Narzędzia:
Posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej (nr 205) w dniu 13-02-2019
Uwaga! Zapis stenograficzny jest tekstem nieautoryzowanym

Zapis stenograficzny

– posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej (205.)

w dniu 13 lutego 2019 r.

Porządek obrad:

1. Spotkanie z kandydatem na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii Krzysztofem Bojką.

2. Spotkanie z kandydatem na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Islamskiej Republice Iranu Maciejem Fałkowskim.

3. Spotkanie z kandydatką na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Argentyńskiej oraz w krajach dodatkowych akredytacji, w Republice Paragwaju oraz Wschodniej Republice Urugwaju Aleksandrą Piątkowską.

(Początek posiedzenia o godzinie 8 minut 17)

(Posiedzeniu przewodniczy przewodniczący Marek Rocki)

Przewodniczący Marek Rocki:

Witam państwa.

To już dwieście piąte posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej.

W porządku obrad mamy dzisiaj spotkanie z kandydatem na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii, panem Krzysztofem Bojką, spotkanie z kandydatem na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Islamskiej Republice Iranu, panem Maciejem Fałkowskim, oraz spotkanie z kandydatką na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Argentyńskiej oraz w krajach dodatkowych akredytacji, w Republice Paragwaju oraz Wschodniej Republice Urugwaju, panią Aleksandrą Piątkowską.

Nasze spotkania przebiegają w ten sposób, że kandydaci na ambasadorów mówią 15–20 minut. Potem, mam nadzieję, będą jakieś pytania od senatorów albo wyjaśnianie wątpliwości.

Zaczynamy od pana ambasadora.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

A, przepraszam. Powitam jeszcze gości z ministerstwa.

Witam państwa ambasadorów i witam gości z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pana dyrektora Przemysława Bobaka, panią dyrektor Dorotę Barys, pana dyrektora Konrada Maziarza i pierwszego sekretarza w Departamencie Afryki i Bliskiego Wschodu, pana Radosława Sadowskiego.

Punkt 1. porządku obrad: spotkanie z kandydatem na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii Krzysztofem Bojką

Teraz oddaję głos panu ambasadorowi. Bardzo proszę.

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii Krzysztof Bojko:

Dzień dobry państwu.

Przede wszystkim chciałbym podziękować za zaproszenie do Senatu. Jest to dla mnie wielkim zaszczytem. Byłem szefem placówki w Jordanii, ale wtedy jeszcze nie miałem przyjemności być na takim spotkaniu w Senacie. Teraz mam, więc tym bardziej się cieszę.

Mam, tak jak pan przewodniczący powiedział, w 15–20 minut powiedzieć coś ważnego i interesującego, związanego z Mongolią, a przede wszystkim z moją misją w Mongolii. Poruszę kilka spraw. Jeśli państwo pozwolą, nie będę czytał z kartki. Chciałbym mówić z głowy.

Przede wszystkim Mongolia jest dla nas, dla Polaków niezwykle interesującym krajem, ponieważ podobnie jak Polska jest położona pomiędzy 2 dużymi sąsiadami. Różnica polega na tym, że my tych naszych dwóch sąsiadów traktowaliśmy w kategoriach historycznych czy to wrogo, czy… Na szczęście dzisiaj Niemcy są naszym sojusznikiem, ale przez stulecia różnie to wyglądało. Z perspektywy Mongolii sprawa wygląda troszeczkę inaczej, bo Mongolia jest położona między Rosją a Chinami. I tutaj jest ciekawa różnica między Mongolią a Polską. Rosja jest tam traktowana w kategoriach raczej przyjaznych i raczej sojuszniczych. Dlaczego? Dlatego że to Rosja poprzez naciski na państwo chińskie, gdy to państwo było słabe, doprowadziła w 1911 r. do uznania Mongolii przez ówczesny rząd chiński za takie quasi-niepodległe państwo. To był rok 1911. Car Mikołaj II wybudował nawet pałac ówczesnemu władcy Mongolii Bogda Chanowi. Potem, co jest ciekawe, Stalin w roku 1951 wymógł na Mao Tse-tungu ostateczne uznanie niepodległości Mongolii. Gdyby nie Rosja, Mongolia by nie istniała. Dzisiaj Chiny są coraz potężniejsze i starają się zdominować kraje azjatyckie, w związku z czym Rosja jest postrzegana przez Mongołów jako państwo, które może być im przyjazne i może być dla nich państwem sojuszniczym. Dlaczego o tym mówię? Bo jest istotne, jeśli mówi się o relacjach polsko-mongolskich, żeby zdawać sobie sprawę z faktu, że Mongołowie nie postrzegają Rosji tak jak my, w kategoriach zagrożenia, ale postrzegają ją w kategoriach potencjalnego sojusznika. Świadczy o tym fakt, że… We wrześniu 2018 r. były organizowane przez putinowską Rosję jedne z największych manewrów wojskowych – Wostok 2018. Wojska mongolskie w ograniczonej liczbie, podobnie zresztą jak chińskie, wzięły udział w tych manewrach, co po prostu świadczy o tym, że Mongolia jest zainteresowana utrzymaniem dobrych relacji.

Mongolia jest krajem, jak wiemy, około 5 razy większym od Polski. Ma, według ostatnich danych, 3 miliony 200 tysięcy mieszkańców.

Ostatnio były prezydent Mongolii Elbegdordż składał u nas wizytę na zaproszenie pana marszałka Sejmu. Był w Sejmie, wygłaszał przemówienie, brał udział w debacie. Mongołowie są generalnie pozytywnie nastawieni do Polski. Szukają w nas partnera handlowego i jakiegoś istotnego sojusznika.

Powiem teraz o relacjach polsko-mongolskich. Po tym jak w 1950 r. nawiązaliśmy wzajemne relacje, obydwa kraje utworzyły swoje placówki, Mongołowie w Warszawie, my w Ułan Bator. Co jest istotne, placówka Mongolii istnieje do dnia dzisiejszego, a Polska, niestety, dwukrotnie zamykała swoją placówkę. Po raz pierwszy w roku 1995. No, mówi się „trudno”. Na szczęście w roku 2000 nasza placówka została ponownie otworzona. W roku 2009 na mocy decyzji o oszczędnościach – zlikwidowano wtedy ok. 30 polskich placówek zagranicznych – została ponownie zamknięta.

Tak się trochę nieszczęśliwie zdarzyło, że jeszcze w końcu 2008 r. prezydent Lech Kaczyński składał wizytę w Ułan Bator, gdzie został bardzo uroczyście podjęty na Państwowym Uniwersytecie Mongolskim. To jest najstarszy uniwersytet w Mongolii. Co istotne, został jako jeden z nielicznych gości zagranicznych wyróżniony doktorem honoris causa. No a potem taki prezent im zrobiliśmy, dosłownie kilka miesięcy później zlikwidowaliśmy placówkę.

Jakie były tego konsekwencje? Takie, że… Jeszcze tylko dodam, że tytułem pewnego, przepraszam za kolokwializm, rozpędu jeszcze w 2013 r. prezydent Mongolii złożył wizytę w Polsce. Również w 2013 r., w październiku prezydent Komorowski złożył wizytę w Mongolii. Nasze relacje gospodarcze w tamtym okresie miały wartość ponad stu kilkudziesięciu milionów dolarów rocznie. Był to głównie polski eksport. Niestety po likwidacji placówki w pewnym momencie wartość tych relacji spadła do 20–30 milionów dolarów. W roku 2016 wyniosła ona 40. W tej chwili uwidocznił się na szczęście pewien pozytywny trend, tzn. co roku wzrasta to ok. 10 milionów dolarów. W roku 2018, według danych mongolskich, obroty wyniosły 58 milionów dolarów.

Bardzo pozytywnym gestem ze strony Polski, ze strony PAIH było otwarcie w grudniu ostatniego roku w Ułan Bator Zagranicznego Biura Handlowego PAIH. Na razie jest to biuro jednoosobowe. Ono działa w wynajętym biurze w wieżowcu. Czekamy na oficjalne otwarcie tego biura.

Jakie są moje pomysły na to, żeby ożywić relacje? Moim celem jako ambasadora będzie doprowadzenie do ponownego otwarcia placówki. Nieobecni nie mają głosu, proszę państwa. Czesi, którzy mają tam swoją placówkę, dostają różne kontrakty, bo są po prostu obecni. To działa na takiej zasadzie, że kto jest, ten odnosi pozytywne rezultaty. Chciałbym doprowadzić przede wszystkim do odbudowy, do ponownego powołania polskiej placówki. Oczywiście, żeby do czegoś takiego doprowadzić, musimy, ja muszę, Departament Azji i Pacyfiku, gdzie ambasador wizytujący ma swoją siedzibę… Musimy doprowadzić do zainteresowania tematem najwyższych instytucji w państwie polskim, a to zainteresowanie, jak wiadomo, jest związane ze wzrostem wymiany gospodarczej.

Co takiego może nam zaoferować Mongolia? Mongolia to przede wszystkim bardzo dużo surowców naturalnych – węgiel, miedź, złoto – i pierwiastki, tzw. metale rzadkie. W pewnym momencie, w latach 2012–2014, Mongolia była wymieniana przez fachowców jako kraj, który posiada jedne z największych złóż metali rzadkich. Te metale nadal tam są, ale na skutek różnych, przykro to stwierdzić, afer korupcyjnych, jakie miały miejsce w Mongolii przy okazji prywatyzacji tamtejszego majątku, kilka dużych przedsiębiorstw, głównie związanych z branżą wydobycia surowców mineralnych… Dwóch wicepremierów jest w areszcie, kilku ministrów jest podejrzanych. Mam nadzieję, że te sprawy zostaną wyjaśnione i nie będą w żaden sposób rzutowały na związki gospodarcze Polski z tym państwem, bo możliwości w tym zakresie są naprawdę duże. Mamy duże firmy, takie jak np. KGHM, zainteresowane taką współpracą.

Jak powiedziałem, w kwietniu 1950 r. nawiązano stosunki. Mój pomysł jest taki. W kwietniu roku 2020 będziemy obchodzić siedemdziesiątą rocznicę nawiązania wzajemnych relacji. Chciałbym przy tej okazji zorganizować duże wydarzenie w Mongolii, na które chciałbym zaprosić kilka istotnych osób z Polski. Oczywiście to nie jest tylko pomysł. Już podjąłem pewne działania. Jestem również naukowcem i rozmawiałem na ten temat na Uniwersytecie Warszawskim w Instytucie Stosunków Międzynarodowych. Dziekan instytutu w trakcie spotkania z byłym prezydentem Mongolii w listopadzie zaproponował mi, żeby zorganizować tam, na miejscu dużą konferencję naukową przy wsparciu Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Ponieważ w listopadzie, tydzień później byłem w Ułan Bator jako przedstawiciel naszego Departamentu Azji i Pacyfiku, miałem możliwość rozmowy z prorektorem do spraw współpracy międzynarodowej Państwowego Uniwersytetu Mongolskiego i przedstawiłem mu tę propozycję. Dostałem zapewnienie, na razie ustne, ale zapewnienie, że Państwowy Uniwersytet Mongolski odda do dyspozycji główną salę na organizację takiego wydarzenia. Mało tego, istotni przedstawiciele Państwowego Uniwersytetu Mongolskiego będą uczestniczyć… Po stronie polskiej mamy już zapowiedź, że kilku naukowców będzie w tym uczestniczyć. Niedługo, bo około marca, kwietnia, delegacja z Uniwersytetu z Warszawskiego wyjeżdża tam, żeby na ten temat rozmawiać.

Taka konferencja naukowa to jest jedna sprawa. Ja chciałbym zrobić jeszcze drugą rzecz, czyli zorganizować forum biznesu. W trakcie takiego forum byliby obecni przede wszystkim przedstawiciele firm, które już tam działają, jak również firm, które chciałbym, żeby tam działy. Pewne rzeczy się robi. Jeszcze w roku 2013, w trakcie wizyt prezydenta Mongolii w Polsce i prezydenta Polski w Mongolii uzgodniono przekazanie Mongolii kredytu rządowego w wysokości 50 milionów dolarów. W lipcu 2017 r. umowa kredytowa została podpisana. Zasady kredytu są mniej więcej takie, że w ramach tych 50 milionów dolarów Mongołowie mogą prowadzić u siebie projekty, które mają być realizowane przez firmy polskie. Dotychczas 2 projekty były zrealizowane przez firmę Stolarczyk z Kielc. Były to projekty dotyczące produkcji 13 samochodów strażackich, 2 samochodów dowodzenia, jak również 2 mobilnych szpitali polowych, z których każdy składa się z kilkunastu kontenerów. Takie projekty są realizowane. W kwietniu tego roku lub na początku maja, to jest kwestia otwarta, te sprawy będą przekazywane Mongolii. Będzie w tym uczestniczył wicepremier Mongolii. On musi w tym uczestniczyć, ponieważ kredyt jest rządowy, a zatem gwarantowany przez rząd mongolski. Moja propozycja w tej chwili jest taka. Jestem na etapie wstępnej rozmowy. Na razie jestem tylko pracownikiem odpowiadającym za Mongolię, więc nie mam do tego mandatu, ale odbyłem już wstępne rozmowy z przedstawicielami z różnych instytucji. Informowałem ich o możliwości przysłania delegacji, które by uczestniczyły w tym wydarzeniu. Po stronie mongolskiej jest w tym wicepremier.

Poza tym MSZ organizuje w kwietniu warsztaty biznesowe w Mongolii, dokładnie w terminie 1–5 kwietnia, we współpracy z OECD. Będą to warsztaty biznesowe, w których uczestniczyć będą przedstawiciele małego biznesu polskiego i mongolskiego. Celem warsztatów… Niestety mały i średni biznes w Mongolii kuleje. Pomimo że Mongolia jest jednym z pionierów wdrożeń demokratycznych i modernizacyjnych w regionie, to niestety opierała się przez długi czas na dużych firmach państwowych, głównie wydobywczych. Mały biznes, niestety, nie miał za dużo do powiedzenia i tak naprawdę trzeba…

Jakie są tego konsekwencje? W trakcie swojego ostatniego pobytu w Mongolii rozmawiałem z wieloma osobami, ze studentami. Okazuje się, że bardzo wielu młodych ludzi chce stamtąd wyjechać, bo nie widzi dla siebie przyszłości w Mongolii. Ale część z tych ludzi dzięki wcześniej nawiązanej współpracy, jeszcze przez mojego poprzednika, między Uniwersytetem Łódzkim a Państwowym Uniwersytetem Mongolskim… Mongolscy studenci przyjeżdżają do Polski. Przed 2 tygodniami była delegacja państwa mongolskiego z biura do spraw antykryzysowych. To biuro, państwowa instytucja, wyraziło zainteresowanie wysyłaniem swoich studentów na studia do Akademii Sztuki Wojennej. Informację o tym i odpowiednie pismo w tej sprawie przekazałem już rektorowi Parafianowiczowi. Zaczęły być robione jakieś pierwsze ruchy w tym kierunku.

Naszym wielkim atutem w relacjach z Mongolią jest to, że tam żyje tysiąc Mongołów mówiących bardzo dobrze po polsku, którzy skończyli polskie uczelnie. I tam jest inaczej niż w wielu innych krajach. Ja spędziłem prawie 20 lat na Bliskim Wschodzie i bardzo często widziałem takie sytuacje, że np. człowiek wchodzi do lekarza, o którym wie, że skończył studia, powiedzmy – już nie będę mówił o Polsce – w Rosji czy na Ukrainie… On się tym nie chwali, ale z tyłu ma np. jakieś dyplomy z 2-tygodniowego kursu w Niemczech, miesięcznego w Anglii czy tygodniowego we Francji. To nie są niestety ambasadorzy tych krajów we własnych krajach, bo się po prostu ich wstydzą. A Mongołowie chcą mówić po polsku. Wielu mówi po polsku bardzo dobrze. Oni są dumni z tego, że byli w Polsce, bo postrzegają Polskę jako pomost do Unii Europejskiej, którą cenią.

Ostatnie zdanie, potem będę czekał na pytania od państwa senatorów. Dzisiaj głównym partnerem handlowym Mongolii są Chiny, które w ponad 80% zdominowały import z Mongolii. Kupują głównie surowce i trochę lasów. Mongołowie mają ich niewiele, ale jednak sprzedają drewno, wytrzebiając lasy. Rosja w ponad 30% jest eksporterem surowców, głównie ropy i gazu. W tej chwili Mongołowie, bojąc się zaszufladkowania i tego, że 2 kraje zdominują ich rynek pod względem gospodarczym, szukają trzeciego partnera. Takim trzecim partnerem jest w ich ocenie Unia Europejska, ewentualnie Stany Zjednoczone. Z Unią Europejską jest połączenie głównie kolejowe. Oczywiście państwo wiecie, że linia transsyberyjska do Władywostoku… Ona jest dwutorowa do Władywostoku, a na odcinku do Ułan Bator Rosjanie zrobili tylko jeden tor. Mongołowie od wielu dziesięcioleci proszą – domagają się, choć nie mają narzędzi nacisku – żeby zrobić drugą linię, ale Rosjanie nie chcą jej zrobić. Dlaczego? Oczywiście z przyczyn strategicznych. Chcą mieć narzędzie nacisku na Mongolię. Ale ta linia jest i np. samochody strażackie, o których mówiłem, transportowane są właśnie tą linią. Na razie dziękuję.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Chiny pojawiają się właściwie w każdej relacji każdego ambasadora jako państwo, które wkracza wszędzie, od Ameryki Południowej po Afrykę. Dziękuję bardzo za relację.

Pani senator Zając.

Senator Alicja Zając:

Dziękuję bardzo.

Panie Ambasadorze, kiedy rozpoczął pan swoje wystąpienie, pomyślałam sobie, że o Mongolii na posiedzeniach naszej komisji, w której zasiadam od 8 lat, prawie nie mówiliśmy. Później pan to w pewien sposób uzasadnił. O Mongolii w Polsce mówiło się mało i mało się w tym zakresie działało z powodu dwukrotnej likwidacji naszych placówek. Ja się bardzo cieszę, że PAIH uruchomił tam swoją placówkę. Mieliśmy tutaj wizytę prezesa Pisuli i jego zastępcy, na posiedzeniu naszej komisji. Oceniłam to posiedzenie jako jedno z najlepszych i jako bardzo pozytywnie wróżące na przyszłość. Oni wypełniali luki tam, gdzie wcześniejsze decyzje były nie do końca trafione.

Chciałabym zapytać o pana diagnozę. Dlaczego o Mongolii tak mało się mówi, myślę, że również w Unii Europejskiej? Nas interesuje Polska. Dlaczego jest u nas takie małe zainteresowanie? Czy to się teraz poprawi w związku z pana obecnością? Mam nadzieję, że tak. Dziękuję bardzo.

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii Krzysztof Bojko:

Pani Senator, Mongolia, choć jest tak dużym państwem – po Kazachstanie jest to bodajże drugi co do wielkości kraj, który nie ma dostępu do morza – pod względem gospodarczym jest krajem nie za dużym. PKB wynosi tam kilkadziesiąt miliardów dolarów. W związku z tym przedstawiciele dużych państw europejskich czy Unia Europejska patrzą na statystyki i nie dostrzegają potencjału, a potencjał tam jest. My dzisiaj nie powinniśmy… W MSZ bardzo długo mówiło się o tym, jak w latach sześćdziesiątych jakieś przedsiębiorstwo handlowe z PRL wysłało do Afryki 2 dżentelmenów, którzy mieli się wypowiedzieć na temat tego, czy jest tam rynek na sprzedaż butów. Jeden stwierdził, że absolutnie nie, bo większość ludzi chodzi tam boso. A drugi powiedział, że jak najbardziej, ponieważ ludzie nie posiadają butów. I ja bym nie patrzył na to, ile wynosi dzisiaj PKB Mongolii, tylko na to, czym Mongolia dysponuje. Polska jest dzisiaj dwudziestym trzecim czy dwudziestym czwartym państwem na świecie pod względem PKB. Jeśli chcemy tę pozycję utrzymać, a nawet ją poprawić o kilka miejsc – w mojej ocenie jest możliwe, by dojść do miejsca dwudziestego – to musimy przyszłościowo myśleć o dojściu do metali rzadkich, jak również o tym, żeby największe polskie przedsiębiorstwa, takie jak KGHM, miały dostęp do surowców, które są m.in. w Mongolii. Jak powiedziałem, Mongolia jest bardzo pozytywnie nastawiona do Polski.

Wrócę jeszcze do pani pytania. Pani zapytała, dlaczego tak słabo… Na zachodzie Europy Mongolia nie miała żadnego pozytywnego PR. Nie była specjalnie dostrzegana. A baron Ungern…

(Głos z sali: W Polsce też…)

Ja się zajmowałem byłym prezydentem, gdy był on w Polsce. Pojechaliśmy do Krakowa. On był bardzo dobrze przygotowany. Na rynku poszedł oglądać kościół Mariacki i pytał, na której wieży był polski trębacz, którego zastrzelił Mongoł. Nawet zrobił sobie zdjęcie z łukiem zakupionym od sprzedawcy. Dlaczego to mówię? Tylko z jednego powodu. Żeby wskazać, że Mongołowie są pozytywnie nastawieni do Polski, ale podobnie jak większość społeczeństw wschodnich nie do końca rozumieją Zachód i trochę się boją. A ponieważ ich tak dużo w Polsce studiowało, to oni uważają, że znają naszą mentalność. Wiedzą, że jesteśmy krajem… Rosjanie nas traktują tak, że niby jesteśmy krajem słowiańskim, ale tak naprawdę to jesteśmy, z ich perspektywy, krajem niepewnym, sprzedanym Zachodowi. Mongołowie może tak nie myślą, uważają, że choć jesteśmy byłym demoludem… Oni tu studiowali, znają nasze realia. Jako że jesteśmy w Unii Europejskiej i NATO, to przez nas mogą wiele rzeczy pozytywnie załatwić. Mało tego. Oni wiedzą, jak z nami rozmawiać. I tym się w pozytywnym sensie różnimy od Europy Zachodniej.

Europa Zachodnia też wykonała pewne gesty. Jest tam np. delegatura Unii Europejskiej. Przez wiele lat Ułan Bator obsługiwała delegatura w Pekinie, przed rokiem oddział delegatury został uruchomiony w Ułan Bator, a od mniej więcej pół roku jest tam normalny oddział delegatury Unii Europejskiej. Czyli Europa Zachodnia również postrzega… Niestety Europa Zachodnia czy Unia Europejska, nazwijmy to w ten sposób… Ostatnio było w mediach kilka ciekawych artykułów na temat polityki Unii Europejskiej wobec Bliskiego Wschodu czy… Jej w zasadzie nie ma albo jest zupełnie nieskuteczna, tzn. ogranicza się do przekazywania środków finansowych i nic nie jest w stanie uregulować. To znaczy…

(Głos z sali: Inne sprawy teraz dominują, inne problemy.)

Jeśli my, Polacy, doprowadzimy poprzez zorganizowanie kilku wydarzeń, głównie gospodarczych – powinniśmy zainteresować tym najważniejsze osoby w państwie, które niby to rozumieją, ale generalnie mają na głowie inne rzeczy, ważniejsze – do decyzji o ponownym otwarciu placówki, jeśli tę placówkę otworzymy, to, jestem o tym przekonany, obroty wynoszące obecnie 58 milionów poszybują do góry. To oczywiście nie stanie od razu, w rok czy 2 lata.

Ja pamiętam, że jak wyjeżdżałem na placówkę do Ammanu w roku 2009, to obroty wynosiły 16 milionów dolarów. To nie był zły wskaźnik, bo jeszcze kilka lat wcześniej wynosiły 3–4 miliony dolarów. Gdy premier Miller odwiedził Jordanię i dowiedział się, jaka jest wielkość obrotów, stwierdził oficjalnie, w rozmowie z premierem Jordanii, że są one dalece niesatysfakcjonujące. Po mojej 7-letniej misji obroty z Jordanią przewyższyły 100 milionów dolarów. Czyli można to zrobić.

Jest to proces, który wymaga grania na kilku fortepianach, czyli, że tak powiem, pchania relacji politycznych i równoczesnego budowania zainteresowania dużych firm. W przypadku Mongolii nie jest to takie proste. Funkcja ambasadora wizytującego polega na tym, że on jeździ tam 5, 6 razy w roku i jest na miejscu ok. 5–8 dni, może 10, jeśli jest taka potrzeba. On chodzi i rozmawia. Mongołowie rozumieją to o tyle, że… Oni uważają, że popełniliśmy błąd, zamykając misję, i są przekonani, że pójdziemy po rozum do głowy i ją ponownie otworzymy, tym bardziej że oni nie zamykają swojej placówki. Grając na kilku fortepianach…

Dołożę do tego jeszcze współpracę kulturalną i naukową. Z panią dyrektor rozmawiałem o takich sprawach jak ewentualne zorganizowanie w przyszłości jakiegoś małego projektu pomocowego. Małego, ponieważ tu nie chodzi o to, czy my utopimy w Mongolii 10 tysięcy, 100 tysięcy czy 10 milionów dolarów. Każdy tego typu kraj – to moja prywatna ocena – jest jak studnia bez dna. Każde pieniądze tam wejdą. Chodzi o dobrą promocję. Jak się zrobi tak, jak robiłem w Jordanii, jak się zapłaci za małą salę komputerową w jakiejś szkole, salę, która kosztuje 5–10 tysięcy euro – za te pieniądze jesteśmy w stanie kupić kilkanaście komputerów – i spowoduje się dzięki dobrej współpracy z mediami, że wszystkie media na ten temat napiszą i telewizja to pokaże, to będzie to wyglądało, jakby chodziło nie o 10 tysięcy, a o 10 czy 20 milionów. W pewnym momencie liczy się gest. Tak? Mówię o tym, jak to wygląda z perspektywy państwa i zwykłych ludzi. Bo gesty też są ważne. Ja tak widzę tę misję i te działania. Dziękuję bardzo.

Senator Dorota Czudowska:

Dziękuję, Panie Przewodniczący.

Panie Ambasadorze, przedstawił pan Mongolię w sposób bardzo przyjazny, i słusznie. Trudno, żeby – wszyscy to rozumiemy – 3-milionowy kraj nie dbał o dobre stosunki z tak potężnymi sąsiadami jak Rosja i Chiny. Akurat w moim okręgu wyborczym, legnickim, może trochę więcej wiemy o Mongolii i bardziej się nią interesujemy niż ludzie w całej Polsce. Jest tak ze względu na KGHM i na rozmowy, które przetaczają się w naszej miejscowej prasie, w mediach.

Ale też chciałabym polecić panu ambasadorowi… Na pewno będą prośby o pomoc. Co roku są obchody bitwy legnickiej w Legnickim Polu i zapraszane są na nie różne zespoły. To jest bardzo przyjazne… Tak się toczy historia. Teraz trzeba wyciągać wnioski i umacniać związki kulturowe. Tak że polecamy sprawę Legnickiego Pola. Tam jest wójt, który może nie ma bardzo dużego przebicia, ale jak będzie zrozumienie… Chodzi o to, żeby pomagać w kontaktach. W kwietniu te kontakty zawsze są ożywione. Przyjeżdżają do nas ambasadorowie, a także zespoły ludowe, które prezentują piękne programy. Polecam Legnickie Pole.

Chciałabym zapytać, jakie są główne problemy społeczne w Mongolii.

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii Krzysztof Bojko:

W Mongolii bezrobocie wynosi ok. 5–7%. Może nie jest to wysoka liczba. W mojej ocenie głównym problemem jest to, że młode pokolenie bardzo często nie widzi swojej przyszłości w Mongolii. Dlaczego? Młodzi uważają, że o wszystkim decydują rządzący i od samego początku przemian… Już nikt nie sięga do tego, co było przed rokiem 1990. Przemiany zaczęły się mniej więcej w 1990 r., w 1991 r. Powstała Partia Demokratyczna istniejąca do dzisiaj. Ale co z tego? W wyborach parlamentarnych w 2016 r. Partia Demokratyczna, która rządziła niemal przez cały czas, w 76-osobowym Wielkim Churale Państwowym zdobyła tylko 9 mandatów. Tam jest jednoizbowy parlament. Była partia socjalistyczna, tzw. ludowa, która dzisiaj rządzi, dostała sześćdziesiąt kilka mandatów. Wielu ludzi z Partii Demokratycznej, w którą wierzyło tak wielu Mongołów, jest dzisiaj posądzonych o korupcję, siedzi w więzieniu lub oczekuje na skazanie. Ostatni kryzys, który miał miejsce między listopadem… który skończył się dopiero w ubiegłym tygodniu, gdy odwołano dotychczasowego przewodniczącego parlamentu… Został powołany nowy przewodniczący parlamentu, który był w dużym konflikcie z premierem. Co jest ciekawe, obydwaj są z partii ludowej. Dochodzi do dużych napięć i walk frakcyjnych na scenie politycznej Mongolii.

Mongołowie, w szczególności młodzi, uważają, że politycy zawłaszczyli sobie kraj i że nie ma w nim przyszłości. Ale nie myślą o wyjeździe na Zachód. Myślą bardziej o wyjeździe do krajów azjatyckich, które cieszą się sukcesem gospodarczym, takich jak Korea Południowa, Singapur, a nawet Chiny. To są z całą pewnością duże problemy społeczne – bezrobocie, ucieczka młodych i to, że od pewnego czasu są tam afery korupcyjne.

Jest tam jeszcze jeden problem, który może nie jest problemem społecznym, ale po części przekłada się na sprawy społeczne. Niektórzy dobrze wykształceni ludzie wyprowadzają się z Ułan Bator na prowincję, bo w Ułan Bator jest straszne zanieczyszczenie powietrza, jest gigantyczny smog będący skutkiem tego, czym ludzie opalają, a ludzie są dość ubodzy. Ceny w Mongolii, w Ułan Bator są porównywalne do cen polskich, ale zarobki są niemal trzy razy niższe, tak jak PKB Mongolii jest około trzy razy niższe od PKB polskiego. To również ma wpływ na to, jak dzisiaj wgląda Mongolia. Ja chcę wierzyć, że sytuacja ulegnie poprawie z tego względu, że Mongolia jest potencjalnie bardzo bogatym państwem, i to nie tylko na takiej zasadzie, że ma rudy, bardzo istotne surowce tak jak wiele krajów w Afryce. Tam już są kopalnie, które to wydobywają. To jest tylko kwestia wyłożenia dużego kapitału i należytego zarządzania wydobyciem, tak żeby Mongolia miała z tego wszystkiego odpowiedni profit.

Wracając do tematu Pola Legnickiego, powiem, że na pewno skorzystam z propozycji pani senator. Jest ona bardzo ciekawa. Powiem jeszcze taką ciekawostkę, że w latach bodajże pięćdziesiątych ówczesny towarzysz, gen. Zawadzki nawiązał współpracę między gminą na Mazowszu, która nazywa się Glinojeck, a rodzajem PGR w Mongolii. Ta współpraca układała się lepiej lub gorzej, po czym obumarła śmiercią naturalną po roku 1989. Od 2 lat… Mój poprzednik rozpoczął w tej sprawie działania. Strona mongolska, tamtejszy MSZ, wyraziła zainteresowanie, żeby reaktywować tę współpracę. W tej chwili jesteśmy na takim etapie, że bliski jest przyjazd delegacji mongolskiej do Glinojecka. Oczywiście głównym przedmiotem współpracy nie będą jakieś sprawy polityczne. Chodzi o to, żeby mały biznes z Glinojecka mógł wejść na rynek mongolski i vice versa. Dziękuję bardzo.

(Senator Alicja Zając: Czy jest grupa parlamentarna polsko-mongolska?)

Jest. Tak.

Senator Andrzej Stanisławek:

Dziękuję bardzo, Panie Przewodniczący.

Panie Ambasadorze, ja mam takie podstawowe pytanie odnośnie do możliwości współpracy pana z biurem PAIH. Tu nie ma żadnej podległości. Prawda? Jak państwo rozdzielicie obowiązki? Czy będzie pan tworzył swoją placówkę?

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii Krzysztof Bojko:

Panie Senatorze, słuchałem tutaj wcześniej wypowiedzi na temat PAIH i na temat wizyty pana Pisuli. Może nie mówiłem tego na początku. Odpowiadając na pana pytanie, powiem, że z jednej strony PAIH wyszedł z niezwykle cenną inicjatywą, taką, żeby otwierać biura tam, gdzie ich dotychczas nie było. To bardzo cenna sprawa. Z drugiej strony jest kilka takich elementów, które w pewnych regionach świata, w krajach, nazwijmy to, rozwijających się, jak dzisiaj bym określił Mongolię, mogą, jak by to powiedzieć… Należy się zastanowić, czy w przyszłości tego nie zmienić. Dotychczas te instytucje, a właściwie część placówek, które zajmowały się sprawami gospodarczymi, reprezentowali pracownicy zatrudnieni na placówce i posiadający paszport dyplomatyczny. Dzisiaj wygląda to tak, że szefowie biur zagranicznych PAIH nie mają paszportu dyplomatycznego.

W wielu krajach rozwijających się jest tak, że jeśli osoba przychodzi coś załatwić i mówi, że jest przedstawicielem danego państwa, np. Polski, a jej rozmówca dowiaduje się, że ta osoba nie ma paszportu dyplomatycznego, to nawet jak tej osobie tego nie powie, a nie powie, to dla niego taka osoba nie będzie przedstawicielem władz danego kraju, a zatem będzie miała niewiele do powiedzenia i do zaoferowania, bo nie stoi za nią instytucja. Dzisiaj, jeśli chodzi o biuro PAIH, to na czele tego biura stoi obywatel Mongolii, który studiował w Polsce. On bardzo ładnie mówi po polsku. Miałem przyjemność rozmawiać z nim przez telefon. Wysłał mi kilka maili, oferując ze swojej strony współpracę. Ja się z tego ucieszyłem. Jeśli chodzi o Glinojeck, to już został w to włączony. Chodzi o to, żeby przekazywał informacje wójtowi Glinojecka odnośnie do tego małego biznesu, odnośnie do tej guberni, gdzie znajduje się odpowiednik Glinojecka.

W przyszłości, gdy zacznę pełnić tę funkcję, to, zdając sobie oczywiście sprawę z autonomii Zagranicznego Biura Handlowego PAIH… Uważam, że zgodnie z zasadą synergii należy doprowadzić do wspólnego działania celem osiągnięcia pozytywnych rezultatów. Taka jest zasada działania każdego ambasadora, w tym wizytującego. Ambasadorowi wizytującemu podlegają w kraju urzędowania wszystkie instytucje, czy to biuro zagraniczne PAIH, czy to szkoła, czy to statek, który zawinie do portu. Akurat Mongolia nie ma portów. W związku z tym, czy chcę, czy nie chcę, jestem zmuszony współpracować.

Jestem przekonany, że również obecny szef PAIH będzie zmuszony korzystać z mojego wsparcia jako ambasadora celem dostania się… Po 20 latach pobytu na Bliskim Wschodzie w krajach rozwijających się powiem, że, po pierwsze, w tych państwach inaczej traktuje się ludzi niedysponujących paszportem dyplomatycznym, a po drugie – może nie powinienem tego mówić, ale powiem – ich obywatele nie są do końca… Jeśli nawet pełnią oni ważne funkcje w kraju urzędowania, nie są tak traktowani jak obywatele z innych państw. To znaczy, jeśli taki człowiek, taki szef dostanie ode mnie wsparcie przy podejmowanych ważnych inicjatywach, które mają służyć podniesieniu relacji polsko-mongolskich, to z tym wsparciem, czy ja się nazywam Kowalski, Bojko czy Radziwiłł – to jest ganz egal – on osiągnie więcej. Z mojej strony jest zawsze gotowość pełnej współpracy. Ja mu napisałem, że jeśli oczywiście obejmę tę funkcję, to może on liczyć na bliską współpracę z mojej strony i na wsparcie. Dziękuję.

Senator Andrzej Stanisławek:

Ja bardzo się cieszę, że w ten sposób pan do tego podchodzi, ale nie we wszystkich krajach jest tak, jak pan ambasador mówi – nawiązuję do współpracy z PAIH – ponieważ nie ma tu żadnej podległości. Pan ambasador mówi, że odwiedzi, i może pan odwiedzić, ale ja znam takie biura, których pracownicy mówią „dziękujemy bardzo, panie ambasadorze, my mamy swoją pracę”. I to jest największy problem. Ja to podnosiłem w rozmowie z ministrem Czaputowiczem odnośnie do tego, jak ma dalej wyglądać ofensywa gospodarcza. Czy mają być tylko biura PAIH, czy przy ambasadach mają odnowić się biura, które były przedtem? To nie jest takie proste. Teraz jest pytanie, jak państwo ułożycie relacje – to jest mały kraj, tam są 3 miliony ludzi – i to pytanie jest bardzo istotne. Bo biuro PAIH może stawiać na inną gospodarkę, a pan na inną i się rozminiecie.

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii Krzysztof Bojko:

Panie Senatorze, ktokolwiek będzie szefem biura PAIH, czy Mongoł, czy Polak, to będzie on szefem biura PAIH. Szef placówki jest dyplomatą. Rolą dyplomaty jest szukanie kompromisu, znalezienie konsensusu, który będzie służył interesowi państwa polskiego. Moim celem nie jest kreowanie jakichkolwiek napięć czy konfliktów, tylko współpraca i pomoc. Czasami może być tak, jak powiedział pan senator, tzn. z uwagi na to, że ktoś ma wysokie ego, nie chce współpracować albo jest nadambitny… W MSZ często się rozmawia o takich przypadkach. Zazwyczaj wygląda to tak, że osoba, która uważa, że dużo może i nie potrzebuje współpracy z ambasadorem – są takie przypadki – po krótszym czy dłuższym pobycie w kraju urzędowania stwierdza, że niestety, czy stety, dobra współpraca z ambasadorem jest jej potrzebna, a zatem z ambasadorem powinna mieć jak najlepsze relacje. To służy nie tylko interesowi PAIH, to służy Polsce. Wszyscy jesteśmy urzędnikami i powinniśmy dbać o to, żeby interes Polski był na pierwszym miejscu i żeby Polska pod względem gospodarczym jak najwięcej zyskała.

Kończąc, powiem tak. Chcę mieć jak najlepsze relacje z PAIH, zarówno z obecnym szefem biura, obywatelem Mongolii, jak i z PAIH w Polsce. Po otrzymaniu nominacji… Na razie nie chcę… Nawet nie byłem w PAIH, chociaż kilkakrotnie, 5, może 7 razy rozmawiałem z osobą z PAIH, która odpowiada za Mongolię. Znam tego pana bardzo dobrze z telefonów i z korespondencji, on generalnie jest pozytywnie nastawiony. Mieliśmy rozmowy odnośnie do Glinojecka, tego, czy PAIH powinien, czy nie powinien się zaangażować. On miał jakieś wątpliwości, więc mu wytłumaczyłem, tak jak panu senatorowi, że tu nie chodzi o interes pana Bojki czy pana obywatela Mongolii, ale o interes państwa. Musimy współpracować dla wspólnego dobra.

Senator Alicja Zając:

Obecna forma działania PAIH wynika z wieloletniej obserwacji poczynań osób, dyplomatów odpowiedzialnych za sprawy gospodarcze. Kiedy obradowaliśmy tutaj w trybie niejawnym, słyszeliśmy nieraz relacje ambasadorów czy kandydatów na ambasadorów, które nie świadczyły najlepiej o aktywności osób oddelegowanych do reprezentowania Rzeczypospolitej Polskiej.

Pytaliśmy również o to, czy to jest dobre, że polska instytucja zatrudnia cudzoziemców. Powiedziano nam, tak jak pan ambasador mówił, że są to często osoby studiujące – to nie dotyczy tylko Mongolii, w kilku innych krajach takie osoby też są zatrudnione. My to przyjęliśmy, chociaż wydaje mi się, że takie osoby powinny być bardziej w zainteresowaniu kierownictwa. Mówię o obserwowaniu ich działalności, ich pracy i o kontaktach z placówką dyplomatyczną. Na razie naszej placówki nie ma. Wcześniej to ambasador był najważniejszą osobą, przedstawicielem Polski w terenie. Chodziło o to, żeby dać pewną niezależność w ramach działalności gospodarczo-promocyjnej tej nowo tworzonej instytucji. W wielu krajach to się sprawdziło, m.in. w Chinach, gdzie powstają nowe oddziały. Myślę, że to jest nowa instytucja i trzeba dać jej mandat zaufania. A rolą dyplomaty jest dogadać się w różnych sytuacjach nie tylko z mieszkającymi w kraju akredytacji, ale również z placówkami polskimi działającymi w imieniu rządu polskiego, czego panu życzę. Dziękuję bardzo. Życzę też, żeby jak najszybciej powstała placówka.

(Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii Krzysztof Bojko: Dziękuję bardzo.)

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Senator Majer.

Senator Ryszard Majer:

Mam pytanie, a może trochę refleksję. Panie Przewodniczący, może warto w ramach jakiegoś punktu obrad naszej komisji zaprosić na jedno z posiedzeń przedstawicieli PAIH i przedstawicieli MSZ, żebyśmy sobie porozmawiali. Pani senator mówiła o dyskusji, ale ona chyba była już jakiś czas temu.

Senator Alicja Zając:

Pod koniec poprzedniej kadencji i niestety przy małej frekwencji. Na końcu został przewodniczący i ja, czyli 2 osoby. I ja wyraziłam wyrazy ubolewania. To było jedno z najciekawszych posiedzeń o nowej perspektywie funkcjonowania naszych przedstawicieli w innych krajach, poza Polską.

(Senator Ryszard Majer: Może warto ponowić takie spotkanie.)

Prezes Pisula jest osobą nam znaną, bardzo prężnie działającą i energiczną. Jego zastępca jest osobą, która kilkanaście lat przebywała za granicą, pracując na różnych placówkach, również w bankach. Zdobył on zaufanie w innych krajach. Są młodzi, rzutcy i ja wróżę im sukces.

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Mongolii Krzysztof Bojko:

To może tylko jednym zdaniem odpowiem pani senator. Mam podobne podejście i też obserwowałem przedstawicieli biur handlowych. Można by wiele powiedzieć na temat ich aktywności. Zmiany były konieczne. Obecne zagraniczne biura handlowe PAIH to są nowe instytucje, które muszą się dotrzeć, muszą zdobyć doświadczenia. Być może pojawią się jakieś błędy i wtedy będzie konieczność skorygowania pewnych rzeczy. Uważam jednak, że należy dać szansę tym instytucjom i ludziom, którzy podjęli tę działalność. A potem, tak jak z każdą instytucją czy nawet z konstytucją… Co pewien czas powinna być zmieniana.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Czy są jeszcze pytania? Nie ma.

Dziękuję bardzo, Panie Ambasadorze.

Punkt 2. porządku obrad: spotkanie z kandydatem na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Islamskiej Republice Iranu Maciejem Fałkowskim

Przechodzimy do spraw związanych z Islamską Republiką Iranu.

Panie Ambasadorze, proszę.

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Islamskiej Republice Iranu Maciej Fałkowski:

Dziękuję uprzejmie.

Panie Przewodniczący! Panie i Panowie Senatorowie! Wysoka Komisjo!

Dziękuję za zaproszenie na to spotkanie. Jest to oczywiście dla mnie ogromny zaszczyt, że mogę przed państwem wystąpić i opowiedzieć o planach związanych z moją przyszłą misją, ale również z sytuacją wokół Iranu.

Zacznę od krótkiej charakterystyki naszych relacji dwustronnych. To historia ponad 540 lat bardzo przyjaznych relacji, relacji, które obejmowały sojusze wojskowe i sojusze polityczne, historia, w której znalazły się epizody emigracji polskiej. Po powstaniach kościuszkowskim i listopadowym Polacy zaciągali się do armii perskiej i walczyli w wojnach z Rosją, z Afganistanem, z Tadżykami. Osiągali tam najwyższe honory. Iskander pasza, generał armii perskiej Antoni Borowski jest bohaterem Iranu.

Kolejny ważny rozdział w naszej historii to dwudziestolecie międzywojenne i emigracja ok. 100 polskich inżynierów, ekspertów, którzy budowali gospodarkę Iranu, tworzyli zakłady, budowali koleje, zakładali huty i byli lekarzami, w tym lekarzami nadwornymi cesarza.

W 1927 r. Polska i Persja podpisały traktat o przyjaźni, który obowiązuje do dzisiaj. Takim najbardziej pamiętnym epizodem jest oczywiście gościna, którą Irańczycy zaoferowali 120 tysiącom Polaków ewakuowanych ze Związku Radzieckiego w 1943 r. To jest epizod, o którym chcemy pamiętać i do którego co roku wracamy. Trzeba przyznać, że Irańczycy okazali nam serce na dłoni. Isfahan był nazywany miastem dzieci polskich. Powstały tam szkoły, przedszkola, przytułki dla polskich sierot. Nie wszystkim Polakom było dane wrócić do ojczyzny. W Iranie znajdują się groby ok. 2 tysięcy polskich obywateli, są one rozsiane po całym kraju.

Również okres PRL był okresem współpracy gospodarczej, gdzie duże polskie przedsiębiorstwa budowały ciężki przemysł w Iranie. Z tego okresu pozostały dobre wspomnienia, odwołania do naszej bieżącej współpracy gospodarczej i planów na przyszłość.

Dzisiaj, jak wiemy, te relacje znajdują się w trudnym momencie. To jest bardzo wrażliwy moment. Reakcje irańskie na zapowiedź organizacji konferencji bliskowschodniej zawierały w sobie zapowiedź działań retorsyjnych w zależności od wymowy końcowej deklaracji tej konferencji. Z niecierpliwością czekamy na reakcję Teheranu, która nastąpi w czwartek, w piątek, być w przyszłym tygodniu. Wtedy będziemy mniej więcej wiedzieli, jaka jest temperatura, jaki jest punkt wyjściowy do współpracy czy pracy z tym państwem w perspektywie tego i przyszłego roku. Ja zakładam, że nawet jeżeli te reakcje będą negatywne, jeśli dojdzie do obniżenia poziomu relacji dwustronnych, to należy liczyć się z ich szybką normalizacją, relatywnie szybką. W perspektywie 2 lat te relacje powinny wrócić do normy. Wynika to z pragmatyzmu Irańczyków. Oni doskonale wiedzą, że Polska jest krajem Unii Europejskiej i ważnym, przyszłościowym partnerem, a konferencja bliskowschodnia sama w sobie nie jest w wymowie antyirańska. To, czego Irańczycy obawiają się chyba najbardziej, to jest to, co stanie się na marginesie tej konferencji.

Tak czy inaczej dyskusja publiczna wokół tego wydarzenia sprzyjała wszechstronnemu naświetleniu międzynarodowej sytuacji Iranu. Takim centralnym zagadnieniem jest tutaj przyszłość porozumienia nuklearnego zawartego w 2015 r. Wspominam o tym dlatego, że przyszłość tego porozumienia, a raczej fakt wystąpienia Stanów Zjednoczonych z JCPOA, jest taką główną determinantą, jeśli chodzi o relacje Europy, w tym Polski, z Teheranem. Chodzi tutaj o wprowadzenie eksterytorialnych sankcji gospodarczych, co spowodowało również zerwanie współpracy z systemem rozliczeń międzybankowych i de facto odcięło Iran od współpracy gospodarczej z Europą, w tym Polską. To momentalnie wywołało efekt ekonomiczny i efekt psychologiczny. Większość polskich przedsiębiorstw wycofała się… Nawet te, które miały w Iranie zainwestowane pieniądze, niestety musiały zawiesić na jakiś czas swoją działalność operacyjną. W tej chwili nasza placówka pomaga w realizacji rozpoczętych transakcji, tak żeby minimalizować straty.

Przyszłość współpracy gospodarczej, mimo że perspektywy w 2016 r., w 2017 r. były, powiedziałbym, bardzo bogate, o czym wspomnę w dalszej części mojego wystąpienia, jest de facto uzależniona od porozumienia amerykańsko-irańskiego. Każdy ekspert zapytany o przesłanki normalizacji relacji na Bliskim Wschodzie wskaże, że przesłanką nr 1 jest porozumienie amerykańsko-irańskie. Jeżeli do niego nie dojdzie, ta przestrzeń polityczna i gospodarcza zostanie wypełniona przez Chiny i przez Rosję. To jest groźny trend, dlatego że doprowadzi on do polaryzacji na Bliskim Wschodzie, do polaryzacji, na którą nałoży się rywalizacja sunnicko-szyicka.

W tej chwili kraje Zatoki Perskiej, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, są w bardzo bliskim sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, podobnie jak Izrael. Te kraje łączy jedno. Wróg, którym jest Iran. To jest kraj o bardzo dużym potencjale ekonomicznym i wojskowym. To jest kraj 80-milionowy. Żaden z krajów arabskich nie może się mierzyć z Iranem, jeśli chodzi o potencjał ludnościowy i militarny, a także o broń konwencjonalną. Jeśli chodzi o rozmiar gospodarki, to Arabia Saudyjska ma większą gospodarkę – mówię o PKB – ale jednak porównywalną z Iranem. Podobnie Turcja. Iran jest bardzo dużym, poważnym graczem. Tak na dobrą sprawę przyszłość Bliskiego Wschodu jest poniekąd w rękach Iranu.

Jeśli chodzi o pracę polskiej placówki w Teheranie, to będzie ona poddana presji wynikającej z naszej polityki protransatlantyckiej. Innymi słowy, im bardziej głos Polski będzie utożsamiany z głosem administracji amerykańskiej w kwestiach Bliskiego Wschodu, tym mniejsza będzie przestrzeń oddziaływania na miejscu w wymiarach politycznym, gospodarczym oraz kulturalnym. To jest oczywiście efekt jakiegoś wyboru. Stałym paradygmatem w polskiej polityce zagranicznej jest ścisła współpraca ze Stanami Zjednoczonymi. To jakby przechodzi z rządu na rząd i żadne siły polityczne tego nie kwestionują. To jest rzecz oczywista.

W tej chwili z uwagi na stanowisko prezydenta Trumpa, które jest krytykowane przez stolice europejskie, przez Brukselę, przez Paryż, Londyn i Berlin, Polska znalazła się w roli potencjalnego mediatora, w roli państwa, które może tworzyć platformy dyskusji, wymiany opinii, może szukać możliwości zbliżenia stanowisk tak, żeby uniknąć efektu oddania pola na Bliskim Wschodzie krajom, o których wspomniałem. Być może konferencja bliskowschodnia w jakiejś mierze wypełni tę rolę. Mówię tutaj o dzisiejszej, jutrzejszej odsłonie tej konferencji. To ma być wydarzenie w zamyśle funkcjonujące w formacie grup roboczych. Wierzę, że Polska może odegrać taką rolę mediatora i że będzie to umacniać nasz status w Teheranie.

Jaka będzie reakcja Teheranu? W mojej ocenie będzie to zależeć od dynamiki w polityce wewnętrznej. Jeżeli opcja reformatorska, która jest obecnie reprezentowana we władzach przez prezydenta Rouhaniego i ministra spraw zagranicznych Zarifa, będzie potrzebowała mocnego impulsu wewnętrznego, to te reakcje będą silniejsze. Jeżeli sytuacja wewnętrzna będzie łagodniejsza, to, mam takie wrażenie, reakcje w odniesieniu do konferencji warszawskiej również będą łagodniejsze.

Wspomniałem tutaj o dwóch wizjach rozwoju Iranu, reformatorskiej i konserwatywnej, nie bez powodu. Przyszłość współpracy z Iranem zależeć będzie od wydarzeń, które, zakładam, nastąpią w kolejnych latach i które będą miały związek z sukcesją po najwyższym przywódcy. Najwyższy przywódca zgodnie z konstytucją nie jest głową państwa, ale jest de facto najważniejszą osobą. To jest ajatollah Chamenei, osoba, która była prezydentem Iranu za czasów Chomeiniego i która wywodzi się z grona ludzi, którzy realizowali rewolucję islamską. Chamenei był prezydentem w 1988 r. i odpowiada za mordy polityczne, które zostały dokonane w Teheranie. W jednym miesiącu zginęło tam 5 tysięcy opozycjonistów. W tej chwili reprezentuje on twarz ekipy, która chce Iran zmieniać, która chce Iran otwierać kosztem pewnych koncesji. Chodzi przede wszystkim o wycofanie się z militaryzacji programu atomowego. I to jest główna troska Europy i Stanów Zjednoczonych, to, żeby Iran nie zdobył kompetencji ofensywnych, jeśli chodzi o broń masowego rażenia. Tę kwestię obejmuje porozumienie nuklearne, które zawiera w sobie pewien horyzont czasowy, 10 bądź 15 lat. Jest to jeden z zarzutów administracji amerykańskiej, to, że ono ma pewną granicę czasową, czyli że teoretycznie po 10 bądź 15 latach Iran mógłby wrócić do programu nuklearnego. Europa jednak wierzy w to, że Iran będzie szedł ścieżką reformy, ścieżką otwierania się i większej współpracy z Europą.

Kolejnym obszarem spornym, jeśli chodzi o relacje Europy, Stanów Zjednoczonych i Iranu, jest program balistyczny. JCPOA, porozumienie nuklearne nie zakazuje Iranowi rozwoju technologii przenoszenia broni masowego rażenia. Do tego odnosi się co prawda rezolucja nr 2231, rezolucja Rady Bezpieczeństwa, która zatwierdzała porozumienie nuklearne na forum ONZ. Nie zawiera ona jednak zakazu prawnego. Iran rozwija swój program balistyczny, twierdząc, że jego celem jest wzmocnienie środków konwencjonalnych – rakiety nie będą przystosowane do przenoszenia głowic jądrowych, tylko będą przystosowane do przenoszenia głowic konwencjonalnych. Wokół tej sprawy jest masa wątpliwości i stąd bardzo nerwowe reakcje zarówno krajów europejskich, jak i Stanów Zjednoczonych na forum Rady Bezpieczeństwa. Trzeba powiedzieć, że Polska zabierała w tej sprawie bardzo wyważony głos. Za każdym razem w rozmowach z Irańczykami podkreślamy, że niezwykle rzetelnie i pruderyjnie podchodziliśmy do tekstu rezolucji i ocenialiśmy wydarzenia bardzo dokładnie pod względem litery tego aktu.

Kolejnym obszarem, który budzi sprzeciw Europy, jest posługiwanie się przez Iran środkami militarnymi w polityce zagranicznej, czyli, mówiąc krótko, sponsorowanie aktorów niepaństwowych. Dotyczy to również opcji reformatorskiej. Mimo że oni się otwierają, zachowują w swoim arsenale politycznym możliwość wspierania przede wszystkim Hezbollahu, a w dalszej części Hamasu, bojówek szyickich w Iraku czy mniejszości Huti w Jemenie. Faktem jest, że Iran nie jest jedynym państwem na Bliskim Wschodzie, które stosuje taki proceder, bo jest to proceder dość powszechny. Jest on oficjalnie wpisany w strategię tego państwa. Zostało to nazwane wysuniętą obroną, forward defence. Irańczycy odwołują się tutaj do swoich doświadczeń z lat osiemdziesiątych, czyli wojny iracko-irańskiej. Twierdzą, że ich bezpieczeństwo musi być realizowane poza granicami kraju, co oczywiście ma związek z bezpieczeństwem ich obywateli. Twierdzą, że lepiej zwalczać zagrożenie gdzie indziej, nie na swoim terytorium.

Niezwykle trudna międzynarodowa sytuacja Iranu w relacjach ze Stanami, z Izraelem, ale również z Europą jest głównym kontekstem działań dyplomacji europejskiej, w tym Polski. Sytuacja wewnętrzna, międzynarodowa, stricte regionalna, narastający spór wewnętrzny o przyszłe kierunki polityki tego kraju związane z zaawansowanym wiekiem najwyższego przywódcy – on ma w tej chwili 89 lat – czyli kwestia jego sukcesji, tworzą sytuację bardzo nieprzewidywalną. W jakim kierunku ona będzie ewoluować? Trudno powiedzieć.

Głównym wyzwaniem jest obecnie zarządzanie sytuacją w taki sposób, by przede wszystkim oddalić ryzyko powrotu do militaryzacji programu nuklearnego Iranu. W tym kontekście ważne są zabiegi Europy, także Polski, na rzecz utrzymania JCPOA. Ale JCPOA zakłada również bilans zysków po stronie irańskiej. Irańczycy oddali program militarny, ale powiedzieli: Europo, współpracuj z nami gospodarczo. Wprowadzenie sankcji amerykańskich spowodowało jednak, tak jak wspomniałem, odcięcie Europy od takiej współpracy, tzn. od kanałów i rozliczeń bankowych, od możliwości zakupu ropy, od możliwości inwestowania w sektor transportowy. To zaś spowodowało pogłębienie problemów wewnętrznych w gospodarce irańskiej i dewaluację riala – rial w przeciągu pół roku, 6 miesięcy, stracił 2/3 swojej wartości. Pogłębiły się problemy sektorów przemysłowych w Iranie, szczególnie tych, które bazowały na imporcie, czyli wytwarzały produkt uszlachetniony. Nastąpił spadek jakości usług publicznych, np. transportu, z powodu braku części zamiennych. Zamykane są sklepy, zamykane są przedsiębiorstwa, dlatego że Iran nie może importować, a nie może importować dlatego, że kontrakty są denominowane głównie w rialu. Co więcej, rząd wprowadził obowiązkowy, że tak powiem, rozdzielnik, jeśli chodzi o rozliczenia riala w walucie twardej, czyli w wymiennej walucie, w euro czy dolarze, i te wartości są na tyle niekorzystne, że po prostu większość europejskich przedsiębiorców zrezygnowała z tego rynku, mimo że Europa wprowadza mechanizm wymiany barterowej – Instex. Ten mechanizm wymiany barterowej został powołany pod koniec stycznia. Na razie jest jeszcze we wstępnym stadium tworzenia, tzn. została powołana spółka, został powołany zarząd, rada nadzorcza, kapitalizacja tej spółki to na razie kilka tysięcy euro, ale w niedługim okresie ma to być podwyższone do 100 tysięcy, później do kilkuset tysięcy. Ale wciąż widoczny jest ten wspomniany ekonomiczny i psychologiczny efekt sankcji amerykańskich. W związku z tym uważamy, że ten system wymiany barterowej Instex nie będzie mechanizmem w jakimś znaczącym stopniu rekompensującym straty związane z wprowadzeniem sankcji, ale będzie bardzo wyraźnym gestem politycznym.

Tak, w dużym skrócie, wygląda sytuacja międzynarodowa Iranu. A zatem jeżeli przyjdzie mi pełnić funkcję ambasadora RP w tym państwie, będziemy musieli – czyli ja wspólnie z placówką – uwzględniać te wszystkie ograniczenia, szczególnie jeśli chodzi o współpracę gospodarczą. Ale uważam, że dzisiaj konieczne jest przede wszystkim podtrzymanie kontaktów politycznych, odbudowa kontaktów politycznych. W ramach przedbiegu do konferencji miały miejsce konsultacje polityczne na szczeblu wiceministra spraw zagranicznych. Takowe zostały zapowiedziane też po zakończeniu konferencji. Rozważana jest również wizyta ministra Czaputowicza w Teheranie. Jeżeli do tego dojdzie, oczywiście będzie to znakomity gest, który pokaże pewną naszą otwartość, gotowość do dyskusji, do debaty, również do tego, żeby wsłuchiwać się w argumenty Teheranu i w jakiś sposób uwzględniać je w tych debatach, które są toczone w Europie czy między Europą a Stanami.

Jeżeli chodzi o kwestię współpracy gospodarczej, to, tak jak wspomniałem, Iran to ciekawy, choć trudny rynek. Ale w obecnych warunkach trudno jest mówić o rozwoju tych kontaktów. Chcę podkreślić, że od 2015 r. poprzez 2016 i 2017 te kontakty gospodarcze rozwijały się bardzo dynamicznie – na przestrzeni 2 lat obroty wzrosły 3-krotnie. Kilkanaście polskich firm rzuciło tam kotwice – ustanowiło biura, przedstawicielstwa, zainwestowało pieniądze. Zmiana tych uwarunkowań spowodowała, że większość firm zrezygnowała ze stałej obecności. Wycofali się przede wszystkim nasi główni gracze, czyli PKN „Orlen”, „Lotos”, PGNiG, KGHM, „Famur”, „Lot”. Ale wszystkie te firmy bardzo chcą wrócić na swoje poprzednie miejsce, głównie firmy energetyczne, dlatego że w tym sektorze widzimy największe możliwości – chodzi tu przede wszystkim o import węglowodorów, import ropy. Wycofały się również nasze stocznie, wycofały się też firmy z sektora rolno-spożywczego. Po konsultacjach z biurem ZBH w Teheranie – które funkcjonuje – mam wrażenie, że firmy te stoją w blokach startowych i chętnie wrócą na ten rynek. Dlatego zadaniem ambasady będzie podtrzymywanie dialogu i typowanie tych obszarów, tych nisz, które będzie można zagospodarować w momencie, kiedy te ograniczenia ustaną – oczywiście z uwzględnieniem wrażliwości związanych z naszą współpracą ze Stanami Zjednoczonymi. To znaczy nasza działalność oczywiście nie może godzić w interes bezpieczeństwa czy w interesy ekonomiczne Stanów Zjednoczonych.

Wysoka Komisjo, poza kwestiami politycznymi oraz gospodarką ważnym obszarem współpracy z Iranem jest kultura. W ostatnich 2 latach działalność placówki, jeśli chodzi o promocję kulturalną czy w zakresie dyplomacji publicznej, koncentrowała się na promocji wydarzeń historycznych, głównie siedemdziesiątej piątej rocznicy ewakuacji Polaków do Iranu. W minionym roku wątkiem przewodnim było stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Te działania odbiły się bardzo szerokim echem w irańskich mediach i wśród środowisk opiniotwórczych. Na rok bieżący planujemy promocję polskiej sztuki – filmów, fotografii, designu, architektury – oraz dorobku polskiej iranistyki. W ostatnich tygodniach napotykamy pewne problemy związane z oficjalnym stanowiskiem władz Teheranu wobec konferencji warszawskiej, ale sądzę, że w tym obszarze współpracy kulturalnej, współpracy publicznej, współpracy think-tanków, w miarę szybko uda nam się powrócić do poziomu normalnej wymiany. Czyli dialog polityczny plus współpraca w tych najmniej kontrowersyjnych obszarach powinny dać nam lepszy start.

Plan na kolejne miesiące dotyczy powrotu do pracy nad umową międzyresortową we współpracy kulturalnej oraz powołania lektoratu języka polskiego na Uniwersytecie Teherańskim. Jako ambasador będę zabiegał o to, żeby w tym roku w miarę możliwości te plany zostały zrealizowane.

Tak jak wspomniałem, wyrażam nadzieję, że pomimo istniejących napięć Iran podtrzyma wolę stałych i regularnych kontaktów. Odwołuję się tu do deklaracji uznających Polskę za jednego z najważniejszych partnerów w Europie. Takie deklaracje zostały zgłoszone w trakcie wizyty ministra Langa w Teheranie. Teheran zaznacza, że gotów jest rozwijać wszechstronną współpracę z nami. Oczywiście odwzajemniamy to pragnienie, ale, tak jak wspomniałem, jest tutaj do wykonania pewna praca, przede wszystkim jeśli chodzi o obszar dialogu politycznego. Liczę, że do końca półrocza uda nam się wypracować przestrzeń, która pozwoli nam przynajmniej część tych zarysowanych planów zrealizować.

Szanowni Państwo, Wysoka Komisjo, chciałbym zakończyć moje wystąpienie 3-punktowym podsumowaniem.

Po pierwsze, skala i różnorodność współpracy dwustronnej będą w bliskiej perspektywie uzależnione od woli stron co do odbudowy zaufania, a w średniej i dalszej perspektywie – od rozwoju sytuacji międzynarodowej Iranu, w tym przede wszystkim relacji z USA.

Po drugie, oba kraje wielokrotnie deklarowały wolę współpracy w szerokim spektrum spraw, z gospodarką na czele. Należy więc uczynić możliwie wszystko, by stworzyć warunki do realizacji takiego scenariusza. Najpilniejszym zadaniem jest tu powrót do dialogu politycznego, dialogu na wysokim szczeblu, po konferencji bliskowschodniej.

Po trzecie, niezwykle ważna będzie aktywność placówki w sferze analizy sytuacji regionalnej, w tym w celu poszukiwania pól współpracy wielostronnej – współpracy, która pozwoliłaby na budowanie trwałych sieciowych powiązań wiążących Iran z państwami spoza regionu. Miałyby one być przeciwwagą dla dominujących obecnie w regionie Rosji i Chin.

Na tym chciałbym zakończyć. Dziękuję paniom i panom senatorom za uwagę i pozostaję do państwa dyspozycji.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuje bardzo.

Senator Majer.

Senator Ryszard Majer:

Panie Przewodniczący! Szanowni Państwo!

Pan ambasador bardzo szeroko przedstawił i sytuację Iranu, i swoją misję, która nie będzie łatwa ze względu na warunki obiektywne, które w tej chwili się realizują. Ja rozumiem, że szukamy tu jakby trzeciej drogi między tym, co robią Stany Zjednoczone jako nasz najpoważniejszy sojusznik, a tym, co możemy zrobić. Pan ambasador raczył użyć tu takiego bardzo ładnego sformułowania: że Iran wspiera aktorów niepaństwowych, zewnętrznych – czyli, nazywając to po imieniu, wspiera terroryzm. Ja przypominam sobie spotkanie z przedstawicielami Knesetu, jakie kiedyś mieliśmy, i oni w bardzo obrazowy sposób mówili, że każda śrubka sprzedana do Iranu, każda wymiana gospodarcza z tym państwem powoduje wzrost zagrożenia bezpieczeństwa państwowego. To wpływa, jak myślę, na trudną sytuację w relacjach z tym partnerem.

Pan ambasador mówił też o pewnych marginesach szczytu bliskowschodniego. Gdyby pan zechciał nieco więcej powiedzieć, jakie tu mogą się pojawić zagrożenia… Bo rozumiem, że współpraca gospodarcza jest w tej chwili bardzo ograniczona, zminimalizowana i z tego, co pan mówił, wynika, że jakiś szybki i dynamiczny rozwój jej nie nastąpi. Jaki więc może pojawić się tu ewentualny czarny scenariusz po tym szczycie bliskowschodnim? Czy Iran jeszcze bardziej się, że tak powiem, usztywni i jakby zredukuje kontakty z Polską? To jest jedno.

W przypadku Iranu mamy też do czynienia z dość aktywną opozycją, też niepaństwową opozycją antyirańską. Jest Marjam Radżawi, która bardzo aktywnie działa i pokazuje sytuację, odmalowując w dość czarnych barwach życie Irańczyków. W dokumentach, które ta opozycja przedstawia, mówi się, że oni są więzieni, że cały czas dokonywane są tam morderstwa polityczne. A więc ta sytuacja jest złożona. Ale jednocześnie irański ruch oporu ma dosyć mocne wsparcie Stanów Zjednoczonych w tym, co robi – a przynajmniej tak to wygląda. Może by pan ambasador był łaskaw powiedzieć o tym, o roli tego partnera, też jakby niepaństwowego aktora w polityce publicznej.

Jest też to, o czym pan ambasador raczył powiedzieć w ostatnim stwierdzeniu – to, że ta negatywna relacja ze Stanami Zjednoczonymi może jak gdyby wzmocnić interesy rosyjskie. Czy w tej chwili państwo irańskie jakby chłonie to, co mówi Rosja, i czy rzeczywiście Irańczycy rozwijają interesy z Rosjanami? Czy może Iran idzie swoją drogą i Rosjanie są jakby tolerowani, ale nie są aż tak bardzo słuchani? To kilka refleksji.

Przewodniczący Marek Rocki:

Bardzo proszę.

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Islamskiej Republice Iranu Maciej Fałkowski:

Dziękuję bardzo. Dziękuję za bardzo ciekawe pytania.

Jeśli chodzi o konferencję i ten wspomniany margines, to konferencja oczywiście sama w sobie nie jest wydarzeniem antyirańskim. Zapraszamy blisko 60 delegacji wysokiego szczebla z państw, które prowadzą suwerenną politykę wobec Bliskiego Wschodu. Konferencja może być kanwą, acz wywiady dawane mediom, telewizji, prasie mogą być okazją do tego, żeby retorykę antyirańską jeszcze bardziej podkręcać. Na to się nakłada niestety okres wyborczy w różnych państwach. A więc ta konferencja może być kojarzona z takim jakby wiecowaniem antyirańskim. Niestety w mediach międzynarodowych dominuje właśnie taka zbitka: konferencja antyirańska. Mimo oczywiście zaprzeczenia, mimo składanych dementi, mimo deklaracji i oficjalnych oświadczeń, jest to wydarzenie postrzegane jako wydarzenie o, powiedzmy, określonym profilu. Ale w zamiarze ma to być oczywiście wydarzenie, które ma dawać przegląd różnorodności stanowisk. Bo trudno zestawiać np. stanowisko Turcji ze stanowiskiem Stanów Zjednoczonych czy Niemiec ze stanowiskiem Waszyngtonu.

Wspomniał pan o Ludowych Mudżahedinach Iranu – opozycji uznawanej przez Stany Zjednoczone za opozycję demokratyczną, którą oni w istocie nie są. Ludowi Mudżahedini Iranu są ugrupowaniem o charakterze, można powiedzieć, bardziej sekty religijnej. Małżeństwo Radżawi powołało tę grupę opozycyjną do życia jeszcze za czasów szacha. Oni wzięli udział w rewolucji i był to udział bardzo wyraźny, bardzo znaczący. Przyciągali głównie młodych lewicujących intelektualistów, studentów. Mieli biura na uniwersytetach, na kampusach. Później jednak przegrali walkę o władzę z Chomejnim i Chomejni zaczął ich tępić. W związku z tym zostali oni zmuszeni do emigracji i ich część została przyjęta przez Irak Saddama Husajna, gdzie otrzymali wsparcie wojskowe, wywiadowcze i wzięli udział w wojnie z Iranem po stronie Iraku. Byli więc swoistą forpocztą, pewnym wywiadem pola walki, który odegrał bardzo złowrogą rolę w tej wojnie. Oni są postrzegani w Iranie – mówię tutaj o bardzo powszechnie podzielanej opinii – jako zdrajcy, jako ktoś… Nie wiem, jak można to… Można by ich porównać do RONA w Rosji. A trudno przedstawiać RONA jako coś alternatywnego wobec Związku Radzieckiego, to w ogóle nie wchodzi w rachubę. Tak samo Ludowi Mudżahedini Iranu postrzegani są w Iranie. W związku z tym każda ich publiczna obecność w Warszawie przy okazji tej przyszłej konferencji będzie odbierana jako w pewnym sensie potwarz albo despekt. I musimy mieć co do tego jasność.

Wspomniał pan jeszcze o tym… Pytał pan, czy Rosja i Chiny efektywnie wykorzystują swoje szanse. Oczywiście.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Faktem jest, że Rosnieft wycofał się z inwestycji w Iranie. Ale też Iran został w pewnym sensie pozostawiony bez możliwości kooperacji z krajami Europy czy Azji – bo przecież sankcjom towarzyszyła bardzo aktywna kampania dyplomatyczna skierowana na to, żeby tradycyjni odbiorcy ropy naftowej z Iranu, tacy jak Indie, Korea, Tajwan, Japonia, Turcja, Grecja, Włochy, obniżyły ilość zakupów, zredukowały je do zera w perspektywie roku. I to powoduje, że te kraje, które są na drugim biegunie, jeśli chodzi o politykę transatlantycką, czyli Rosja i Chiny, będą wykorzystywać tę przestrzeń i będą ją zagospodarowywać. Potencjalnie oczywiście zagrożenie jest takie, że ta dwubiegunowość – bo Turcja też nie prowadzi przyjaznej polityki, jeśli chodzi o Stany Zjednoczone – będzie się na Bliskim Wschodzie umacniać. To jest jedna sprawa.

I druga sprawa. Jest pytanie, jak zareaguje na to scena wewnętrzna, dlatego że ta grupa reformatorów – przy wszystkich zastrzeżeniach do ich reformatorskiego podejścia – reprezentuje politykę stopniowego otwierania się. Jeżeli nastąpi zmiana po wyborach, demokratycznych bądź co bądź – to jest demokracja bardzo ograniczona, ale mimo wszystko wyborcy tam mają prawo zadecydować: tym razem oddajemy głos na ludzi, którzy są kojarzeni bardziej ze stylem Ahmadineżada niż ze stylem Rouhaniego – to wtedy zatoczymy koło i wrócimy do momentu, powiedzmy, z roku 2012, kiedy te relacje z Iranem były bardzo napięte i gdy wszystkie dyplomacje starały się znaleźć jakiś sposób na to, żeby dialog, przynajmniej w minimalnej skali, utrzymać. Ale tak na dobrą sprawę to zmiana na stanowisku prezydenta spowodowała, że Iran się otworzył i że w przeciągu 2 lat doprowadzono do przyjęcia porozumienia nuklearnego.

A zatem jeśli chodzi o współpracę z Rosją i Chinami, to ona nie będzie realizowana jakoś gwałtowanie, ale stopniowo i konsekwentnie. Czy Iran jest spolegliwym partnerem tych krajów? Nie. Rosja jest kojarzona jako agresor, Rosja jest kojarzona jako kraj, który wielokrotnie ingerował, przede wszystkim obalił szacha, wywołał zamieszanie, które wykorzystali Brytyjczycy, ustanawiając monarchię, był również krajem wrogim w okresie rządów szacha, bo wtedy Iran był bliskim sojusznikiem Stanów i Izraela. To pokazuje paradoks, a mianowicie to, że Stany i Iran de facto nie mają sprzecznych interesów, podobnie jak Izrael, ale polityka gdzieś spowodowała, że nie tylko zostały wykreowane konflikty, ale też były one bardzo skutecznie podtrzymywane. Na to nakłada się wiele przyczyn. Sama struktura państwa, jego polityka wewnętrzna, polityka zewnętrzna, ideologia, filozofia wymagają obecności zewnętrznego wroga. Doświadczenia, jeśli chodzi o wojnę z Irakiem, doświadczenia, jeśli chodzi o współpracę z państwami europejskimi – tutaj sięgam już do czasów Mosaddegha, do obalenia rządu premiera, który był uznawany za demokratę, w wyniku porozumienia się różnych, że tak powiem, sił europejskich i amerykańskich – powodują dużą nieufność. I ten brak zaufania, ta nieufność jest, moim zdaniem, głównym wyzwaniem, główną blokadą. Jeżeli jednak dialog polityczny będzie mądrze, umiejętnie prowadzony, to może dać nam niezwykle pozytywny, zaskakujący efekt. Ale naprawdę jest tu do wykonania ogromna praca, niezwykle konsekwentna, i do tego trzeba podejść z dużą pokorą.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Senator Wach.

Senator Piotr Wach:

Panie Ambasadorze, bardzo dziękuję, to było bardzo interesujące wystąpienie, a właściwie objaśnienie sytuacji. Jednocześnie rola pana placówki i polityki polskiej w tym zakresie jest niezwykle trudna i będzie wymagać szczególnych umiejętności, bo z trudności, które są, należy wybrnąć. To jest właściwie rynek i kierunek, który ma nieporównywalnie większe potencjalne możliwości niż każdy inny, o którym tutaj mówimy, oczywiście poza Unią Europejską, czyli jeżeli chodzi o kraje trzecie. Sytuacja jest bardzo trudna i próby takiego objaśniania, objaśniania naszego stanowiska i objaśniania roli tej konferencji wschodniej są jak najbardziej wskazane, aczkolwiek trudno powiedzieć, czy również skazane na powodzenie.

Jeżeli chodzi o sprawy militarne i kwestię porozumień, to wydaje się, że w długiej perspektywie są one skazane na niepowodzenie w tym sensie, że Iran pod względem zarówno potencjału naukowego, ludnościowego, jak i ambicji właściwie w taką stronę zmierza. I na razie na pewno będzie rozwijał środki przenoszenia, dlatego że one służą zarówno programom kosmicznym, jak i broni konwencjonalnej, a w ostateczności, jak będzie trzeba, to mogą one przenosić to, co się da, w tym broń jądrową – i w tej kwestii nie można mieć żadnych złudzeń.

Iran jest krajem z bardzo rozwiniętą i dobrą nauką. Ja, działając na moim polu, które nie jest polem typu jądrowego, niemniej jednak inżynierskiego w zakresie elektrotechniki, automatyki itp., bardzo wysoko cenię irańskie uniwersytety i rezultaty tam osiągane, jak również to, że jest to jeden z krajów islamskich, który w pełni dopuszcza kobiety do badań, do uniwersytetu, do działania. I rezultaty tego są. Dlatego w tej kwestii nie można być naiwnym, trzeba działać umiejętnie. Ale kraj o takim potencjalne ludnościowym, naukowym i ambicjach właściwie nie odstąpi od tego, co ma. I my musimy umieć w tym wszystkim prowadzić dobrą politykę i umiejętnie kluczyć, wykorzystując możliwości, które są. Wydaje mi się zresztą, że pan mniej więcej to powiedział, tylko w bardzo oględny sposób. Ale chciałbym, żeby pan ocenił również tę perspektywę, że tak powiem, naukową, kwestię współpracy naukowej itd., bo takie elementy też istnieją, aczkolwiek w tej chwili, wobec tak skomplikowanej sytuacji, stanowi to margines i nikt tak bardzo tym się nie przejmuje, gdyż są ważniejsze sprawy, że tak powiem, na pierwszym planie.

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Islamskiej Republice Iranu Maciej Fałkowski:

Dziękuję bardzo, Panie Senatorze.

Tak jak pan senator powiedział, w tej chwili ta współpraca naukowa będzie ograniczona. Ona będzie ograniczona z dwóch powodów. Po pierwsze, w dziedzinach technicznych ta współpraca naukowa bardzo często postępuje za współpracą gospodarczą. Nasze główne inwestycje czy główne projekty akwizycyjne dotyczyły branży przemysłowej, za tym mogła pójść nauka i wspólne badania – i miałoby to sens. Mogła to być nauka postępująca, czyli, powiedzmy, badania stosowane, postępujące za projektami, np. dotyczącymi modernizacji infrastruktury przesyłowej, wydobywczej, przetwórczej, związanej z automatyką – to też, jak najbardziej. Ale jeżeli ta przestrzeń współpracy gospodarczej zostanie zamknięta, to pozostaną nam nauki humanistyczne. Mamy tu…

(Głos z sali: Historię.)

…tak, historię, jest to też współpraca w dziedzinie archeologii, w dziedzinie ochrony zabytków. To też jest instrument w dyplomacji, w polityce. Tzn. jeżeli nie możemy się angażować politycznie, gospodarczo, wojskowo, to angażujemy się tam, gdzie możemy tworzyć relacje oficjalne, czyli na linii urząd – urząd, ministerstwo – ministerstwo, gdzie podpisywanie umowy itd., bo to nam daje pewną tkankę, przyczółek, co później można też rozwijać.

Wspominał pan o tym, że nie można odmawiać Iranowi ambicji i aspiracji. Z jednej strony tak, ale z drugiej strony powszechne oburzenie budzi zachowanie Iranu w regionie. To nie dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych, to dotyczy również Unii Europejskiej. Ostatnie konkluzje Rady, które zostały przyjęte na początku tego miesiąca, bardzo dokładnie wymieniają te obszary, co do których Europa – Europa jako najbardziej, że tak powiem, znaczący, najważniejszy w tej chwili, globalny adwokat Iranu – ma zastrzeżenia. I trzeba jakoś się z tym uporać. Gdzie leży problem? Problem leży oczywiście w modelu rozwojowym tego państwa. I dopóki model rozwojowy Iranu, ten model forward defence, będzie zakładał wspieranie się aktorami niepaństwowymi, jakkolwiek ich sklasyfikujemy – nawiasem mówiąc, Unia Europejska i Stany Zjednoczone różnie podchodzą do tego, szczególnie jeśli chodzi o Hezbollah – dopóty ten problem będzie istniał.

Moim zdaniem to jest… To, na ile władze Iranu będą otwarte na współpracę z Bankiem Światowym, z OECD, z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, odpowie nam też na pytanie, jak Irańczycy zamierzają zarządzać swoimi największymi zasobami. Oni mają świetne uczelnie, mają zasoby naturalne, mają ropę, która przekłada się na czysty przychód do budżetu państwa, a więc łącząc te wszystkie elementy, mogą rzeczywiście stać się państwem, które osiąga znakomite efekty, jeśli chodzi o rozwój gospodarczy i społeczny. Ale też chodzi… Pytanie jest o to, czy oni chcą się wewnętrznie reformować. Jeżeli spojrzymy na strukturę wewnętrzną tego państwa, to gwarantuję, że zauważymy, iż nawet 6-stronicowy opis niczego nie rozjaśni. To wszystko jest bardzo skomplikowane, tam jest szereg różnych środowisk, wpływów, ośrodków, osób, które podejmują decyzje, grup interesów itd., itd., tak że jest to temat niezwykle, że tak powiem, trudny i skomplikowany. Iran gdzieś się zamknął w tym systemie i tkwi w stagnacji. Nie jest w stanie się z tego wyplątać. Problemem jest m.in. kontrola Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej nad głównymi gałęziami przemysłu. Tzn. 40% gospodarki jest kontrolowane przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Wejście tam teraz z inwestycją wiąże się z tym, że my nie znamy środowiska konkurencyjnego. No bo jak je mierzyć? Czy to jest konkurencja wewnętrzna? Kto jest tym konkurentem? Czy pewność obrotu gospodarczego jest wysoka, czy niska? Czy nie zmienią nam stawek vatowskich? Czy nie zmienią nam ceł? A takie rzeczy przecież się dzieją. I to jest problem jakby endogeniczny. Przecież polscy eksporterzy musieli korzystać z pośredników w Azerbejdżanie i w Turcji, żeby przewozić przez granicę irańską towary, dlatego że polskie dokumenty celne były powodem do jakichś prób manipulacji. Czyli problem Iranu jest, moim zdaniem, w pierwszej kolejności problemem endogenicznym, wewnętrznym. Na ile Iran będzie chciał się jako republika islamska reformować? Moim zdaniem przesłanki ku temu są, bo społeczeństwo jest, wbrew pozorom, społeczeństwem bardzo egalitarnym i bardzo niereligijnym, czyli…

(Głosy z sali: Sekularnym. Sekularnym.)

…tak, sekularnym. Przepraszam, uciekło mi to słowo.

(Głos z sali: Świeckim.)

Świeckim. A więc przesłanki ku temu są. Tzn. gros społeczeństwa irańskiego to są ludzie młodzi, między dwudziestym a trzydziestym rokiem życia. Bezrobocie w tym segmencie wynosi 40%. To znaczy, że jest co robić, jest co robić. Tylko jest oczywiście pytanie do Iranu, jak będzie chciał wprząc w model rozwojowy wszystkie te zasoby, które ma, a właściwie jest ich w bród. Ale są też inne, poza bezrobociem, problemy. Tak jak wspomniałem, jest problem spadku jakości usług publicznych, ale są też zmiany klimatyczne, i to bardzo poważne zmiany klimatyczne, które powodują wewnętrzne migracje, czyli jest napór na północ. Do tego dochodzą susze, do tego dochodzi niska jakość powietrza, wód itd., itd. A więc moim zdaniem Iran rzeczywiście znalazł się niestety na zakręcie.

Moim zdaniem Europa jest tą trzecią ścieżką i współpraca z Europą byłaby dla Iranu chyba najbardziej bezpieczna, najbardziej pewna. No ale faktem jest, że Unia Europejska podtrzymuje swoje zastrzeżenia i z nich nie zrezygnuje. To można obserwować na spotkaniach FAC w Brukseli, to można obserwować również na spotkaniach Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdzie państwa sygnatariusze JCPOA zabierają głos momentami ostrzejszy nawet od głosu Stanów Zjednoczonych. To być może jest paradoks, ale tak też było. To być może był głos w obronie JCPOA, żeby Iran nie przesadzał z testami balistycznymi, żeby był bardziej transparentny, żeby był bardziej kooperatywny. No ale jesteśmy tam, gdzie jesteśmy.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Senator Stanisławek.

Senator Andrzej Stanisławek:

Dziękuję bardzo.

Przysłuchując się temu, co pan mówił, widzę, że pan jest bardzo dobrze zorientowany w tematyce, i w historii, i w gospodarce. Ale ja zwróciłem uwagę na jeden element, o którym pan powiedział: zobaczymy, jakie będą efekty konferencji w Warszawie. To tak jakby z tego wynikało, że my nie nawiązaliśmy dobrego kontaktu dyplomatycznego, nie rozmawialiśmy o tym, zaskoczyliśmy Teheran konferencją. Zmieniła się narracja, tzn. że to już nie jest konferencja o Iranie, tylko o problemach bliskowschodnich. I z tym się wiąże pierwsze pytanie: czy nie uważa pan, że nasza dyplomacja była tu troszeczkę jakby mało adekwatna do sytuacji? To jest pierwsze pytanie.

Drugie pytanie. Sam pan powiedział, że polskie firmy, które były w Iranie, zatrzymały swoje inwestycje, wycofały się. Jak ocenia pan nasze straty, które ponieśliśmy ze względu na politykę Stanów Zjednoczonych w stosunku do Iranu? Dziękuję.

Przewodniczący Marek Rocki:

Proszę.

Kandydat na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Islamskiej Republice Iranu Maciej Fałkowski:

Dziękuję bardzo, Panie Przewodniczący.

Dziękuję bardzo, Panie Senatorze, za te dwa pytania. Odpowiadam… Chciałbym doprecyzować. To nie chodzi o efekt konferencji bliskowschodniej, bo to mamy pod kontrolą. Będzie efekt oficjalny, tzn. oświadczenie, że strona polska jako współgospodarz… Panujemy… Pytanie jest, jakie będą reakcje Teheranu na tę konferencję, a te reakcje będą zależały – paradoksalnie – od sytuacji na scenie wewnętrznej. Czyli im bardziej obecne władze będą potrzebowały sygnału, że są asertywne, że bronią dobrego imienia Iranu, tym większe będzie prawdopodobieństwo, że ta reakcja będzie ostrzejsza. Jeżeli sytuacja nie będzie tego wymagała… A liczę tu na pragmatyzm strony irańskiej i na nasze dobre relacje, dobry dialog z Irańczykami. On odniósł już skutek, tzn. w naszym rozumieniu ta konferencja od samego początku nie miała być konferencją antyirańską, bo to miała być konferencja, która ma gromadzić szeroki wachlarz różnych, że tak powiem, graczy międzynarodowych, państw, które reprezentują swoją suwerenną wizję relacji z Bliskim Wschodem, w tym z Iranem. I musimy przyznać, że w gronie 60 państw trudno jest narzucić jedną narrację. Bo jak ją zrobić? Tak jak wspomniałem, trudno zestawiać Czechy z Francją, Francję z Wielką Brytanią i ze Stanami Zjednoczonymi – mimo że oczywiście pewne wspólne punkty między nimi są, wspólne płaszczyzny jak najbardziej są. Ale np. Turcję czy raczej Ankarę i Waszyngton to już… Tu już będą dwie różne wizje. A więc ta konferencja sama w sobie oczywiście nie będzie antyirańska. Ona nawet ze względu na swój program, na akcenty, które kładziemy – na problemy systemowe regionu, nieprzypisane konkretnie do państw, ale systemowe problemy regionu – da nam raczej przegląd tego, jak państwa widzą tę sytuację en bloc, tak całościowo.

Czy Iran jest częścią tego problemu? Oczywiście. Przecież tego nie możemy unikać. Tak jest. Mamy wojnę w Syrii, mamy sytuację w Libanie, mamy napięcia wewnętrzne w Iraku, mamy wojnę, którą niektórzy nazywają proxy war, w Jemenie itd., itd. Ale są tam też inni gracze, są tam też inne pieniądze, są tam też inne interesy. Nie wykluczam takiej jednowektorowej, płaskiej, że tak powiem, konkluzji, która wskazywałaby jakieś jedno winne państwo, ale też mamy świadomość niezwykle skomplikowanej sytuacji i różnych współuzależnień w tym regionie. To jest po prostu zbyt skomplikowane, żeby na scenie międzynarodowej operować taką jakby krótką konkluzją, która wskazuje tylko jedno winne państwo. Czyli tego się nie obawiam. Obawiam się tego, jaka będzie reakcja Teheranu z uwagi na tamtejsze potrzeby wewnętrzne.

Jeśli chodzi o nasze zabiegi, to odbyły się wizyty, konsultacje na szczeblu wiceministrów, na szczeblu ambasadorów, na szczeblu zastępców ambasadorów. Strona irańska zna nasze stanowisko. Jak się do niego odnosi? Państwo doskonale wiecie, że politycy mają swoje potrzeby, mają swój elektorat, są w grze, stale w pewnym napięciu, więc operują informacją tak, że tak powiem, jak tego potrzebują. I tutaj… Tak jak wspomniałem, zobaczymy. Ja nie jestem w stanie tego przewidzieć.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Drugie pytanie pana senatora: jakie są straty? Ja sądzę, że te straty można liczyć raczej w setkach tysięcy złotych niż milionach. To nie są duże straty. Gros projektów to były projekty akwizycyjne, czyli do ich realizacji potrzebne było ustanowienie biura, zatrudnienie ludzi. Jeśli chodzi o projekty inwestycyjne, to nie było ich dużo. One były, ale nie było ich dużo. Najczęściej te straty będą związane z realizacją kontraktów denominowanych w rialu, który stracił na wartości. I te straty będą dość wyraźne, mogą sięgać wartości nawet połowy kontraktu. Firmy, które kontaktowały się z moim biurem, mówiły, że one jakby wliczają te straty w działalność związaną z Iranem, z którą wiążą nadzieje. Czyli firmy, które odniosły straty, bardzo często mówią: my chcemy w Iranie być, my się z tego Iranu fizycznie nie wycofujemy, nas szyld zostaje, redukujemy staff do jednej czy dwóch osób, ale my tam będziemy po to, żeby później zgarnąć pewną premię. I to jest bardzo mądre podejście, tzn. ono pokazuje pewną konsekwencję: to, że się dzieje wokół Iranu źle, to, że nie ma kanałów wymiany transferowej między bankami, to, że nie możemy zatem realizować współpracy, to, że rial jest w tej chwili w dołku, to wszystko nam utrudnia sprawę, bo my operujemy euro, wy – rialem, w związku z tym… Irańczycy to oczywiście rozumieją, bo to są ludzie, którzy znają swoją gospodarkę, swoją sytuację, ale też niezwykle cenią fakt, że Polacy tam przyjeżdżają, raz na jakiś czas się pojawiają, że nie wycofują się rychło z tego rynku itd., itd. Takie szybkie działania były charakterystyczne przede wszystkim dla dużych firm, dla firm, które miały ekspozycję na rynku amerykańskim. One oczywiście ze względów czysto wizerunkowych, ze względów bezpieczeństwa chciały uniknąć problemów ze Stanami, uniknąć tłumaczenia się, wyjaśniania, że to wszystko jest zgodne z sankcjami itd., itd. Przy czym nie dotyczy to tylko Polski. To dotyczy absolutnie całej Europy. Taka rejterada była widoczna wszędzie, bo były to firmy niemieckie, francuskie, włoskie, ostatnio też linie greckie zerwały współpracę z przewoźnikiem irańskim. A więc to jest, tak jak wspomniałem, efekt nawet nie tyle gospodarczy, ile psychologiczny. Wszystkie firmy, które mają ekspozycję na rynku amerykańskim, zadbały o to, żeby do minimum ograniczyć swoją obecność w Iranie. Firmy małe i średnie powiedziały: zaczekamy. Dziękuję.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo. Dziękuję bardzo za odpowiedzi na pytania.

Punkt 3. porządku obrad: spotkanie z kandydatką na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Argentyńskiej oraz w krajach dodatkowych akredytacji, w Republice Paragwaju oraz Wschodniej Republice Urugwaju Aleksandrą Piątkowską

Przechodzimy do spraw Ameryki Południowej.

Pani Ambasador, bardzo proszę.

Kandydatka na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Argentyńskiej oraz w Krajach Dodatkowych Akredytacji, w Republice Paragwaju oraz Wschodniej Republice Urugwaju Aleksandra Piątkowska:

Dziękuję bardzo.

Muszę powiedzieć, że po wysłuchaniu mojego poprzednika myślę sobie, że moja praca będzie o wiele…

(Głos z sali: W pani przypadku – szczęśliwe miejsce na świecie.)

Szczęśliwe miejsce na świecie, absolutnie tak. Chociaż każdy ma swoje problemy i każdy ma swój Mont Everest, a więc pewnie i ja napotkam na swojej drodze pewne wyzwania, ale na pewno nie tej rangi i nie takiej trudności jak w przypadku pana ambasadora.

Przede wszystkim serdecznie dziękuję za zaproszenie. Ja mam zaszczyt już drugi raz u państwa gościć i przedstawiać swój pomysł na pracę za granicą. Rzeczywiście w 2012 r. prezentowałam przed państwem swoją koncepcję pracy w Chile…

Przepraszam najmocniej za głos…

(Głos z sali: Ostre powietrze…)

Jest suche i trochę zimne. Tak że przepraszam najmocniej.

Jeśli mogę na początek porównywać te dwie zupełnie różne placówki, to powiem, że Chile wobec Argentyny i dodatkowych krajów akredytacji było krajem, że tak powiem, o wiele prostszym, być może łatwiejszym, plus miało ogromną inwestycję polską, czyli KGHM… Pani senator akurat też wspomniała tu o tej firmie. Ja chciałabym tylko powiedzieć, że rzeczywiście pewną siłą państwa, na pewno siłą ambasadora, jest to, jakie firmy za nim stoją, tzn. jak są silne, jak mocne są na rynku. Ja sama doświadczyłam takich bardzo pozytywnych elementów w Chile, w chilijskim Ministerstwie Górnictwa, w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, tzn. rzeczywiście liczono się bardziej z pozycją ambasadora kraju, który miał silną firmą na tamtejszym rynku.

Ale teraz mówimy o Argentynie, Paragwaju i Urugwaju. Oczywiście praca każdego z nas, każdego ambasadora, każdej placówki koncentruje się na kilku priorytetach, krąży wokół kilku spraw. I ja pewnie nie wybiegnę bardziej niż inni kandydaci poza te stanowiska, mówiąc, że są to oczywiście kwestie gospodarcze, kwestie obrotów handlowych, ich zwiększenia. Taka współpraca jest utrzymana ze wszystkimi 3 krajami mojej ewentualnej przyszłej akredytacji, z tym że rzeczywiście obroty handlowe w Argentynie wyglądają, powiedziałabym, najlepiej, bo jest to ok. 1 miliarda dolarów, później mamy Urugwaj – ok. 75 milionów dolarów, i Paragwaj – ok. 160 milionów dolarów. Jednak przy bardzo słabym, minusowym… To znaczy saldo jest na naszą niekorzyść. A więc tu rzeczywiście jest pole do działania i to na pewno będzie jednym z moich zadań.

Druga sprawa to oczywiście kwestie polityczne. Wszystkie te 3 kraje prowadzą bardzo intensywne działania na arenie międzynarodowej, ale przede wszystkim na arenie regionalnej, dlatego kwestia Polski na pewno nie jest dla nich priorytetem. Ale my będziemy się bardzo starać, zarówno… Staramy się nadal, ale będziemy jakby… Będę walczyła o to, żeby ten polityczny aspekt naszych relacji, a więc nasze wizyty, ewentualne umowy, jakieś memoranda… żeby to prowadzić i żeby każdy z tych krajów oczywiście miał niejako z tyłu głowy wizję Polski jako ważnego partnera również w relacjach politycznych.

Oczywiście, tak jak mówiłam, każdy z tych krajów prowadzi własną politykę, ale omawiając pewne elementy rozbieżne między nimi, zauważmy ostatnią dramatyczną sytuację w Wenezueli. Przy czym Argentyna, Urugwaj i Paragwaj przedstawiają kompletnie inne podejścia do tej sytuacji. Argentyna rzeczywiście obecnie uznała tego tymczasowego czy, jak to się mówi, raczej przejściowego – o, właśnie, przejściowego – prezydenta Wenezueli Juana Guaidó. Urugwaj stara się być bardzo neutralny, prowadząc m.in. z Unią Europejską działania w komisji międzynarodowej do spraw, można powiedzieć, pojednania czy do spraw rozwiązania trudnej sytuacji, nie tylko politycznej, ale przede wszystkim humanitarnej tego kraju. Paragwaj z kolei kilka dni temu ogłosił kompletne desinteressement relacjami z Wenezuelą, wręcz zainteresowanie ich zerwaniem. A więc kompletnie… Mamy więc te 3 kraje, leżące na tym samym kontynencie, w pewnym ujęciu podobne do siebie, niemniej jednak w swoich politykach zagranicznych niezależne i prezentujące inne stanowiska.

Trzeci element, który jest nieodłącznym elementem bycia i ambasadorem, i posiadania placówki za granicą, to promocja Polski, pokazywanie naszych osiągnięć naukowych, badawczych, dbanie o dobry wizerunek naszego kraju, co też we wszystkich tych 3 miejscach… Może powiem tak: może nie będzie to trudne, dlatego że tam, szczególnie w Argentynie, ale również w Urugwaju, jesteśmy rzeczywiście dostrzegani pod względem bogactwa naszej kultury muzycznej, teatralnej, kinowej. Również Jan Paweł II to jest postać, którą doskonale w tych krajach, jeśli mogę tak powiedzieć, się prezentuje. I to jest czynnik, który zawsze może pomagać przedstawiać Polskę jako kraj, który również miał swój ogromny udział, poprzez postać Jana Pawła II, w kwestiach, powiedziałabym, kulturowo-religijnych.

Teraz chciałabym powiedzieć może coś konkretnego o wszystkich tych krajach i konkretnych działaniach.

Argentyna po 2015 r., a więc po przejęciu władzy przez prezydenta Macriego, jak się wydawało, nabiera, po pewnym okresie stagnacji, rozpędu, jeżeli chodzi o swoją działalność na niwie polityki zagranicznej i gospodarczej. I rzeczywiście z polityką zagraniczną tak się stało. Można by powiedzieć, że to, do czego doprowadził Macri, to rzeczywiście jest odbudowanie albo może odmrożenie relacji ze Stanami Zjednoczonymi oraz z Unią Europejską. Wizyta Baracka Obamy, spotkanie z Trumpem – to wszystko też pokazuje, że Stany Zjednoczone jak gdyby na nowo wkroczyły w politykę Argentyny. A co do wątku Unii Europejskiej, to Argentyna, która jest zresztą członkiem ugrupowania Mercosur, jest oczywiście żywotnie zainteresowana negocjacjami pomiędzy Wspólnym Rynkiem Południa a Unią Europejską, jeśli chodzi o umowę stowarzyszeniową.

Co ciekawe, Argentyna, mimo pewnego… może nie tyle zwrotu, ile rozszerzenia swojej polityki zagranicznej na Stany Zjednoczone czy pogłębienia relacji z Unią Europejską, nie odstąpiła od dobrych relacji, które miała za poprzedniego prezydenta, pani prezydent Kirchner, z Pekinem i z Moskwą. Szczególnie chodzi tu o relacje z Chinami, bo istotne są tu oczywiście kwestie gospodarcze. Chiny to jeden z 3 pierwszych partnerów Argentyny w wymianie handlowej i obrotach gospodarczych. Jest tam również oczywiście Brazylia, są Stany Zjednoczone, no ale Chiny zdecydowanie… To jest partner, z którym nie można nie rozmawiać czy nie można nie prowadzić wymiany gospodarczej.

Jeżeli chodzi o argentyńskie aspekty multilateralne, to powiem, że od wspomnianego roku 2015 właściwie do grudnia roku 2018 Argentyna rzeczywiście zaangażowała się bardzo na forach międzynarodowych – za chwilkę powiem też o kolejnej konferencji – co jest dla nas korzystne i zaraz powiem dlaczego. Ale najpierw chciałabym powiedzieć, że to właśnie w Buenos Aires było spotkanie WTO, w grudniu również w Buenos Aires mieliśmy spotkanie grupy G20, za chwilę, w marcu, będzie konferencja Sur-Sur dotycząca współpracy rozwojowej. A więc Argentyna to kraj postrzegany też na forach multilateralnych jako poważny partner. A dlaczego mówię, że to jest ważne dla nas? Dlatego, że my w wielu aspektach, właściwie prawie we wszystkich aspektach naszej polityki zagranicznej jesteśmy z Argentyną tzw. państwami like-minded, a więc istnieje bardzo duże pole do współpracy, do uzgodnień naszych stanowisk na forach międzynarodowych, do poparć w ONZ naszych rezolucji, również jeśli chodzi o wymianę np. poparć co do różnych starań Polski czy Argentyny w różnych instytucjach czy organizacjach międzynarodowych. I w tym aspekcie, jeśli chodzi o relacje polityczne, moja praca nie będzie łatwa, bo widzimy, że Argentyna bardzo się – przepraszam, kolokwialnie to powiem – rozpanoszyła i podjęła współpracę na wielu forach, z wieloma krajami. Ale właśnie tym bardziej praca placówki i moja będzie ważna. Bo musimy też przyznać, że rzeczywiście nie udało nam się zrealizować przez kilka lat… Wielokrotnie były odkładane wizyty ministra spraw zagranicznych Polski w Argentynie czy ministra Argentyny w Polsce. A więc tu rzeczywiście brakuje nam elementów politycznych. Były już wstępne rozmowy o wizytach prezydentów, bo minęło już chyba 24 czy 25 lat, gdy takich wizyt, prezydenta Argentyny w Polsce i polskiego prezydenta w Buenos Aires, nie było. I to też jest czynnik polityczny, który, jak uważam, powinien wybrzmieć. Mam nadzieję, że w ciągu mojej kadencji takie plany zostałyby zrealizowane. Ale rzeczywiście zakładam… W tym roku w październiku będą w Argentynie wybory, więc na pewno nie mówimy tu już o roku 2019. W przypadku Polski również, bo pewnie już jest zaawansowany proces kampanii wyborczej, a więc o tym nie mówimy, nie mówimy o takiej wizycie w tym roku. Mówię tu raczej o roku 2020 czy 2021, kiedy te wszystkie kwestie polityczne, w tym kwestia wyboru nowego prezydenta, się wyjaśnią. A jeżeli chodzi o… A, jeszcze może przekażę swoje dane. Otóż rzeczywiście była uzgodniona, ale nie została zrealizowana wizyta marszałka Senatu w Argentynie i Urugwaju. Tak że też w tym względzie jest dla mnie praca do wykonania. I chciałam zapewnić, że będę starała się doprowadzić do takiej wizyty.

Na pewno pracę może mi ułatwić powołanie komisji przyjaźni polsko-argentyńskiej i, odpowiednio, argentyńsko-polskiej. Ta nasza, polska, została utworzona w zeszłym roku. Ja uważam, że takie relacje są bardzo ważne. One być może nie są… Jest to poziom polityczny, ale takie komisje bardzo ułatwiają pracę ambasadora, bo bardzo często poruszają kwestie miękkiej współpracy, współpracy promocyjnej, współpracy naukowej, troszeczkę studenckiej, badawczej, a więc te grupy przyjaźni też mogą jak gdyby wspierać prace ambasadora.

Jeżeli chodzi jeszcze o te kwestie polityczne i Argentyny, to moim sporym zadaniem będzie, jak myślę, przyglądanie się i relacjonowanie relacji Argentyny z Wielką Brytanią, i to oczywiście nie tylko w kwestii brexitu, jeśli on dojdzie do skutku, ale także jeśli chodzi o Falklandy-Malwiny. My jako Polska absolutnie prezentujemy od lat stanowisko, że ten problem, spór, należy rozwiązać pokojowo. Nie jesteśmy, broń Boże, jakąś stroną tego sporu. Rzeczywiście pan prezydent Macri ostatnio spotkał się z panią Theresą May i te kwestie Falklandów-Malwinów zaczęły być… To znaczy może nie powiem „rozwiązywalne”, bo to nie jest tak, ale to napięcie, nagromadzone już przez lata wokół sprawy tych wysp, rzeczywiście znalazło pewne ujście m.in. w pozwoleniu – bo trzeba uzyskać pozwolenie – by Argentyńczycy odwiedzili groby poległych tam żołnierzy, np. groby na cmentarzu Darwin. Zresztą ostatnio – to jest informacja z wczoraj czy z przedwczoraj, czytałam ją w internecie – odnaleziono szczątki ciał 8 kolejnych żołnierzy argentyńskich, którzy będą tam pochowani. A więc wykonywane są przez obydwie administracje pewne gesty, które miałyby troszeczkę uspokoić sytuację pomiędzy Argentyną a Wielką Brytanią w tym kontekście.

Jeśli chodzi o sferę gospodarczą, to, tak jak powiedziałam, Argentyna jest teraz może w nie najlepszej kondycji, to prawda. Wydawało się, że po okresie stagnacji prezydent Macri i jego administracja będą działać bardzo prężnie na rzecz zmniejszenia deficytu budżetowego, na rzecz ograniczenia inflacji, i rzeczywiście pewne reformy zostały dokonane, ale one, powiedzmy szczerze, nie doprowadziły do jakiegoś wielkiego przełomu w gospodarce argentyńskiej. Doprowadziły wręcz do tego, że rząd Argentyny musiał poprosić Międzynarodowy Fundusz Walutowy o pożyczkę. Ta pożyczka została udzielona, jest to 57 miliardów dolarów, jest ona rozłożona na 3 lata. Ale już w tym roku Argentyna musi wykazać pewne pozytywne zmiany w kwestiach gospodarczych.

Jeżeli chodzi o moje działania, to one oczywiście… Była tu już zresztą króciutka dyskusja na temat zagranicznych biur handlowych Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, dodam więc, że takie biuro zostało utworzone też w Argentynie, w Buenos Aires. Ja uważam, że oczywiście zawsze są pozytywy i negatywy tego, że jest oddzielne biuro, że pracujący tam ludzie nie mają paszportów dyplomatycznych, że działają jak gdyby bardziej na zasadzie agencji handlowej niż działań dyplomatycznych. Ale nie wyobrażam sobie braku współpracy z tym biurem. Chociaż ja wierzę w kwestię relacji międzyludzkich, tzn. jeśli będą one dobre, jeśli obie strony wykażą inicjatywę – a ja na pewno tak zrobię – to, jak się wydaje, nie będzie tu problemu. Oczywiście zawsze jest margines związany z tym, o czym mówił pan ambasador, czyli z pewnymi ambicjami, być może z innymi wizjami. Ja uważam, że… To znaczy nie wydaje mi się w ogóle możliwe, jeżeli myślimy… Jeśli przyjdzie nam organizować jakąś określoną misję gospodarczą na dany temat – a ja bym bardzo tego chciała i chciałabym być tego uczestnikiem, nie tylko świadkiem – to, jak mi się wydaje, biuro, jako że oczywiście ma swoje zadania, będzie organizowało spotkania np. B2B, business-to-business, a moją rolą będzie przedstawienie rządowi Argentyny pewnych rozwiązań. Tak że…

(Wypowiedzi w tle nagrania)

Tak że wydaje mi się, że tu jest możliwa współpraca. A państwa latynoskie rzeczywiście bardzo, jeśli mogę tak powiedzieć, lubią obecność ambasadora czy ambasady w sytuacjach dotyczących kwestii gospodarczych. Oczywiście jeśli coś idzie dobrze, to idzie dobrze, ale z drugiej strony udział ambasadora rzeczywiście pokazuje to, że dana firma, dane przedsiębiorstwo to ktoś poważny, liczący się. Bardzo często jest to kwestia jedynie obecności czy zorganizowania jakiegoś lunchu dla zainteresowanych stron. Ale Chile, a przypuszczam, że Argentyna podobnie… To jest właśnie to, o czym mówił pan ambasador, tzn. że my tam musimy być, przynajmniej żeby wspierać na szczeblu rządowym takie negocjacje, a być może tylko początek rozmowy między firmami.

Jeżeli chodzi o to… Konkretów jest kilka, ale ja na pewno o tym… To znaczy my mamy w Argentynie inwestycje i nie należy o tym zapominać. Jest polska firma LUG SA, która inwestuje na rynku argentyńskim w oświetlenia. Oczywiście należy wspierać tę inwestycję, ale myślę też, że należy poszukać wokoło tej inwestycji pewnych możliwości dla innych firm polskich, które mogłyby być np. dostawcami, poddostawcami pewnych elementów w tej inwestycji.

Ale też ważne jest, moim zdaniem… Z mojego doświadczenia wynika również to, że bardziej do osiągnięcia dla Polski na tamtym rynku jest kwestia wejścia w regiony. I to nie jest tylko tak, że chodzi o, powiedzmy, poziom rządowy, tzn. o to, że przyjadą firmy, z którymi umówimy… czy z ministrami, a być może z jakimiś agendami gospodarczymi w Buenos Aires… Ja myślę, że to chodzi raczej o zbadanie sprawy – chociaż takie badanie już tam zostało przeprowadzone, i w placówce, i, jak przypuszczam, w biurze – i ustalenie, że kierujemy się do konkretnych regionów z konkretną ofertą, gdy wiemy, czego dany region potrzebuje. Myślę, że takie… Zdarzają się oczywiście pierwsze bardzo ogólne wizyty gospodarcze, służące dopiero wybadaniu sprawy. Zdarzają się. Ja nie jestem ich zwolennikiem, bo uważam, że pewna wiedza na terenie już istnieje, czy w placówce, czy właśnie w biurze handlowym, i już trzeba identyfikować konkrety. Bo zawsze, kiedy wchodzi w grę wielka, długa wyprawa, angażująca środki, w ramach której przyjedzie 20 osób, to ja nie do końca widzę wartość takiego dopiero rozpoznawania terenu. Myślę, że takie rozpoznanie terenu musi być po naszej stronie, i dopiero po tym etapie powinno być szukanie właściwych partnerów.

Jeżeli chodzi o trzeci priorytet działań w Argentynie, o którym mówiłam, a więc o promowanie dobrego wizerunku Polski i działań kulturalnych, osiągnięć naukowych, to rzeczywiście mamy wachlarz narzędzi, od oczywiście koncertów, dyskusji, seminariów. Ale na pewno mamy też na tej niwie i akademickiej, i naukowej, kilka podpisanych porozumień, z których na pewno trzeba uczynić narzędzie. Ostatnio, w 2016 r., zaistniało porozumienie pomiędzy Konferencją Rektorów Akademickich Szkół Polskich a argentyńskimi odpowiednikami, więc teraz należałoby to przekuć w jakiś konkret. Absolutnie zdaję sobie sprawę, że w tym przypadku nie jest tak, jak wtedy – a niektórzy ambasadorowie mają do tego szczęście – gdy w danym kraju jest wielu absolwentów po akademiach czy uczelniach w Polsce. No, Argentyna, a pewnie i cały ten region nie należy do takich krajów. Barierą istotną jest na pewno bariera językowa, tzn. oferowane tutaj kursy, studia bazują głównie na języku angielskim, więc to nie… No, w Chile na pewno to się nie sprawdzało, wymiana studencka była bardzo niska, chociaż jakaś jednak była. Uważam, że w Argentynie również to będzie trudne. Ale nie chciałabym, żeby to wspomniane porozumienie zupełnie odeszło w zapomnienie, bo to jest coś, na czym można bardzo dobrze budować współpracę.

Jeżeli chodzi o kwestie badawcze, to tylko 2 sprawy króciutko poruszę. Pierwsza to memorandum o współpracy badawczej w Antarktyce. Ja uważam, że to jest coś, co możemy promować i możemy patrzeć, gdzie polscy naukowcy, badacze, mogą zaistnieć, w tym również dla badań polskich lub we współpracy. Istnieje również, aczkolwiek jeszcze niepodpisane, tak jak rozumiem, memorandum o współpracy między agencjami kosmicznymi. Ono jest już stworzone, ale cały czas jeszcze nie jest podpisane, a to też może być jakby dobry przykład albo dobry początek współpracy.

Jeśli chodzi o promocję historii Polski, polskiego dziedzictwa, to jest to coś, o czym naprawdę wszyscy wiemy. I myślę, że tej kwestii będzie dotyczyło moje spore zaangażowanie. Oczywiście obejmie to pewne akcje – chodzi tu o fałszywe kody pamięci, które też mogą się ujawniać czy wiemy, że występowały czasami w argentyńskiej prasie – po, tak jak powiedziałam, przedstawianie Polski jako kraju, który rzeczywiście przeszedł przemiany, ale też jako kraju, który może być pewnym przykładem rozwijania się gospodarczego czy politycznego.

Jeżeli chodzi już o konkretne instrumenty, to wierzę w taki instrument jak wizyta studyjna. I uważam, że moim zadaniem, we współpracy z odpowiednimi departamentami, będzie też zorganizowanie… Ale też chodzi tu o bardzo konkretne grupy ludzi i o pokazywanie im Polski takiej, jaka ona jest, by przez to niwelować pewne problemy. Państwo na pewno pamiętacie moment, w którym mieliśmy problem z kwestiami związanymi z ustawą o IPN i ze środowiskami żydowskimi. Ta sprawa jak gdyby ucichła, została w pewnym momencie zawieszona. W parlamencie argentyńskim odbyła się dyskusja, w której bardzo krytykowano polskie podejście. I myślę, właśnie na podstawie wizyt studyjnych, że w tym obszarze jest moje działanie, czyli w ramach jednego z pierwszych zadań chciałabym zidentyfikować pewne osoby, które mogłyby przyjechać do Polski i zapoznać się z tym, co tutaj mamy, tzn. jakie są rozwiązania prawne dotyczące kwestii badań nad Holocaustem. Ale również chodziłoby o pokazanie Polski i jej historii w sposób, który, jak myślę, doprowadzi do pewnego zrozumienia tego, dlaczego przykładamy tak dużą wagę do pewnych spraw związanych z kwestiami wojennymi.

Argentyna w porównaniu do Paragwaju i Urugwaju to kraj bogatej Polonii. Mówimy o szacunkach w granicach ok. 300 tysięcy osób – czasem na listach może być ich więcej, może być ich mniej, bo to oczywiście się zmienia. Działa tam szereg organizacji, federacji i związków. Rzeczywiście jednym z najważniejszych jest federacja, Związek Polaków w Argentynie z siedzibą w Domu Polskim w Buenos Aires. To, co identyfikujemy na dzisiaj, to rzeczywiście fakt, że Polonia… Borykamy się z takimi kwestiami jak starzenie się Polonii argentyńskiej, ale również z kwestią coraz większej nieznajomości języka polskiego. I to rzeczywiście jest coś, w sprawie czego pewnie będziemy musieli zawalczyć. Są oczywiście jakieś kursy języka polskiego, są też… Jest tam w ogóle zgromadzenie nauczycieli języka polskiego. Jednak, jak rozumiem, trzeba by chyba opracować bardziej atrakcyjną ofertę, szczególnie dla młodszego pokolenia, które chciałoby się nauczyć języka. Bo nie mówię tu już o tym, że jeśli takie osoby występują o paszport polski czy o paszport unijny, to byłoby, powiedziałabym, miło, gdyby znały również przynajmniej podstawy naszego języka. Problemem tej Polonii jest również fakt zawsze niskich możliwości finansowych, jeśli chodzi o utrzymanie infrastruktury. Rzeczywiście przez lata były stąd przyznawane pieniądze na budynki, np. na budynek biblioteki, i ja bym chciała to kontynuować. Ale też chciałabym raczej rozpoznać, czy są takie możliwości finansowe na miejscu, tzn. żeby nie opierać się tylko na finansowaniu z kraju – co też oczywiście jest słuszne. Być może na tym poletku argentyńskim znalazłyby się też… no, niekoniecznie firmy, ale może i firmy, a może znaleźliby się polonijni przedsiębiorcy, którzy rzeczywiście zechcieliby się bardziej zaangażować czy widzieliby sens zaangażowania się w odnawianie budynków czy tego rodzaju pomoc.

Jeżeli chodzi o Urugwaj, to w kilku tylko słowach powiem, że oczywiście jest to kraj, w którym mieliśmy placówkę. Ta placówka została zamknięta. Z informacji na dzisiaj dostępnej wiemy, że na razie nie ma planów jej przywrócenia. Są oczywiście kwestie infrastrukturalne, które trzeba będzie rozwiązać, bo nadal pozostają tam budynki.

Jeśli chodzi o sam Urugwaj, to jest to kraj, powiedziałabym, nawet troszeczkę bardziej stabilny niż Argentyna pod względem gospodarczym i politycznym. I to też troszeczkę pozwala myśleć o tym, że będzie tam być może łatwiej działać, szczególnie pod względem gospodarczym. Urugwaj absolutnie zabiega… Jest krajem, który jest rozpoznawalny na arenie międzynarodowej – był członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ w latach 2016–2017. Ma też doskonałe relacje z Brazylią i Argentyną jako państwami sąsiedzkimi. On troszeczkę od nich zależy w tym sensie, że jego gospodarka… Brazylia i Argentyna to dwaj jego najwięksi sąsiedzi, a jednocześnie partnerzy gospodarczy. A więc gdy w tych krajach dzieje się troszkę gorzej, to rzutuje to również na sytuację w Urugwaju. Zdecydowanie Stany Zjednoczone i Chiny również… Urugwaj prowadzi bardzo zrównoważoną politykę wobec takich dość przeciwstawnych krajów, widząc w tym utrzymywaniu dobrych relacji po prostu bardzo dobry swój własny interes. Jest to co prawda kraj mały, ale oczywiście kwestie gospodarcze podnosi, bo jest to kraj produkcji wina i wołowiny, i szczególnie jeśli chodzi o rynek amerykański, to… A więc powiedziałabym, że na tle tych wszystkich 3 krajów Urugwaj prowadzi zrównoważoną politykę wobec sąsiadów, ale również wobec świata. Jeśli chodzi o jego relacje z Polską, to na pewno… To znaczy również w tym przypadku brakuje nam troszeczkę wizyt na wyższym szczeblu. Ale na pewno jednym z punktów działania będzie kontynuowanie dwustronnych rozmów czy dwustronnych wizyt na szczeblu wiceministrów spraw zagranicznych, czyli po prostu kontynuowanie konsultacji politycznych. Zawsze ważne jest to, żeby utrzymywać pewien constans, bo wtedy jak gdyby nie dopada się jakiegoś problemu, tylko rozwiązuje się go czy omawia się go na… Jak gdyby stale jest on na agendzie.

Jeżeli chodzi o Paragwaj, to jest to rzeczywiście kraj najmniejszy z tych wszystkich opisywanych. Jest to kraj, w którym…

Aha, przepraszam, jeszcze dodam… W Urugwaju, podobnie jak w Argentynie, będą w tym roku wybory, a więc również w tym przypadku kwestie polityczne zaczniemy pewnie realizować troszeczkę później.

A jeżeli chodzi o Paragwaj, to wybory były w 2018 r. i tam mamy konserwatywno-prawicowy rząd. To, co deklaruje ten rząd, to konieczność czy potrzeba przyciągania inwestycji zagranicznych. Na tym możemy skorzystać, chociaż oczywiście musimy brać pod uwagę kwestię… No, Paragwaj to kraj o dość dużym stopniu korupcji – i przez to spodziewam się pewnych trudności w odniesieniu do relacji gospodarczych. Ale nie mówię, że są one niemożliwe. To pewnie jest też kwestia zdiagnozowania obszarów, w których moglibyśmy pewne nasze produkty sprzedawać.

Jeżeli chodzi o stosunki polityczne Paragwaju, to jego tradycyjnymi ważnymi partnerami są oczywiście Argentyna, Urugwaj i Brazylia. Kraj ten cieszy się sporym poważaniem również na niwie międzynarodowej, a właściwie regionalnej. Również byłym członkiem niestałym Rady Bezpieczeństwa, jeszcze troszeczkę wcześniej niż Urugwaj, bo w latach 2015–2017. Powiem tak: w roku 2017 odbyły się po raz pierwszy konsultacje polityczne tutaj, w Warszawie, na szczeblu podsekretarzy stanu, a więc to było pewne wydarzenie w relacjach polsko-paragwajskich. Rozumiem, że może jeszcze nie być materii do konsultacji na ten rok, ale być może pomyślelibyśmy o takich konsultacjach, powiedzmy, w roku 2020. Bo Paragwaj to partner ważny. Oczywiście rozumiem, że w tej całej trójce być może nie jest on priorytetowy, ale nie… Podkreślałabym też kwestię zachęcania obecnej administracji do bycia tam, do wejścia tam gospodarczo. Tak jak mówię, może to nie być łatwe, ale myślę, że być może przy wsparciu biura w Buenos udałoby się zorganizować jedną czy dwie wizyty gospodarcze.

W obydwu tych krajach, w Urugwaju i w Paragwaju, również mamy Polonię. Oczywiście nie jest ona tak liczna jak w Argentynie. Szacunki są różne – mówimy o 1 tysiącu osób, do 2 tysięcy, bo to nie jest dla nas takie jasne. Niemniej jednak na pewno jest to Polonia, która, jeżeli chodzi o kwestie materialne, też nie jest zbyt zamożna, a więc w tych przypadkach też trzeba będzie się przyjrzeć, jakie są dla ambasady czy wydziału konsularnego obszary ewentualnego wsparcia Polonii.

Chciałabym teraz podziękować, dlatego że wiem, że czas nas nagli. Ale oczywiście jeżeli macie państwo jakieś pytania czy wręcz sugestie co do mojej pracy i do wątków, które mogłabym w niej poruszyć, to jestem do państwa dyspozycji.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Ja mam tylko jeden komentarz…

(Kandydatka na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Argentyńskiej oraz w Krajach Dodatkowych Akredytacji, w Republice Paragwaju oraz Wschodniej Republice Urugwaju Aleksandra Piątkowska: Chciałam jak najszybciej, żeby… Przepraszam.)

…związany z KRASP. Pani ambasador słusznie podkreślała, że w swoich działaniach chce być konkretna.

(Kandydatka na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Argentyńskiej oraz w Krajach Dodatkowych Akredytacji, w Republice Paragwaju oraz Wschodniej Republice Urugwaju Aleksandra Piątkowska: Tak, bo ja nie lubię…)

(Wesołość na sali)

A KRASP jest instytucją, która z natury rzeczy nie jest konkretna.

(Wesołość na sali)

To znaczy…

(Kandydatka na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Argentyńskiej oraz w Krajach Dodatkowych Akredytacji, w Republice Paragwaju oraz Wschodniej Republice Urugwaju Aleksandra Piątkowska: Czyli to może być trudne.)

KRASP jest dobrym narzędziem do negocjowania z ministrem nauki kwestii reformy i szkolnictwa wyższego, ale nie do organizowania studiów…

(Kandydatka na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Argentyńskiej oraz w Krajach Dodatkowych Akredytacji, w Republice Paragwaju oraz Wschodniej Republice Urugwaju Aleksandra Piątkowska: Aha.)

W tej sprawie trzeba mieć konkretnego kooperanta czy konkretną uczelnię, a być może w ogóle konkretny wydział. Ale i w tym zakresie zawsze doradzam ambasadorom – jeśli już dochodzi do jakichś konkretów – kontakt z Polską Komisją Akredytacyjną. Dlatego że są… Zastanawiam się nad odpowiednim słowem. Chodzi o to, że są uczelnie niegodne współpracy. I dobrze byłoby wiedzieć, które to są uczelnie. Bo trudno ukryć, że poważna część uczelni w Polsce ma kłopoty finansowe z powodu braku Polaków na studiach. Uczelnie organizują sobie studentów z zagranicy – ale akurat nie z tego pani kierunku – przy czym często są to uczelnie, które, krótko mówiąc, sprzedają wizy do Schengen i…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Tak.

(Wesołość na sali)

(Wypowiedź poza mikrofonem)

W związku z tym warto sprawdzić, czy dana uczelnia jest warta angażowania służb dyplomatycznych i czasu ambasadora, czy warto promować instytucję, która jest niegodna reprezentowania Rzeczypospolitej. A Polska Komisja Akredytacyjna ma głęboką wiedzę na ten temat, ma też liczne umowy, kilkanaście umów ze swoimi odpowiednikami na świecie. W związku z tym po prostu warto to sprawdzić.

(Wypowiedzi w tle nagrania)

(Wesołość na sali)

Ja myślę, że na pewno gospodarze będą dumni z tego, że mogą zorganizować… Bo to…

(Wesołość na sali)

(Wypowiedzi w tle nagrania)

(Kandydatka na Stanowisko Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Argentyńskiej oraz w Krajach Dodatkowych Akredytacji, w Republice Paragwaju oraz Wschodniej Republice Urugwaju Aleksandra Piątkowska: W Chile jakby inaczej… Ale nie ma jak… Rzeczywiście było to niemożliwe. Jest to taniec narodowy, tańczony we wszystkie święta przez dzieci i młodzież, po starszych ludzi…)

(Wypowiedzi w tle nagrania)

(Brak nagrania)

Przewodniczący Marek Rocki:

Nie widzę zgłoszeń kolejnych pytań.

Dziękuję pani ambasador.

Dziękuję państwu ambasadorom za relacje, za przedstawienie problemów, które są związane z krajami waszej destynacji. A jednocześnie życzę w imieniu komisji zrealizowania waszych planów.

Dziękuję bardzo. Zamykam dzisiejsze posiedzenie komisji.

(Koniec posiedzenia o godzinie 10 minut 33)