Narzędzia:

WARSZAWA

Anna Nowakowska-Wierzchoś

Warszawa Józefy Szebeko

Kiedy Józefa Szebeko przekroczyła próg Senatu w 1922 r., posłowie i senatorowie przyzwyczajeni już byli do obecności kobiet w ławach sejmowych i, szerzej, w polskiej polityce. Osiem pierwszych posłanek Sejmu Ustawodawczego (1919–1922) aktywnie uczestniczyło w obradach, przedstawiały swoje postulaty, projekty, zgłaszały interpelacje. Jedną z nich była Zofia Moraczewska, której pierwsza zgłoszona interpelacja z 5 marca 1919 r. odnosiła się do „zamierzonego wydalenia sił urzędniczych kobiecych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych” – takich jak Józefa Szebeko, warszawianka z wyboru, pracująca w MZS właśnie od 1919 r.

Warszawa miała długą historię emancypacji kobiet, walki o ich prawa polityczne, w tym wyborcze. Na terenie Królestwa Polskiego – pomimo znacznie trudniejszych warunków niż np. w Galicji – pojawiały się inicjatywy kobiece spod sztandaru emancypacji. Tu kobiety mogły kształcić się w ramach Latającego Uniwersytetu, tu swoją działalność prowadziła Paulina Kuczalska-Reinschmit, nazywana papieżycą polskiego feminizmu, która domagała się przyznania kobietom na ziemiach polskich praw wyborczych, jeszcze zanim Polska odzyskała niepodległość. W 1905 r. pod memoriałem, w którym żądała przyznania kobietom czynnych i biernych praw wyborczych w samorządzie Królestwa Polskiego, podpisało się cztery tysiące osób. Kuczalska-Reinschmit reaktywowała w Warszawie lwowskie czasopismo „Ster” oraz utworzyła Związek Równouprawnienia Kobiet Polskich, zarejestrowany pod adresem Nowy Świat 4. Funkcjonująca przy redakcji tzw. czytelnia dla kobiet – gdzie można było zapoznać się z nową literaturą emancypacyjną, wziąć udział w dyskusji czy szkoleniu – przyciągała sufrażystki nie tylko z Warszawy.

Choć marzenie Kuczalskiej-Reinschmit o prawie wyborczym dla kobiet przed wywalczeniem niepodległości nie spełniło się, to na ziemiach polskich garstka kobiet mogła zagłosować w wyborach w ramach systemu kurialnego, za pośrednictwem mężczyzn. Po raz pierwszy Warszawianki głosowały w wyborach na podstawie ordynacji niemieckich władz okupacyjnych z 1916 r. Jednak prawo głosu miały jedynie nieliczne właścicielki przedsiębiorstw, a głos za nie oddawał pełnomocny mężczyzna. W pierwszych projektach ordynacji wyborczej przyszłego państwa polskiego w ogóle nie uwzględniono kobiet – ani jako wyborczyń, ani kandydatek. Dlatego obradujący w Warszawie we wrześniu 1917 r. pod hasłem „uobywatelnienia kobiety w Niepodległym Zjednoczonym Królestwie Polskim” Zjazd Kobiet Polskich, poza ogólnymi hasłami walki politycznej, wysunął postulat przyznania kobietom biernego i czynnego prawa wyborczego, zarówno do instytucji centralnych, jak i do samorządu. Dr Justyna Budzińska-Tylicka wygłosiła wówczas referat o udziale kobiet w samorządzie miejskim, zapewniając: „my, kobiety polskie, chcemy czynny przyjmować udział w delegacjach miejskich”. W wyniku zjazdu utworzono Centralny Komitet Politycznego Równouprawnienia Kobiet Polskich.

Warszawa stała się również miejscem innego znaczącego wydarzenia dla równouprawnienia politycznego kobiet polskich: w listopadzie 1918 r. na ulicy Mokotowskiej Józefa Piłsudskiego odwiedziła trzyosobowa delegacja kobiet domagających się przyznania Polkom praw wyborczych. Warto przywołać te nazwiska, bowiem w historiografii i publicystyce jeszcze w międzywojniu chętnie pomijano nazwisko oskarżanej o niemoralność dr Zofii Sadowskiej, która wraz z dr Justyną Budzińską-Tylicką oraz Marią Chmieleńską stoczyły u Piłsudskiego ostatnią bitwę długoletniej walki o prawa wyborcze. Wydarzenie to zyskało olbrzymie znaczenie dla środowisk kobiecych, również nam współczesnych. Obrosło w legendę, jakoby kobiety miały stukać parasolkami o ziemię i w okiennice willi, gdzie rzekomo przebywał Józef Piłsudski. Prawdopodobnie inspiracją dla tego mitu były wystąpienia amerykańskich sufrażystek, które organizowały spektakularne marsze kobiet w przebraniach i z kolorowymi proporcami, a także przykuwały się łańcuchami do bram Białego Domu. Być może spotkanie trzech polskich emancypantek z „ojcem niepodległości” przyczyniło się do spełnienia marzeń kilku pokoleń kobiet z ziem polskich. W ogłoszonej 28 listopada 1918 r. ordynacji wyborczej przyznano kobietom prawo do czynnego i biernego udziału w wyborach.

Józefa Szebeko nie należała do polskiego ruchu emancypacyjnego. Jednak, jak wiele kobiet ze środowisk konserwatywnych czy narodowych, uczestniczyła w strukturach międzynarodowego ruchu kobiecego, korzystała świadomie z praw politycznych, uważając, że się kobietom należały – w granicach zakreślonych chrześcijańską i narodową tradycją. Decyzję o udziale w wyborach parlamentarnych podjęła, będąc już osobą wiekową. Józefina, bo tak w rzeczywistości miała na imię, Szebeko urodziła się 2 listopada 1859 r. w Bojkowie, w guberni chersońskiej, jako córka pary ziemian Adalberta, generała artylerii armii rosyjskiej, i Leotyny z Tripllinów. Miała jednego brata, bliźniaka, Ignacego, późniejszego członka Rady Państwa Imperium Rosyjskiego. Jak na ziemiankę przystało, otrzymała staranne wykształcenie domowe, obejmujące także naukę języków: francuskiego oraz, co nietypowe, duńskiego i norweskiego. W 1887 r. zamieszkała w Warszawie. Wykorzystała swoje umiejętności językowe, tłumacząc z języka francuskiego i duńskiego dzieła literatury pięknej oraz prace z zakresu historii literatury. Choć jej przekłady spotkały się z uznaniem, publikowała pod kryptonimem J.S. Trudno dziś orzec, czy był to jej świadomy wybór, czy presja otoczenia, które nie mogło się pogodzić z pracą zarobkową młodej kobiety. W pokoleniu Szebeko wiele kobiet ze środowiska ziemiańskiego, mogących poszczycić się znajomością języków i lekkim piórem, próbowało swoich sił albo w przekładach, albo w powieściach zainspirowanych obyczajowością środowiska, w którym się obracały, jak Emilia Węsławska czy Zofia Romanowiczówna, zasłużone działaczki oświatowe. Literackie obycie Szebeko zaowocowało autorską powieścią obyczajową „Życie syzyfowe”, która ukazała się pod jej własnym nazwiskiem w Warszawie w 1892 r. Powieść ta, dziś zupełnie zapomniana, zyskała uznanie krytyki, doceniającej, jak pisał Wacław Karczewski, „sumienność obserwacji i barwność w obrazowaniu” życia chłopów, nierówności, biedy, wiejskiej codzienności. Pomimo arystokratycznego pochodzenia, autorka przedstawiła w złym świetle reprezentantów swojej grupy społecznej, „bombastycznie” (określenie Karczewskiego) uwypuklając krzywdę głównego bohatera chłopskiego pochodzenia, a także niesprawiedliwość klasową. Być może właśnie chęć poprawy losu klas ludowych skłoniła ją do porzucenia życia literackiego na rzecz działalności oświatowej. Szebeko nie miała własnych dzieci, ale wychowanie najmłodszych w duchu patriotycznym i katolickim, i dobrostan nieletnich pozostawały przez całe życie priorytetem jej działalności. W latach 1908–1915 kierowała warszawską szkołą Karola Rosego przy ulicy Hożej, w której uczyło się około dwustu dzieci. Angażowała się również w działania Towarzystwa Kolonii Letnich. Charakterystycznym rysem tej samotnej, konserwatywnej ziemianki była dobroczynność. W lipcu 1915 r., w obawie przed nadciągającymi wojskami niemieckimi, ewakuowała się z Warszawy w głąb Rosji. Jej brat Ignacy prowadził w Sankt-Petersburgu działalność prawniczą i zasiadał w Radzie Państwa Imperium Rosyjskiego. Korzystając z pozycji i wsparcia finansowego brata, Szebekówna mogła poświęcić się pracy filantropijnej – opiece nad polskimi uchodźcami w Komitecie Niesienia Pomocy Ofiarom Działań Wojennych oraz w ochronce dla dzieci polskich uchodźców.

Okres I wojny światowej oraz walk o niepodległość Polski dla wielu kobiet, które później, w II RP, zaangażowały się w politykę i prace społeczne, był doświadczeniem formacyjnym. Przekraczały wówczas granice ról stereotypowo przypisanych do płci, podejmując się pracy konspiracyjnej i wojskowej, także na froncie. Niezależnie od wyznawanych poglądów włączyły się do pracy obywatelskiej i filantropijnej, organizowały pomoc dla żołnierzy i ich rodzin. Wspierały też działania stronnictw politycznych, z którymi sympatyzowały, nawiązując kontakty, a przy okazji nabierając obycia i odwagi, które umożliwiły części z nich późniejszą aktywność publiczną w wolnym kraju.

Bezpośrednio po ogłoszeniu pod koniec listopada ordynacji wyborczej podano termin głosowania do izby ustawodawczej oraz samorządów. Termin wyborów do Sejmu wyznaczono na 26 stycznia 1919 r., a więc czasu na kampanie wyborczą – a przede wszystkim na wybór odpowiednich kandydatów i kandydatek – było niewiele. Jeszcze w listopadzie 1918 r. związane z endecją Józefa Szebeko, Gabriela Balicka oraz Zofia Sokolnicka założyły Narodową Organizację Wyborczą Kobiet, będącą zalążkiem Narodowej Organizacji Kobiet. Badacze podkreślają, iż wiele polityczek trafiło do świata polityki i zaangażowało się w działalność publiczną za sprawą swoich mężów, braci czy ojców. Być może było tak również w przypadku Józefy Szebeko. W środowisku socjalistek obserwowano podobną tendencję, choć wiele z nich, np. Zofia Daszyńska-Golińska, zetknęło się z myślą socjalistyczną podczas studiów w Europie Zachodniej. Przedstawiciele ruchu narodowego doceniali udział agitatorek w kampaniach wyborczych, który miał wpływ na sukces partii w dwóch głosowaniach. Pomimo konserwatywnych poglądów obozu narodowej demokracji, ich przedstawicielki, podobnie jak członkinie bardziej postępowych środowisk, z radością podjęły się realizacji swoich praw wyborczych. „W tym wielkim dziejowym momencie powstanie NOK było poniekąd koniecznością, nakazem chwili. Na wołanie o ratunek i pomoc zmagającej się z trudnościami przeogromnemi Ojczyzny odpowiedziałyśmy czynem zorganizowania się: «Jesteśmy obecne» – wspominała w dziesiątą rocznicę przyznania praw wyborczych Polkom posłanka Sejmu I kadencji Irena Puzynianka, jedna z najbardziej aktywnych przedstawicielek komitetu wyborczego warszawskiej endecji (redagowała ulotki, organizowała spotkania przedwyborcze, na których przekonująco przemawiała). W młodej demokracji, w której większość mieszkańców nie była przyzwyczajona do udziału w wyborach, agitatorzy wszelkimi sposobami walczyli o frekwencję i głosy wszystkich warstw społecznych. Ze względu na duży odsetek analfabetyzmu w kraju kampania prasowa na temat zasad ordynacji i przebiegu głosowania była niewystarczająca. Dlatego trzeba było zaangażować w kampanię całą sieć informatorów. Aktywistki NOWK, wspierając kandydatki, nie miały odrębnych od partii programów politycznych. Kierowały się hasłem „Bóg i Ojczyzna”, deklarowały przywiązanie do polskości i chrześcijaństwa, zabiegały o zjednoczenie sił narodowych.

Szebeko nie kandydowała w wyborach 1919 r. Biegła znajomość języków obcych umożliwiła jej pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Nie była odosobnionym przypadkiem. kobiety pochodzące z rodzin ziemiańskich lub arystokratycznych (np. księżna Krystyna Drucka-Lubecka) po utracie majątku w wyniku działań wojennych pracowały w dyplomacji czy ministerstwach. Powody odejścia Szebeko z MSZ pozostają nieznane. Nie wiadomo, czy spowodowała je niechęć decydentów do urzędniczek, kierowane pod ich adresem oskarżenia o odbieranie miejsc pracy mężczyznom, które w końcu przyczyniły się do redukcji liczby „biuralistek”, czy też chęć podjęcia nowego wyzwania, jakim była praca w założonej w czerwcu 1920 r. gazecie codziennej „Rzeczpospolitej”. Choć prasa kobieca miała już kilka głośnych i opiniotwórczych tyłów wydawanych przez czołowe polskie publicystki i dziennikarki, także o mocno zarysowanych poglądach emancypacyjnych, to w prasie codziennej ciągle przeważali mężczyźni. Niestety nie zachowały się informacje o roli Szebeko w redakcji.

Wybory 1919 r. poprzedziła burzliwa kampania wyborcza. W styczniu do Sejmu Ustawodawczego weszło siedem pierwszych posłanek (później dołączyła do nich ósma), a 23 lutego 1919 r. w wyborach samorządowych do Rady Miejskiej dostało się dziewięć kobiet na 120 radnych. Frekwencja nie była wysoka, ale wśród 41% głosujących przeważały kobiety, które czynnie włączyły się w kampanię wyborczą, wykorzystując doświadczenie z wyborów krajowych. Wśród samorządowców warszawskich znalazły się kobiety nietuzinkowe, zaangażowane od wielu lat w ruch kobiecy, niepodległościowy i rewolucyjny, m.in. najaktywniejsza i najbardziej doświadczona dr Justyna Budzińska-Tylicka, reprezentująca PPS, pierwsza polska prawniczka Janina Jurkiewicz oraz dyrektorka gimnazjum im. Królowej Jadwigi, historyczka dr Justyna Jastrzębska. Choć wybrane na trzyletnią kadencję, z powodu nieuchwalenia przez Sejm prawa samorządowego sprawowały mandat przez osiem lat, aż do 1927 r.

Okres między odzyskaniem niepodległości a wyborami do Sejmu i Senatu I kadencji, choć niósł za sobą wiele radości i nadziei związanych z budową państwowości i nowego ustroju, przyniósł również wiele rozczarowań i niebezpieczeństw. Walka o granice i pokój nie została ukończona. Codzienność i polityka, w tym podejmowane na Wiejskiej uchwały, podporządkowane były celom militarnym. Również kobiety nie schodziły z frontu – zarówno tego domowego, jak i rzeczywistego. Wilna i Warszawy po raz pierwszy w polskiej historii broniła na linii frontu Ochotnicza Legia Kobiet. Choć służby wojskowej kobiet nie było wśród postulatów ruchu kobiecego, to wsparcie moralne, materialne dla obrończyń niosły kobiety o odmiennych poglądach politycznych, m.in. Justyna Budzińska-Tylicka, która już kilka lat później stała się najbardziej rozpoznawalną polską pacyfistką, czy kobiety z Narodowej Organizacji Kobiet, współtworzące Obywatelski Komitet Wykonawczy Obrony Państwa. Również w Sejmie Ustawodawczym kobiety ramię w ramię, ponad podziałami politycznymi, walczyły o sprawy ważne dla kobiet, ale i dla państwa. Solidarnie prowadziły kampanię na rzecz ograniczenia sprzedaży i spożycia alkoholu. Bezsporną kwestią było doprowadzenie do faktycznego równouprawnienia, czyli zniesienia ekonomicznego uzależnienia kobiet od mężów poprzez ułatwienie mężatkom dostępu do stanowisk czy zawodów. Sejm Ustawodawczy był jedyną kadencją parlamentu, w której kobiety tak zgodnie ze sobą współdziałały. Następne lata przyniosły niestety znaczące różnice polityczne.

W 1922 r. państwo polskie – powiększone właśnie o Litwę Środkową i tereny przyznane Polsce po III powstaniu śląskim – modernizowało się i przechodziło na tryb pokojowy. Wydawało się, że budowa portu w Gdyni będzie symbolicznym otwarciem się Polski na świat. Jednak pod koniec roku karnawał demokracji, jakim były wybory do Sejmu, Senatu i wybory prezydenckie, zakończył się tragicznie zabójstwem prezydenta Gabriela Narutowicza.

W czasie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu w 1922 r. aktywistki wszystkich partii organizowały spotkania z wyborczyniami, starano się dotrzeć do jak najszerszego elektoratu, o bardzo różnym statusie społecznym. Wydaje się, że grunt został przygotowany przez pierwsze parlamentarzystki z Sejmu Ustawodawczego. Jednak w czasie kampanii do parlamentu w 1922 r. nie obyło się bez ataków na kobiety ubiegające się o miejsca w ławach Sejmu i Senatu. „Gazeta Warszawska” donosiła o zamieszkach podczas wiecu z udziałem członkini NOK i późniejszej pierwszej w Polsce sędzi Wandy Grabińskiej, której przemówienie zostało przerwane przez uczestników spotkania, ewidentnie podburzonych przed agitatorów konkurencyjnych partii. Po okrzykach „Precz z babą” Grabińską otoczyły obecne podczas spotkania włościanki, a po wysłuchaniu jej przemowy, postanowiły zagłosować na listę Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej, w skład której wchodziła NOK.

Na listach wyborczych ruchu narodowego w wyborach parlamentarnych 1922 r. znalazło się ponad 500 kandydatów, w tym 18 kobiet kandydujących do Sejmu i dwie kandydatki do Senatu. Kobiety musiały walczyć o miejsce na listach wyborczych i tylko te najbardziej znane z wieloletniej działalności w ruchu czy partii politycznej miały szansę na lepsze miejsce, zawsze musiały jednak ustąpić pierwszeństwa mężczyznom. Mniej popularne najczęściej trafiały na ostatnie miejsca, bez szansy na wybór. W taki sposób zakończyła się działalność polityczna Ireny Puzynianki, której po pierwszej kadencji zaproponowano dalsze miejsce na liście, pomimo przyrzeczonej wcześniej drugiej pozycji.

Józefa Szebeko dostała się do Senatu z listy państwowej Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej. Jak wszyscy parlamentarzyści endecji, należała do klubu parlamentarnego Związku Ludowo-Narodowego. Zgodnie z obowiązującymi przepisami nie mogła łączyć pracy w redakcji z funkcją senatorki. Zresztą nie miałaby na to czasu.

Pionierki polskiego parlamentaryzmu w II RP musiały niejednokrotnie zmagać się z niechęcią, ironicznym stosunkiem ze strony kolegów. Politycy ruchu narodowego cenili kobiety jako elektorat czy agitatorki w kampanii wyborczej, niekoniecznie zaś jako polityczki zasiadające w ciele ustawodawczym. Samodzielność kobiet i zgłaszane przez nie inicjatywy nie zawsze spotykały się ze zrozumieniem, bywały bagatelizowane. „Przezwyciężanie trudności nie tylko u przeciwników politycznych, lecz także uprzedzeń i przesądów wśród najbliższych niekiedy sprzymierzeńców” towarzyszyło polityczkom dwóch pierwszych kadencji Sejmu i Senatu, o czym informowano w sprawozdaniu NOK „Kobieta w Sejmie. Działalność posłanek Narodowej Organizacji Kobiet. Zarys sprawozdania za lata 1919–1927”. Pomimo sarkazmu ze strony parlamentarzystów płci męskiej, inicjatorkom wniosków udawało się pozyskać dla swoich propozycji poparcie kolegów klubowych, a nawet przedstawicieli innych partii politycznych, dzięki czemu ich inicjatywy trafiały do dalszych prac.

„Powinnyśmy się starać o wprowadzenie sił fachowych, aby we wszelkich dziedzinach mieć swe przedstawicielki” – mówiła Józefa Szebeko w wywiadzie dla „Kobiety Współczesnej” w 1927 r. Zapytana przez dziennikarkę, czy kobiety powinny tworzyć oddzielne grupy kobiece, Józefa Szebeko odpowiedziała: „Nie. Powinnyśmy czuwać nad interesami kobiet, lecz nie wyodrębniać się, być na równych prawach poselskich”. Szebeko pozostawała wierna zarówno swojemu ugrupowaniu – do którego przynależność była dla niej nadrzędna – ale i funkcjonującemu w tym środowisku modelowi emancypacji kobiet, które miały być dopełnieniem mężczyzn, a nie oddzielną grupą rewolucyjną na wzór walk klas. Międzynarodowa Rada Kobiet, do której Szebeko należała, sugerowała jednak, aby polityczki „tworzyły grupy kobiece w stronnictwach, do których należą w celu użycia wpływów na sprawy, tyczące się praw kobiet i dzieci”. Uważała, że „na tym gruncie mogłyby się wszystkie spotkać”. Szebeko była przekonana, że w parlamencie powinny zasiadać „kobiety, które będą miały fachowe wykształcenie lub biorą duży udział w życiu społecznym. Dotychczas przeważa ten ostatni typ: społecznic lub nauczycielek. Nie ma dotąd np. ani jednej lekarki, ani prawniczki w Sejmie”. Zadanie to nie było proste, bowiem w Polsce kobiety dopiero wchodziły do zawodów prawniczych, trafiając na silny opór ze strony mężczyzn. Praktykujące lekarki, ze względu nie niechęć do przyjmowania kobiet, najczęściej zdobyły wykształcenie na uczelniach zagranicznych. Szebeko była zatem świadoma – zarówno swoich, jak i koleżanek – braków w instytucjonalnej edukacji, zamkniętej przed kobietami. Dostępny model kształcenia domowego dawał kobietom, z różnym skutkiem, znajomość języków obcych, literatury i sztuki, ale niekoniecznie pozwał na samodzielne życie i utrzymanie. Mimo to nawet w szeregach konserwatywnej endecji znalazły się kobiety wykształcone – np. Gabriela Balicka, doktor botaniki, przez lata prowadząca w Warszawie zajęcia z fizjologii roślin, czy Ewelina Pepłońska, absolwentka Wydziału Filozoficznego we Lwowie i Sorbony.

Z perspektywy czasu może wydawać się czymś niezwykłym, iż członkinie konserwatywnej, narodowej organizacji, choć pozostawały wierne ideałom środowiska, jednocześnie sprzyjały europejskim ruchom emancypacyjnym. Nie zgadzały się też na podporządkowanie Narodowej Organizacji Kobiet władzom partyjnym. Wyrażały solidarność z kobietami w innych krajach, gdzie kobiety wciąż nie mogły korzystać w pełni z praw politycznych. Kiedy senatorka Szebeko oraz endecka posłanka Władysława Ładzina zostały skreślone z listy delegatów polsko-francuskiej grupy-parlamentarnej do francuskiego Assemblée nationale, na znak protestu opuściły szeregi grupy. Przedstawiciele polskiego parlamentu uznali, że ich wizyta byłaby nietaktem wobec francuskich gości, u których kobiety wciąż nie miały praw wyborczych.

„Na tle Sali obrad, równemi rzędami krzeseł równającej siermięgi i pany – zjawia się przed wami dama ze starego portretu. Rysy spokojne bladością kości słoniowej pod turbanem siwych włosów. Spokój i powaga. Jakiś odległych chłód w obejściu, dyplomacja w wysłowieniu. (…) jak przedtem w czasie niewoli pani ze dworu zakładała tajne szkółki ludowe i pracowała wśród chłopstwa. Ani przedtem jednak – ani teraz nie zeszła ani na chwilę ze swojego piedestału pani pośród ludu” – tak Józefę Szebeko opisała dziennikarka „Kobiety Współczesnej” Jadwiga Krawczyńska. Tak jak dziś, sto lat temu zwracano uwagę przede wszystkim na wygląd i maniery kobiet, a dopiero w dalszej kolejności na inne przymioty: „Doświadczenie i szerokie w świecie stosunki, rozum, takt i obycie w kraju i zagranicą czynią z p. Szebekówny typ dyplomatycznej przedstawicielki w zespole pań parlamentarnych. Do cennych zalet, wysoce reprezentacyjnych, dołącza się też i dar wymowy, niepowszedni talent oratorski, czy w polskim, czy w obcym języku, znajdujący ujście w rzeczowem, spokojnem i dobrej miary słowie”. Zasiadający w ławach parlamentarnych mężczyźni często drwili z piskliwego głosu parlamentarzystek, ich tremy, emocji wywołanych przerywaniem wystąpienia czy niezgodą na podejmowane tematy.

Uzyskanie przez kobiety biernego i czynnego prawa wyborczego, szerszego niż dotąd dostępu do edukacji wyższej oraz pracy zawodowej spotkało się z niechęcią, a wręcz wrogością ze strony męskiej części społeczeństwa. Nie inaczej było po kilku latach podejmowania przez kobiety działalności publicznej. Jeszcze w latach 30. pracujące kobiety oskarżano o przyczynianie się do kryzysu rodziny, upadku obyczajów, a nawet do krachu gospodarki światowej, rzekomo spowodowanego pojawieniem się na rynku pracy niewykwalifikowanych, tanich pracownic. Zarówno ówczesne feministki, przedstawicielki lewicy, jak i konserwatystki musiały walczyć o swoje miejsce w przestrzeni publicznej. Kobiety w polityce na obszar swojej działalności publicznej wybierały bezpieczne, powszechnie uznawane za „kobiece” tematy, dotyczące rodziny, oświaty czy opieki społecznej.

Chociaż Józefa Szebeko nie wyróżniała się szczególną aktywnością na tle pozostałych posłanek i senatorek, konsekwentnie dążyła do rozwiązania problemów w sprawach jej bliskich i dogłębnie poznanych podczas pracy zawodowej i społecznej. Aktywnie udzielała się w pracach komisji oświaty i kultury, w której pełniła funkcję sekretarza. Największym bodaj osiągnięciem Szebeko było wygłoszone przez nią sprawozdanie Komisji Oświaty i Kultury w sprawie szkolnictwa polskiego za granicą. Jako przedstawicielce środowisk narodowych bliska jej była idea podtrzymania patriotyzmu i tożsamości polskiej wśród wychodźstwa, a także przywiązania do Kościoła katolickiego. W swoim wystąpieniu zwracała uwagę na zaniedbania, które skutkować miały rozerwaniem więzi pomiędzy wychodźstwem a Macierzą na skutek ulegania dominującej kulturze kraju zamieszkania, niekorzystnych przepisów uderzających w szkolnictwo mniejszości, wprowadzonych m.in. we Francji i w Niemczech, czy z powodu niewystarczającej liczby szkół, jak w Austrii. Zwróciła również uwagę na sytuację polskiego szkolnictwa w ZSRR, gdzie według jej ustaleń żyło dziewięćset tysięcy osób o polskich korzeniach, które nie będąc już w obywatelami polskimi miały dostęp do polskich szkół. Szebeko ostrzegała „w przyszłości utworzą kadry, które przyjadą do Polski, ażeby tu wywołać rozruchy i anarchję”. W imieniu komisji Szebeko apelowała o to, by państwo polskie egzekwowało wykonanie traktatów międzynarodowych dotyczących oświaty, tworzyło nowe placówki oświatowe, a także dbało o kwalifikacje i poziom etyczny nauczycieli i wychowawców. Sprawie wychodźstwa polskiego i szkolnictwa emigracyjnego poświęcała również wiele czasu poza Senatem. Udzielała się w Towarzystwie Opieki Polskiej nad Rodakami na Obczyźnie, założonym przez jej partyjną koleżankę Irenę Puzyniankę, co pokazuje, że dla środowiska endecji walka o dusze Polaków nie miała granic, także państwowych.

Senator Szebeko walczyła też o zapewnienie w budżecie państwa odpowiednich kwot na organizację i utrzymanie szkolnictwa, zwłaszcza w małych ośrodkach prowincjonalnych, gdzie dzieci nie podejmowały nauki z powodu braku odpowiednich lokali. W rozmowie z redaktor Kawczyńską z „Kobiety Współczesnej” z dumą mówiła: „jestem sekretarzem komisji oświatowej Senatu. Credo moje w tych sprawach, któremi zajmowałam się zawsze najwięcej, wypowiedziałam w swem przemówieniu na plennym Senatu w dniu 12 marca w sprawie szkoły jednolitej”. Szebeko przeciwna była idei łączenia szkoły powszechnej z gimnazjalną. Uważała, że doprowadzi to do upośledzenia szkolnictwa zawodowego i przyczyni się do lekceważącego stosunku do prac praktycznych i utrwalenia się źle pojmowanego arystokratyzmu ducha, a w istocie wywyższania – ten fragment wystąpienia przerwały brawa. Opowiadała się za dzieloną i krótszą edukacją, potwierdzoną stosownym dokumentem, umożliwiającą podjęcie pracy niewymagającej kwalifikacji lub nauki zawodu.

Komisje, których przedmiotem prac były sprawy uznawane za „kobiece”, traktowano niejednokrotnie jako mniej ważne. Zasiadająca w tym samym czasie w ławach poselskich Zofia Sokolnicka, podobnie jak Szebeko, przedstawicielka Zjednoczenia Ludowo-Narodowego, podczas prezentowania swojego projektu w sprawie ustawodawstwa dla uniwersytetów i politechnik wywołała zniecierpliwienie marszałka. Przerwała swoją przemowę, zarzucając posłom lekceważenie prac komisji oświatowej, „która nie ma posłuchu w Sejmie i której referentom zostawia się minimalny okres czasu do sprawozdań, popędza się ich i zmusza do powierzchownego traktowania tak ważnych spraw i zaledwie częściowego ich omówienia”. Poseł Władysław Konopczyński, partyjny kolega Sokolnickiej i Szebeko, pisał we wspomnieniach, że „najwięcej pracy inteligentnej odbywało się w komisjach”, w których dyskutowano nad projektami i problemami ustawodawczymi, przedstawiano propozycje rozwiań, a następnie przedstawiano wypracowane propozycje na obradach plenarnych. Senator Szebeko w rozmowie dziennikarką „Kobiety Współczesnej” mówiła: „od początku byłam zdania, że do tego, by być prawodawcą, trzeba mieć chociaż pewien cenzus wykształceniowy; nie przypuszczałam, aby ogólny poziom naszego parlamentu, a głównie Sejmu, był tak niski”. W Sejmie Ustawodawczym, ale i w pierwej kadencji do polskiego parlamentu trafili posłowie bez wykształcenia czy doświadczenia, nie będący w stanie sprostać stawianym im zadaniom. W Senacie, ze względu na inne wymagania wobec kandydatów, stopień wykształcenia był wyższy. Jednak przykład Wincentego Witosa pokazuje, że wykształcenie formalne nie jest warunkiem niezbędnym do prawidłowego wypełniania zadań parlamentarnych.

Z wejściem kobiet do polityki wiązano nadzieje na poprawę kultury debaty, większą empatię, podjęcie nowych problemów społecznych. Liczono, że kobiety podniosą poziom dyskusji, wniosą do pracy publicznej wartości etyczne. Członkinie Związku Ludowo-Narodowego podkreślały, że do pracy w Sejmie chcą wnieść najwyższe wartości moralne. Wielokrotnie sama Szebeko podkreślała przywiązanie do religii, stawała w obronie zasad wiary katolickiej, w jej przekonaniu wiążących Polskę z Zachodem.

Szebekówna uważana za była za osobę wysokiej klasy. Obdarzona talentem oratorskim, posiadająca biegłą znajomość kilku języków, stała się reprezentantką polskich środowisk kobiecych i społecznych na arenie międzynarodowej. Jako świeżo wybrana senatorka uczestniczyła w Międzynarodowym Kongresie Przeciwalkoholowym w Kopenhadze w 1923 r., gdzie ze swadą wypowiadała się w języku gospodarzy. Przeciwdziałanie alkoholizmowi łączyło kobiety w polityce pierwszej połowy lat 20., bez względu na wyznawane przez nie poglądy. Zofia Moraczewska (członkini Polskiej Partii Socjalistycznej), Gabriela Balicka i Zofia Sokolnicka (obie ze Związku Ludowo-Narodowego) oraz Maria Moczydłowska (z Narodowego Zjednoczenia Ludowego) wspólnie pracowały nad propozycjami ustawy o ograniczeniu spożycia alkoholu oraz wzajemnie wspierały się podczas sejmowej debaty.

Założona w 1922 r. z inicjatywy m.in. Józefy Szebeko Rada Narodowa Polek weszła jako reprezentacja narodowa w skład powołąnej w 1888 r. w Waszyngtonie International Council of Women (Międzynarodowej Rady Kobiet). Takiej możliwości nie miały przedstawicielki mniejszości narodowych zamieszkujących Polskę, bo zgodnie ze statutem w tym międzynarodowym ciele mogły zasiadać jedynie przedstawicielki nacji posiadających własną państwowość. Polki, które do 1918 r. same nie mogły być członkiniami MRK, po odzyskaniu niepodległości pozostawały w konflikcie z przedstawicielkami zamieszkałych w Polsce mniejszości, np. z parlamentarzystkami ukraińskimi, które w ich przekonaniu agitowały przeciwko Polakom podczas wcześniejszych obrad. W wywiadzie dla „Kobiety Współczesnej”, udzielonym przed posiedzeniem Wydziału Wykonawczego MRK w Genewie w 1927 r., Józefa Szebeko podkreślała, że to MRK odmówiła Ukrainkom uczestniczenia w zjeździe, powołując się na przepisy, bowiem „w każdem Państwie istnieć może tylko jedna Rada Narodowa. Nie mogą więc z Polski przybywać na zjazdy przedstawicielki i polskiej, i ukraińskiej Rady Narodowej”. Działaczki NOK z dumą podkreślały, że ich reprezentantka na arenie międzynarodowej broniła dobrego imienia Polski oskarżanej przez przedstawicielki mniejszości o reakcyjność, imperializm, nacjonalizm, antysemityzm i stosowanie tortur. Działaczki NOK odmawiały kobietom pochodzącym z mniejszości prawa do reprezentowania Polski na arenie międzynarodowej. Tymczasem wraz z Szebeko w ławach senackich zasiadała przedstawicielka ludności ukraińskiej Olena Łewczaniwśka (Helena Lewczanowska), która z mównicy Izby Wyższej zarzucała rządowi polskiemu przymusową polonizację oraz dyskryminację mniejszości. Kilka lat później na Kongresie Międzynarodowej Rady Kobiet w Wiedniu Szebeko mówiła już o potrzebie pojednania między narodami, poznania ich historii, kultury i stosunków politycznych. Czy była to tylko polityka, czy też Szebeko otworzyła się na narody stanowiące mniejszość w jej własnym kraju – pozostaje zagadką. Szebeko kierowała Radą Polek i jej sekcją emigracyjną do 1930 r., gdy doszło do rozłamu i ze stowarzyszenia wystąpiły organizacje domagające się powołania rady w nowym, odpolitycznionym kształcie. Żądano także zmiany statutu i odejścia od kryterium wyznania i narodowości.

Ze względu na szeroko zakrojoną działalność w ramach organizacji kobiecych, a także aktywność zagraniczną, porywające przemówienia o społecznej roli kobiet, a jednocześnie charyzmatyczność i posągowość grupa parlamentarzystek wzbudzała zapewne powszechne zainteresowanie. Ich działalność szeroko komentowano nie tylko na łamach prasy, ale i w literaturze. Zapewne jedna z bohaterek powieści „Trzecia płeć” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, konserwatywna „senatorka i prezeska” Grażyna Jelska-Szermanowa, była wzorowana na realnych postaciach polityczek II RP, uchwyconych przez wnikliwe na przemiany społeczne i obyczajowe oko pisarza, dostrzegającego trudy i rozterki emancypujących się kobiet oraz polityczek, które we własnym salonie znad sterty dokumentów doglądały spraw domowych i potomstwa. O trudnościach w łączeniu ról polityczki, żony i matki pisała Zofia Moraczewska w swoich dziennikach i listach. Właśnie z powodu opieki nad potomstwem i domem, zmęczona wieczornymi posiedzeniami i dojazdami do Warszawy zrezygnowała z pracy poselskiej. Szebeko, podobnie jak kilka innych parlamentarzystek, będąc stanu wolnego, mogła poświęcić się w pełnym wymiarze tej niełatwej pracy. Z literacką postacią senatorki łączyło Szebeko również zainteresowanie młodzieżą oraz potrzeba roztoczenia moralnej i religijnej opieki nad młodymi kobietami, o czym, zapewne pełna entuzjazmu, opowiadała podczas spotkań i odczytów.

Po upływie kadencji nie zdecydowała się kolejny raz kandydować. Miała 68 lat. Była rozczarowana poziomem intelektualnym parlamentarzystów, ale wyrażała zadowolenie z efektów swojej pracy, nie narzekając na przeszkody – tak przynajmniej twierdziła w połowie 1927 r. w wielokrotnie przywoływanym wywiadzie dla „Kobiety Współczesnej”. Być może po prostu bardziej interesowała ją praca w terenie, organizacyjno-społeczna, którą chętnie powierzało jej zwierzchnictwo partii. Poświęciła się pracy Narodowej Organizacji Kobiet, z ramienia której uczestniczyła w wiecach wyborczych w 1928 r. Tym razem agitowała nie tylko na rzecz swojego ugrupowania, ale i na rzecz kobiet. Na wiecu wyborczym w siedzibie Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich w Białymstoku Szebeko mówiła o działalności patriotycznej kobiet, ich zaangażowaniu w upamiętnianiu zrywów powstańczych, obronę katolicyzmu i polskich tradycji narodowych. Odwołując się do historii ruchu kobiecego, poruszyła bardzo aktualną wówczas w środowisku kobiecym potrzebę „pisania historii własnej”. Bliskie ideowo Szebeko lwowianki ze Zjednoczenia Chrześcijańskich Towarzystw Kobiecych rozwijały wówczas koncepcję Muzeum Zasłużonych Polek, otwartego w styczniu 1930 r. Przedstawicielki środowiska legionowego wydały właśnie książkę „Służba Ojczyźnie. Wspomnienia uczestniczek walk o niepodległość 1915–1918”, a indywidualnie swoje wspomnienia wojenne opublikowały Zofia Zawiszanka i Zofia Nowosielska. Przedstawicielki świata akademickiego i intelektualistki zaczęły upominać się o badania nad historią Polek. Wydana została cała seria „Życiorysów Zasłużonych Kobiet”, a pierwszych akademickich studiów nad historią kobiet podejęła się Łucja Charewiczowa we Lwowie. Tuż po wywalczeniu przez Polki praw wyborczych, kobiety – niezależnie od wyznawanych poglądów – pamiętały o latach walki społecznej, obywatelskiej, niepodległościowej i próbowały przeciwstawić się wymazywaniu dokonań kobiet z kart historii i zapomnieniu dorobku pionierek. Działaniami tymi wyprzedziły podobne inicjatywy na Zachodzie Europy i w na obu kontynentach amerykańskich, gdzie dopiero w latach 30. zyskały one popularność.

Przewrót majowy nie pozostał bez wpływu na zaangażowanie kobiet w politykę zarówno na szczeblu krajowym, jak i samorządowym. Po początkowym entuzjazmie i zwiększeniu reprezentacji parlamentarnej zwolenniczek sanacji, nowa ordynacja wyborcza z 1935 r. ograniczyła szanse kobiet na miejsce w parlamencie, nawet posłankom z najdłuższym stażem (m.in. Gabrieli Balickiej i Dorocie Kłuszyńskiej). W ordynacji wyborczej z 1935 r. ograniczono o 50% liczbę mandatów poselskich. Kandydatów na posłów zgłaszały zgromadzenia okręgowe w dwumandatowych okręgach wyborczych. Zgromadzenia złożone były z przedstawicieli samorządu terytorialnego, gospodarczego i zawodowego oraz reprezentantów zrzeszeń, którzy podczas posiedzenia zgłaszali kandydatów, a następnie głosowali. Wynik głosowania decydował o miejscu na liście wyborczej. Środowiskom kobiecym wymóc udział przedstawicielek stowarzyszeń kobiecych w zgromadzeniach okręgowych. Skład Senatu wybierały w 2/3 kolegia elektorskie, złożone z oficerów i osób zasłużonych, a 1/3 senatorów pochodziła z nominacji prezydenta. O składzie Senatu decydowało zatem niespełna 270 tys. obywateli. W Warszawie w latach 1934–1938 wprowadzono zarząd komisaryczny, reprezentowany przez pomysłowego i charyzmatycznego Stefana Starzyńskiego, który mocno ograniczył liczbę i rolę samorządowców. W całej Europie po kryzysie gospodarczym i dojściu do władzy dyktatorów nastąpił konserwatywny zwrot, uderzający w kobiety zarówno w kwestiach obyczajowych, jak i w przestrzeni publicznej – nie tylko w polityce, ale i w życiu zawodowym.

Po zakończeniu działalności senatorskiej Szebeko udzielała się w nowo utworzonym Stronnictwie Narodowym, w którym do 1932 r. zasiadała w prezydium Rady Naczelnej oraz Komitecie Politycznym. Nie zrezygnowała również z aktywności w Narodowej Organizacji Kobiet. Kres jej życia przypadł na bolesny okres II wojny światowej, która zmusiła ją do opuszczenia Warszawy i zamieszkania z rodziną brata w Głogowcu, w powiecie kutnowskim. Zmarła 4 sierpnia 1945 r., doczekawszy końca wojny, która po raz kolejny zmieniła świat, jaki dotąd znała. Tym razem zupełnie nie po jej myśli.

 

Bibliografia:

Adams Katherine. H., Keene Michael. L., Alice Paul and the American Suffrage Campain, University of Illinois Press, Urban and Chicago, 2008.

Archiwum Akt Nowych; Prezydium Rady Ministrów – interpelacje; sygn. 2553/19, Interpelacja pos. Zofji Moraczewskiej i tow. w sprawie zamierzonego wydalenia sił urzędniczych kobiecych z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, 28.02.1919. Interpelacja odczytana podczas posiedzenia 5 marca 1919, zob. Biblioteka Sejmowa, Stenogramy – Sejm Ustawodawczy II RP (1919-1922), Lp. RPII/0/10, 10 posiedzenie Sejmu Ustawodawczego (1919-03-05)

Bełcikowski Jan (oprac.), Warszawa kobieca, Warszawa, Biblioteka Nowej Cywilizacji, 1930.

Charewiczowa Łucja, Stanowisko kobiet polskich w popularyzatorskiej i naukowej pracy historycznej, „Kwartalnik Historyczny” 1933, R. 47.

Dajnowicz Małgorzata, Wpływy Narodowej Demokracji w województwie białostockim, „Dzieje Najnowsze”, 2015 Nr 1.

Dołęga-Mostowicz Tadeusz, Trzecia płeć. Powieść, Warszawa, 1934.

Dufrat Joanna, Kobiety w kręgu lewicy niepodległościowej. Od Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego do Ochotniczej Legii Kobiet (1908-1918/1919), Toruń, 2001.

Jakubowska Urszula, Kobiety w świecie polityki Narodowej Demokracji, [w:] Kobieta i świat polityki w niepodległej Polsce 1918-1939. Zbiór studiów, red. Anna Żarnowska, Andrzej Szwarc, Warszawa, 1996.

Karczewski Wacław, Życie Syzyfowe. Powieść Józefy Szebekówny. Nakładem księgarni Teodora Paprockiego 1893, „Biblioteka Warszawska. Pismo poświęcone naukom, sztukom i sprawom społecznym” 1892, t. IV.

Kobieta w Sejmie. Działalność posłanek Narodowej Organizacji kobiet. Zarys sprawozdania za lata 1919-1927, Warszawa, Nakładem Narodowej Organizacji Kobiet, 1928.

Kobiety mają stworzyć podwaliny pod trwały pokój. Wielka mowa pani Szebeko w Wiedniu, „Dziennik Bydgoski”, 5 czerwca 1930.

Kondracka Mariola, Posłanki i senatorki II Rzeczypospolitej, Warszawa, 2017.

Krawczyńska Jadwiga, U senatorki Józefy Szebekówny (Z cyklu „Nasze posłanki i senatorki przy pracy), „Kobieta Współczesna. Ilustrowany Tygodnik społeczno-literacki”, Warszawa 21 sierpnia 1927, nr 21.

Krawczyńska Jadwiga, Z niedalekiej przeszłości. Posłanki nie uczestniczyły w wycieczce parlamentarnej do Francji, „Kobieta Współczesna”, Warszawa, 24.04.1927, Nr 4.

Michalska-Bracha Lidia, „Pamięć przeszłości własnej”. Wokół idei Muzeum Zasłużonych Polek we Lwowie (1914-1939), w: Pamięć historyczna kobiet, red. M. Przeniosło, K. Sierakowska, Kielce, 2009.

Mysiakowska-Muszyńska Jolanta, „W imię Boga i Ojczyzny!”. Działalność społeczno-polityczna Narodowej Organizacji Kobiet 1919-1939 – wybrane zagadnienia, „Dzieje Najnowsze”, 2015 Nr 3.

Nałkowska Zofia, Romans Teresy Hennert, Warszawa, 1924.

Nowosielska Zofia, W huraganie wojny: pamiętnik kobiety żołnierza, Nowy Jork, Nowa Biblioteka Polska, 1929.

Sejm Ustawodawczy II RP (1919-1922) – stenogramy.

Senat II RP 1 kadencji (1922-1927) – stenogramy.

Służba Ojczyźnie. Wspomnienia uczestniczek walk o niepodległość 1915-1918, red. Al. Piłsudska, M. Rychterówna [et al.], 1929.

Szot Wojciech, Panna doktór Sadowska, Warszawa, 2020.

T. Przed wyjazdem do Genewy. Rozmowa z Senatorką Józefą Szebekówną „Kobieta Współczesna. Ilustrowany Tygodnik Społeczno-Literacki”, Warszawa 8 maj 1927, nr 6.

Wiechnik Olga, Posełki. Osiem pierwszych kobiet, Poznań, 2019.

Zawiszanka Zofia, Poprzez fronty. Pamiętnik wywiadowczyni I pułku piechoty Legionów z 1914 r. Na podstawie notatek spisanych w II – III 1915, Warszawa, 1928.

Żukowski Przemysław Marcin, Szebeko Józefa (Józefina), w: Polski Słownik Biograficzny, t. 47, 2011.