Narzędzia:
Posiedzenie Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą (nr 40) w dniu 15-05-2017
Uwaga! Zapis stenograficzny jest tekstem nieautoryzowanym

Zapis stenograficzny

– posiedzenie Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą (40.)

w dniu 15 maja 2017 r.

Porządek obrad:

1. Informacja senator Janiny Sagatowskiej na temat obrad Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Marszałku Senatu RP IX kadencji.

2. Sprawozdanie senator Janiny Sagatowskiej z udziału w uroczystych obchodach Święta Flagi Narodowej i Dnia Polonii w Belgii oraz z udziału w jubileuszu 175-lecia Szkoły Polskiej w Paryżu.

3. Sprawozdanie senatora Stanisława Gogacza ze spotkań z Polakami na Ukrainie w ramach 17. akcji Polacy – Rodakom.

4. Sprawozdanie senatora Artura Warzochy z udziału w I Festiwalu Muzyki i Tańca Polskiego w Moskwie oraz z udziału w Polskiej Wielkanocy na Syberii.

5. Sprawozdanie senatora Macieja Łuczaka oraz senator Małgorzaty Kopiczko z udziału w obchodach 40-lecia Zrzeszenia Organizacji Polonijnych w Szwecji.

6. Sprawy różne.

(Początek posiedzenia o godzinie 14 minut 03)

(Posiedzeniu przewodniczy przewodnicząca Janina Sagatowska)

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Proszę państwa, mamy kworum w komisji, sekretarze stwierdzili, że mamy kworum. Żeby nie przedłużać, bo macie państwo posiedzenia komisji, nie zabierać czasu, postaramy się sprawnie przeprowadzić nasze posiedzenie.

Witam wszystkich, całą komisję. Witam wiceprezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, panią Ewą Ziółkowską, i wszystkich senatorów.

Jest to nasze czterdzieste posiedzenie. Otwieram je.

Porządek obrad, który dostaliście państwo, przedstawia się następująco. Najpierw ja poinformowałabym państwa krótko o obradach Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Marszałku Senatu IX kadencji. Ta rada wypracowała pewne wnioski, chciałabym to przedstawić.

Później bym złożyła sprawozdanie z moich pobytów na 2 bardzo ważnych uroczystościach: na uroczystościach związanych ze świętem flagi i dniem Polonii w Belgii oraz – to najnowsze, przedwczoraj – na 175-leciu Szkoły Polskiej w Paryżu; to najstarsza polska szkoła na świecie.

Później pan senator Stanisław Gogacz – czekamy, ale dojdzie, widziałam go – złoży sprawozdanie ze spotkań z Polakami na Ukrainie w ramach 17. akcji Polacy – Rodakom. Tak, właśnie, już po raz siedemnasty je organizował. Jest to olbrzymie przedsięwzięcie i chcielibyśmy, żeby podzielił się swoimi spostrzeżeniami i wrażeniami.

W punkcie czwartym będzie sprawozdanie senatora Artura Warzochy z udziału w I Festiwalu Muzyki i Tańca Polskiego w Moskwie oraz udziału w Polskiej Wielkanocy na Syberii. Wspaniałe przeżycia, zwiedził kawał… nie zwiedził, ale odwiedził, była to Wielkanoc na Syberii. To wszystko nam opowie, pokaże też na slajdach.

Później poprosimy pana senatora Macieja Łuczaka oraz panią senator Małgorzatę Kopiczko o sprawozdanie z udziału w obchodach 40-lecia Zrzeszenia Organizacji Polonijnych w Szwecji.

W ramach spraw różnych m.in. poinformuję krótko o naszej bardzo bliskiej już konferencji „Generał Józef Haller – współtwórca niepodległej Rzeczypospolitej”. No a jeżeli będą jeszcze jakieś inne sprawy, to oczywiście senatorowie nimi się podzielą.

Proszę państwa, Wysoka Komisjo, ja właśnie skumulowałam parę tych sprawozdań, nie wszystkie, bo to za dużo by było, inne będą na następnym posiedzeniu. Będziemy jednak to za każdym razem praktykować, bo nie wszyscy jeździmy w różne… W jednych miejscach jesteśmy, w innych nie. I po prostu musimy, to jest doświadczenie każdego senatora, ale to jest naprawdę olbrzymie… Takie spostrzeżenia na temat sytuacji w różnych miejscach, szczególnie jeżeli chodzi o oświatę, ale nie tylko, bo i kulturę… Takie wsłuchiwanie się w innych, w to, jakie przywożą ze sobą spostrzeżenia, wrażenia, jest niesamowicie ważne i na pewno będzie nam się przydawać na każdym etapie naszej pracy, tym bardziej że znowu są… Ja jeszcze pod koniec w ramach spraw różnych zapytam senatorów, czy nie chcieliby jechać, bo są już nowe zaproszenia, na pewne uroczystości, na które zaprasza Polonia i ze Wschodu, i z Zachodu.

Czy są jakieś wnioski do porządku? Nie ma.

Tak więc przyjmujemy taki porządek.

Dla porządku informuję, że nasze posiedzenie jest transmitowane drogą internetową.

Punkt 1. porządku obrad: informacja senator Janiny Sagatowskiej na temat obrad Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Marszałku Senatu RP IX kadencji

Przystępujemy do punktu pierwszego, a więc oddaję sobie głos.

Chciałabym poinformować, że w dniu 2 maja odbyło się posiedzenie Rady Konsultacyjnej przy marszałku Senatu, w którym miałam przyjemność uczestniczyć. Moje ogólne pierwsze spostrzeżenie jest takie – bo byłam na tym pierwszym posiedzeniu w Krynicy, gdy w ramach forum ekonomicznego było forum polonijne – że ta Rada Konsultacyjna już się tak jakby bardzo zgrała i dograła. To jest ważne. Oni już się czują taką wspólnotą, w której łatwiej o głębsze spostrzeżenia i wypracowanie pewnych wniosków. I ich wnioski m.in. są takie – powiem skrótowo – że członkowie Rady Konsultacyjnej wyrażają przekonanie, że to Senat Rzeczypospolitej powinien być koordynatorem polityki państwa w sprawach opieki nad Polonią i Polakami za granicą po to, aby polityka polonijna była spójna dla wszystkich instytucji zajmujących się tymi naszymi sprawami polonijnymi. Bo jak doskonale wiecie… No, ja myślę – to już taka moja myśl rzucona przy tej okazji – że będzie to ciekawy temat, jak będą prace nad nową konstytucją, bo w tej nie ma zapisanej roli Senatu. My wiemy doskonale o tym. Przez to tak dużo jest od czasu do czasu… Rząd raz zabierze, raz nie. Ta rola Senatu jako koordynatora tej polityki nie jest zapisana w tej naszej ustawie czy w innych ustawach, chociażby w ustawie o działach administracji państwowej, i to MSZ jest jakby koordynatorem tej polityki. A my cały czas w wypowiedziach powołujemy się na tradycję, bo coś takiego wszyscy pamiętamy. Powołujemy się na tradycję, a to jest za mało. Więc trzeba by wypracować pewne wnioski. Rada Konsultacyjna właśnie chciałaby, żeby taką rolę pełnił Senat. Mamy więc w związku z tym olbrzymie wsparcie ze strony Polonii.

Poza tym członkowie Rady Konsultacyjnej uznali, że trzeba by wypracować – ale to już jest postulat do rządu, oni się z tym zwrócili – czy uaktualnić rządowy program współpracy z Polonią i Polakami za granicą, który był na lata 2015–2020. Chcą go urealnić, objąć te zagadnienia, które w szybko zmieniającej się rzeczywistości także się zmieniają.

Inny postulat to… Ale to realizujemy. To jest tak jakby to podkreślenie, że największą uwagę trzeba zwracać na edukację, oświatę, promocję wartości patriotycznych i kultury.

Następny postulat to obrona dobrego imienia Rzeczypospolitej.

Proszą także o zwiększenie jeszcze pomocy… I dobrze, że rada i Polacy ze świata chcą jeszcze większą pomoc przeznaczyć dla Polaków na Wschodzie.

O dobrym imieniu mówiłam. Oczywiście podkreślają to, aby wszystkie instytucje państwowe, a zwłaszcza placówki dyplomatyczno-konsularne, wspierały integrację, jedność wśród Polonii i Polaków za granicą. O tę jedność i integrację przez wszystkie, że tak powiem, wieki idzie, ale każdy zauważa, że czasem jest tak, że są różne rozdźwięki i do końca nigdy się nie wypracuje takiego ideału. Ale trzeba dążyć do tego ideału i myślę, że to jest przedmiotem tego wniosku.

Oczywiście w kolejnym postulacie znowu ten Wschód jest podkreślany. On jest poświęcony konkretnemu krajowi, a mianowicie Białorusi i Związkowi Polaków na Białorusi. Rada Konsultacyjna zwraca się do Senatu o wsparcie co do obrony szkolnictwa polskiego oraz kontynuowanie priorytetowych projektów edukacyjnych, kompleksowo uwzględniających wszelkie potrzeby młodzieży i nauczycieli, we współpracy z partnerami wskazanymi przez Związek Polaków na Białorusi. No, to robimy, tak że oni dlatego to podkreślają, żeby to kontynuować. Wiadomo, że będziemy to kontynuować, tym bardziej że teraz władze Białorusi znowu zaostrzają tamtą politykę i tam są zagrożone szkoły polskie, bo bardziej w stronę rusyfikacji to zmierza.

Członkowie Rady Konsultacyjnej sygnalizują potrzebę ustalenia priorytetów w finansowaniu polskojęzycznych mediów na Litwie, tak aby polskie media patriotyczne, wspierające Związek Polaków na Litwie, zostały objęte wsparciem. To już się stało, bo tam powstały nowe media i my już to przewidzieliśmy. Są tutaj pan dyrektor z Biura Polonijnego i pani i wiedzą, że my po prostu już się trochę ukierunkowaliśmy na wsparcie tych nowopowstałych mediów.

Później… A, kolejne postulaty dotyczą oczywiście przyspieszenia naszych prac – to jest stały postulat – nad rozpatrywaniem ofert tak, żeby oni dostawali te pieniądze wcześniej. Jest to ciągle trudne do zrealizowania, ale musimy coś zrobić. Tak jak mówiliśmy, jedno z posiedzeń – nie wiem jeszcze, ale albo w końcu czerwca, albo na początku lipca – poświęcimy, tak jak mówiliśmy przy rozpatrywaniu ofert, z udziałem właśnie tych największych organizacji… Dział polonijny przygotuje nam wnioski. Sformułujemy na kolejne rozdania nasze wnioski, jak zrobić, żeby było jeszcze lepiej właśnie w 2018 r. No, trzeba, wypracować jakiś taki lepszy model, tak żeby te pieniądze trafiały zaraz na początku roku, a nie w połowie roku do organizacji polonijnych, które otrzymały pomoc.

Kolejne postulaty są takie, że apelują – tu jest pani z Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, ale apelują i do innych organizacji – żeby organizacje polonijne uzyskiwały większą pomoc z naszych organizacji pozarządowych w opracowywaniu oferty. Ale to się robi, bo nasz dział… Ale ja to mówię, to jest sygnał, żeby jeszcze lepiej to zrobić i żeby tego nie zaniechać po prostu.

I ostatni postulat: żeby ta pomoc była jasna, przejrzysta, czytelna, żeby była później informacja już o ostatecznych beneficjentach naszej pomocy co do zakresu rzeczowego, celowego projektów itd.

To były wnioski wypracowane przez tę radę. Tak jak mówiłam, ta Rada Konsultacyjna budzi nadzieję we mnie przez to, że widzę absolutną taką jakby już integrację między nimi. To będzie chyba służyć i nam, chociaż przede wszystkim marszałkowi, bo to jest organ opiniodawczy dla marszałka, ale wiadomo, że to się przekłada na naszą komisję, bo te postulaty formułowane przez te organizacje przez marszałka trafiają do nas i będą trafiać.

Jeżeli są jakieś pytania co do samej…

Proszę bardzo, pan senator.

Senator Jan Żaryn:

Pani Przewodnicząca, ja tak mam kilka uwag.

Pierwsza. Bardzo się cieszę, że wśród tych wniosków jest powtórzony przez panią przewodniczącą wniosek, żebyśmy spotkali się, najlepiej jeszcze w czerwcu, a najpóźniej na początku lipca, by omówić procedurę dotyczącą pierwszej po przerwie w naszym przypadku edycji rozpatrywania wniosków. Do mnie docierają różne sygnały, zarówno pozytywne, jak i ewidentnie negatywne. Jeśli weźmie się pod uwagę pracę tych podmiotów, które są na samym końcu i otrzymują pieniądze, to widać, że bark tych pieniędzy przez kolejne miesiące powoduje nerwowość sytuacyjną, zresztą można było tego wszystkiego się spodziewać. Stąd rzeczywiście trzeba jak najszybciej to przedyskutować, być może nawet tak radykalnie zmieniać koncepcję, by już od jesieni danego roku rozpoczynać procedury, tak żebyśmy mogli, mimo dopiero preliminarza budżetowego, a nie faktycznego budżetu państwa, być przygotowani do rozpisywania tegoż konkursu. Bardzo się cieszę, że pani to powiedziała, że należy o tym teraz porozmawiać, a nie, broń Boże, po wakacjach, bo jak będziemy to robić po wakacjach, to może się okazać, że już jesteśmy uwikłani w rzeczywistość, która nas ubezwłasnowolni.

Drugi postulat, bardzo ważny, który Rada Konsultacyjna wyartykułowała i który oczywiście cieszy, to to, że uznają nas za zdolnych do kreowania polityki polonijnej. Tylko ja to rozumiem raczej jako wyzwanie, a nie jako klepanie po ramieniu, tzn. ja bym ze strony Rady Konsultacyjnej… Ja bym bardzo prosił o takie spotkanie, które byłoby poświęcone rzeczywiście czemuś, co można nazwać strategią, która to strategia czy polityka państwa polskiego wobec Polonii i Polaków na Wschodzie nie ograniczałaby się jedynie do kwestii – bardzo ważnej – jaką jest przekazywanie pieniędzy. Bo oczywiście jest to narzędzie, które my stosujemy, ale chodzi o to, żebyśmy nie o narzędziu porozmawiali, tylko porozmawiali o tym, co nas ewentualnie łączy bądź także dzieli jako senatorów w tejże komisji, jeśli chodzi o priorytety dotyczące generalnie celów funkcjonowania relacji między państwem polskim a Polonią, czyli tą 1/3 narodu, która jest poza granicami kraju. Na pewno warto intelektualnie się zdobyć na taki, mam nadzieję, w efekcie ciekawy wysiłek, żebyśmy sobie wyartykułowali nasze poglądy na ten temat. One zresztą, jak podejrzewam, nie będą się rozkładały wedle schematu partyjno-klubowego, tylko wedle właśnie pewnej wykreowanej myśli na ten temat, bo każdy z nas przecież taką ma. Tylko my już rozmawiamy w dużej mierze na poziomie narzędzia, które stosujemy i wtedy ewentualnie widać te nasze priorytety, ale de facto o nich nie mówimy za często. Wydaje mi się, że warto o tym powiedzieć, właśnie nie ograniczając się do dyskusji o przekazywaniu pieniędzy, tylko zadając pytanie, po co my te pieniądze tak naprawdę chcemy przekazywać, jaka jest nasza myśl główna. Ja bym przynajmniej bardzo o to prosił panią przewodniczącą.

I ostatnia sprawa. Mianowicie czy Rada Konsultacyjna wnosiła z punktu widzenia organizacyjnego, bo do mnie docierały takie sygnały z wewnątrz tejże rady, że istnieje także jakaś potrzeba przedyskutowania ich z kolei umocowania? Bo to, że oni się zintegrowali, to jest bardzo pozytywne i dobrze służące zjawisko. Jednak czy oni mają postulaty dotyczące ewentualnego wprowadzenia dla nich dodatkowych narzędzi pracy, które by tę radę bardziej zaktywizowały, tak żebyśmy my widzieli jej obecność z naszej perspektywy? Chodzi mi np. konkretnie o to, czy jest szansa, żeby Rada Konsultacyjna otrzymała własny sekretariat – niech będzie nawet jednoosobowy – który byłby dla nas ośrodkiem do ewentualnej komunikacji ze wszystkimi członkami Rady Konsultacyjnej. Ja mam oczywiście kontakt indywidualny z większością z nich, ale nie mam z wszystkimi. A uważam, że każdy senator powinien mieć kontakt z całą grupą, wszystkimi członkami Rady Konsultacyjnej. Można to robić przez sekretariat, można to robić bezpośrednio. Nie wiem, jakie są państwa doświadczenia w tym przypadku. Ja mam doświadczenie takie, że z tymi, których prywatnie znam, czyli akurat większością, mam kontakt, ale z tą mniejszością nie mam. A nie ma, że tak powiem, powodu, żeby dzielić ich na znajomych i nieznajomych, bo wszyscy oni są członkami jednego ciała. Czy też z ich strony jest artykułowana potrzeba możliwości stałego komunikowania się jako całości z nami? Czy jest tam np. przewodniczący, wiceprzewodniczący? Czy jest jakaś struktura, którą oni powołali do życia, czy też jest to zdecentralizowane ciało, które przyjeżdża i dyskutuje raz na pół roku? To z mojej strony wszystko.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Zaraz, nim tylko mnie to ucieknie, zgłaszam wszystkim… Dziękuję za te uwagi. Pierwsza: czy pomoc finansowa, czy coś więcej? Ja chcę powiedzieć – i to już sygnalizuję całej komisji – że po analizie tych spotkań, i nie tylko, bo i różnych innych spraw, właśnie zaproponuję państwu, aby jedno z posiedzeń komisji, może jeszcze w lipcu, poświęcić wolontariatowi, a szczególnie na Wschodzie. Bo oprócz pomocy materialnej właśnie potrzebni są… I taka potrzeba istnieje. My o tym porozmawiamy. Wiem, że określenie: księża tym się zajmują… Potrzebni są np. wolontariusze. Tak jak z Polski jeżdżą na misje do Peru czy gdzie indziej i tam pomagają… Tacy wolontariusze byliby pomocni np. na Wschodzie przy półkoloniach, koloniach itd. I to by było właśnie to pogłębianie. Ale to przeanalizujemy, bo to jest ciekawe. Bo oprócz pomocy właśnie… To jest to, co pan poruszył. Pomoc finansowa to pomoc finansowa, ale my wiemy doskonale, że kapitalnie – to jest to, co będę mówiła też o szkołach – robią rodzice i inni, nie żądają… Mają to coś więcej, tę polskość, nie jest to tylko wołanie o tę złotówkę. Dobrze, ale nie rozciągam. Sygnalizuję tylko, że będziemy o tym rozmawiać. To jest jeden…

A, już odpowiadam na pytanie, co by rada chciała.

Pierwsza sprawa. Jeżeli chodzi o postulaty wyrażane w mojej obecności, to były one takie, że rada m.in. wyrażała taką myśl, bo spotyka się z marszałkiem, bo to jest… Jeszcze raz podkreślam, że to jest ciało doradcze pana marszałka, powołane uchwałą Senatu, ale ciało doradcze pana marszałka. To nie jest struktura, która jest jakąś taką strukturą mającą jakieś sekretariaty, to czy tamto. To są po prostu osoby, które służą określoną radą panu marszałkowi, i pan marszałek decyduje o tym, co ona będzie miała więcej, niż on daje. To po pierwsze.

Po drugie, wyrażali… Powiem, co wyrażali. Oni woleliby się spotkać – nawet tak powiedzieli – raz w roku, ale przyjechać np. na tydzień, i o to pytali marszałka w mojej obecności, żeby można było… I w tym jest sens, bo wtedy wiele spraw by przedyskutowali itd. A tak to właśnie jest tak, że to jest jeden dzień, za chwilę jadą na jakąś uroczystość. I to utrudnia jeszcze większą integrację, wymianę między sobą różnych myśli, bo oni są z różnych części świata. Oni mówili właśnie o tym, że chcieliby… Ewentualnie to marszałek będzie rozważał i to marszałek będzie zarządzał, czy ich zaprosi raz w roku na tydzień… Bo oni są z odległych stron – wiemy o tym, że to są koszty – z Australii, z Kanady czy skądś, nie mogą tak sobie przyjeżdżać, bo to przecież my, Kancelaria Senatu, pokrywamy wtedy wszystkie koszty. Ale mówię o tym, co było rozważane. Więc postulat był taki, Panie Senatorze, Profesorze.

Proszę, pani senator Bogucka… przepraszam, Borys-Damięcka. Przywołałam moją koleżankę Bogucką-Skowrońską, która długie lata była…

Proszę bardzo.

Senator Barbara Borys-Damięcka:

Ja będę za każdym razem na wszelki wypadek przypominała swoje nazwisko…

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Nie, ja pamiętam, tylko…)

…tak że nie będzie problemów.

Do tego katalogu chciałabym przekazać również informację właśnie po tym posiedzeniu rady, które odbyło się drugiego. Miałam szereg maili od różnych przedstawicieli organizacji polonijnych i pewne opinie. Ale we wszystkich wypowiedziach powtarzała się prośba o to, żeby na stronie internetowej – ja nie wiem tego, bo nie sprawdzałam, więc nie mogę ani zaprzeczyć, ani potwierdzić – tej rady można było, po pierwsze, umieścić wszystkie nazwiska… Bo bodajże 15 członków jest, tak?

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: 16, teraz 15, bo jeden zmarł…)

Ale nie chodzi o same nazwiska, tylko informacje…

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: 16.)

…na temat członków, informacje typu: życiorys, czym się zajmują… One są? Tak?

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Dobrze, to widocznie może powinno się znaleźć też na stronie naszej komisji, jeżeli w większości ludzie wchodzą na stronę Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, coś na temat tej rady. Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że poza taką prośbą, żeby właśnie były informacja o każdym z członków rady, o tym, czym się zajmuje, jakie ma wykształcenie itd., itd... Po prostu sporo osób twierdzi – ja to przekazuję, bo obiecałam, że przekażę – że w zasadzie, jeśli chodzi o organizacje polonijne, one nie mają żadnego pożytku z takiej Rady Konsultacyjnej przy marszałku. Uważają, że ta rada nie spełniała swoich zadań ani w poprzedniej kadencji, ani dwie kadencje wstecz. Podejrzewają, że tak jest i w tej kadencji. Bo to, że raz do roku się spotykają, to jest takie obligatoryjne, bo przyjeżdżają, ci członkowie dostają ordery, odznaczenia, bo to jest przed świętem itd. Ale namacalnie nie odczuwają tego, że są potrzebni przedstawiciele, czyli rada, przy marszałku Senatu. Bo wszystkie decyzje są podejmowane albo przez samego marszałka jako takiego, albo przez prezydium, albo przez komisję. Ja to przekazuję bez mojej osobistej interpretacji tych poglądów, a głównie – muszę to od razu zaznaczyć – to są informacje od organizacji polonijnych raczej z krajów zachodnich.

Jeżeli chodzi o kraje wschodniej Europy, takie jak Litwa czy Białoruś, czy inne, to dostałam kilka – no, nie mogę powiedzieć, że anonimów, bo były podpisane imieniem i nazwiskiem – pism z protestami np. przeciwko udziałowi w tej radzie polonijnej pani Andżeliki Borys. Przekazuję, że dostałam to. Z pewną motywacją… Ja nie chcę nad tym się rozwodzić w tej chwili, bo rozumiem, że każdy, kto miałby innego kandydata itd., wolałby tego innego kandydata, więc nie jesteśmy w stanie… Nie można wszystkich usatysfakcjonować w taki sposób, żeby był ich reprezentant. To, jeśli chodzi o informacje od Polaków czy organizacji polonijnych.

Ja mam pytanie od siebie. Czy pani Binienda jest w dalszym ciągu członkiem tej rady przy panu marszałku i jakie jest jego stanowisko w tej sprawie? Czy pani przewodnicząca wie, czy ma zamiar w dalszym ciągu utrzymać ją jako członka tej rady, czy zajmie jednak jakieś stanowisko w tej sprawie? Dziękuję.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Dziękuję bardzo.

Jeżeli chodzi… No, ja tylko… Bo te inne to są uwagi takie personalne, które trafiają do każdego z nas. Czy pani Borys… Ja co chwilę mam uwagi, że z Australii powinien być ktoś inny albo że z kolei są za. No, to są takie uwagi. Ale jeszcze raz podkreślam, że to jest absolutnie wybór pana marszałka. Pan marszałek powołuje członków rady. To nie jest nasze ciało. Ja tylko złożyłam sprawozdanie, bo uczestniczyłam w obradach, a że to dotyczy Polonii, uznałam, że mam taki obowiązek, żeby komisji o nich powiedzieć, bo to są ważne sprawy. I cieszę się, że są właśnie na ten temat te głosy, że nie przechodzimy obok tego obojętnie i ja bardzo dziękuję.

Jeżeli chodzi o panią członek ze Stanów Zjednoczonych, panią Biniendę, Marię Szonert-Biniendę, to chcę powiedzieć, że jest, o ile ja wiem, jest. A czy… Ja nie wiem nic więcej. Jest. A czy będzie, to też trzeba by ewentualnie pana marszałka zapytać, jak są pytania, czy oświadczenie złożyć, czy coś innego… Ja nie widzę jakichś powodów, żeby… Nie widziałam, żeby marszałek miał zamiar ją zmieniać. Nie wiem. Nie wiem nic więcej. To tyle.

Pani przewodnicząca.

Senator Grażyna Sztark:

Dziękuję bardzo, Pani Przewodnicząca.

Ja uczestniczyłam w tym posiedzeniu. Posiedzenie było bardzo aktywne. Uważam, że… Odpowiadając panu profesorowi czy też wyczuwając intencje pana profesora Żaryna, powiem, że ja bym bardzo unikała tego, żeby to ciało było utworzone na zasadzie jakiegoś sekretariatu i konstytuowane zarządem. Chcę powiedzieć, że to jest niestety bardzo upolitycznione ciało, tak jest, bo to jest norma. Doszło tam, nie ukrywam, do spięcia między nami. Jeszcze wówczas nie było tej sytuacji z panią Biniendą, która nie popisała się. To w trakcie właśnie, kiedy odbywało się to spotkanie, z tym że to nie było akurat w trakcie ani po posiedzeniu tej Rady Konsultacyjnej…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

A to, co zostało… To, co w wykonaniu pani Biniendy… Byśmy oczekiwali od marszałka jakiejś przynajmniej zdecydowanej odpowiedzi, albowiem właśnie jest ona członkiem Rady Konsultacyjnej. I obojętnie, w którą stronę by to działało, czy na rzecz, czy przeciwko, musimy unikać tego typu sytuacji. Ci państwo reprezentują cała Polonię na całym świecie i nie mogą takie głosy wychodzić przynajmniej z samego Senatu. Bo to jest ściśle związane z Senatem. Przypomnę, że nawet była taka wola, żeby Senat jako opiekun Polonii, sprawujący opiekę nad Polonią i Polakami… W pracach nad konstytucją zabrakło kilku głosów, żeby wpisać do konstytucji dosłownie, że Senat jest opiekunem Polonii i Polaków poza granicami kraju. I właśnie, tak samo jak w przypadku i Andżeliki Borys, i kilku innych osób, otrzymujemy chyba wszyscy, w zależności od opcji, te listy. Unikamy oczywiście wchodzenia głębiej w te konflikty, dopóki one nie mają odzwierciedlenia tam, na miejscu, bo to jest ważne. Ja byłem teraz jeden dzień w Grodnie i muszę powiedzieć, że była tam uroczystość w związku ze świętem Polonii. To było bardzo piękne i nie zauważyłam tam, żeby ze strony Polaków i Polonii, broń Boże, do pani przewodniczącej Andżeliki Borys były jakiekolwiek zastrzeżenia.

I kończąc już, powiem, że unikałabym właśnie… Jeżeli już spotkania, to naprawdę bardzo merytoryczne na temat nie tylko finansowania, ale na temat reprezentacji Polski. I jeszcze raz na koniec przypomnę, że właśnie m.in. pani Binienda jakby reprezentuje Polonię na zewnątrz i tutaj wobec nas. Dziękuję bardzo.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Dziękuję bardzo.

Czy są jeszcze wypowiedzi w tym punkcie?

Pan przewodniczący Warzocha.

Senator Artur Warzocha:

Pani Przewodnicząca! Szanowni Państwo!

Ja bym chciał tylko tak króciutko się odnieść. Ja bardzo się czuję skrępowany w momencie, kiedy podczas posiedzenia naszej komisji mam oceniać od strony moralnej zachowanie tego czy innego członka Rady Konsultacyjnej. Powiem od razu, że może lepiej zostawić to już do rozstrzygnięcia panu marszałkowi i tego tematu tutaj nie wałkować. Bo gdybyśmy dobrze, za pomocą jakiejś lupy przyjrzeli się wszystkiemu temu, co się dzieje w internecie, na Facebooku, na Twitterze, politykom, którzy reprezentują np. polski parlament, często wyjeżdżając za granicę, spotykając się z przedstawicielami innych państw, to też nie znaleźlibyśmy tam samych budujących treści. W internecie już od wielu miesięcy krążą różne memy. One są po jednej i po drugiej stronie. Na przykład ja też widziałem na profilach facebookowych takiego mema z wizerunkiem pana Jarosława Kaczyńskiego, przerobione było zdjęcie Mao Tse-tunga będącego w naszym odczuciu zbrodniarzem, który ma na sumieniu mnóstwo ludzkich istnień i krwi niewinnych ludzi. I podawali sobie tego mema prominentni politycy Platformy Obywatelskiej czy też Nowoczesnej, czy SLD i innych partii. Po prostu ten błąd popełniają wszyscy. Pani mecenas Binienda się odniosła do tego zarzutu, który jej postawiono. Nasza komisja zajmuje się Polakami i Polonią, a nie… Ewentualnie analizuje od strony merytorycznej wszystko to, co… czy współpracę merytoryczną z Radą Konsultacyjną powołaną przez nas dla marszałka. A takie, jak mówię, grzebanie, zastanawianie się, czy tak powinno być, czy to licuje, czy nie, jest zawsze jakimś mieczem obosiecznym, bo niestety dialog polityczny w Polsce upadł do tego stopnia, że bez inwektyw, jak widać, się nie da. Dziękuję bardzo.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Ktoś jeszcze w tym punkcie? Nie ma chętnych. Dziękuję bardzo.

Tak na koniec… Myślę, że trzymajmy się tego i naprawdę nasza komisja będzie tak dobrze postrzegana – naprawdę, bo tak odbieramy to chyba – na całym świecie. Nawiązując do słów pana przewodniczącego, powiem, że naszą, komisji siłą, wypracowaną przez tyle lat, jest to, że naprawdę – ja sobie to bardzo cenię, choć oczywiście pojawią się czasem jakieś różnice – generalnie nam właśnie zależy na tej faktycznie opiece nad Polakami, współpracy z nimi, niezależnie od tego, skąd są, skąd przybywają. Ja myślę, że nasza wielka idea, to to, że każdy Polak dla nas ma być ważny: i na Wschodzie, i na Zachodzie, itd. Robią różne duże rzeczy, zaraz będziemy słuchać o tym wszystkim w sprawozdaniach, dzisiaj i jeszcze w następnych, bo to rozłożymy na następne posiedzenia, gdyż senatorowie w międzyczasie byli w różnych miejscach. A ja całej komisji, naprawdę wszystkim bez wyjątku dziękuję, że się trzymamy, że tak powiem, razem, ponad polityką rozstrzygamy o sprawach polonijnych.

Dziękuję.

Zamykam dyskusję w tym punkcie.

Punkt 2. porządku obrad: sprawozdanie senator Janiny Sagatowskiej z udziału w uroczystych obchodach Święta Flagi Narodowej i Dnia Polonii w Belgii oraz z udziału w jubileuszu 175-lecia Szkoły Polskiej w Paryżu

Przechodzimy do drugiego punktu.

Tu mam wielką przyjemność naprawdę parę słów, tak w skrócie powiedzieć o swoich przeżyciach – bo muszę tak powiedzieć – jakich doznałam, będąc najpierw na obchodach Święta Flagi Narodowej i Dnia Polonii w Belgii, a później na sto siedemdziesiątej piątej rocznicy Szkoły Polskiej w Paryżu.

W Belgii… Zaraz będę mówiła o szkole, ale najpierw, nim powiem o szkole, to powiem o obchodach w samej Brukseli, o obchodach właśnie Święta Flagi Narodowej i Dnia Polonii. One były w niedzielę. To była niedziela 2 maja… chyba tak… I popołudniu się rozpoczęły uroczystą mszą świętą w Katedrze Notre-Dame de la Chapelle w Brukseli. Muszę powiedzieć tu… To był ten drugi dzień, bo ja pierwszego w szkole byłam, ale o szkole chcę osobno powiedzieć. Widzicie państwo, to jest w środku Brukseli. Wydawałoby się, że tam mamy tak jakby wynaradawianie, bo coraz mniej się mówi o narodach, o krajach, tak żeby tylko te słowa jakby wyrzucić w środku, w Brukseli… Popatrzcie, ile sztandarów. Z 50 sztandarów w Brukseli, wszystkie polskie. Flagi przechowywane przez żołnierzy Maczka, a wcześniej innych, na strychach. To tak wzruszające, naprawdę. Uczestników chyba z tysiąc, z tysiąc Polaków w tym kościele, w tej katedrze, w pięknej katedrze. Przybył chór reprezentacyjny Wojska Polskiego. Przybył też zespół skądś koło Bydgoszczy… Zapomniałam w tym momencie, jak się nazywał, ale chyba z Koroniewa… Młodzież, dzieci, czyli ta integracja, którą tam przeżywali… Bo ta młodzież z Polski zobaczyła, że w Brukseli jest Polska, że w Brukseli w takim miejscu jest… Generałowie NATO, polscy generałowie będący tam w różnych strukturach NATO. Wszyscy przybyli i to było… Mszę prowadził rektor polskiej misji katolickiej. Było to wielkie przeżycie. Pięknie zorganizowane obchody. Ja w tym miejscu mogę tylko naprawdę bardzo podziękować panu ambasadorowi Arturowi Orzechowskiemu, pani wicekonsul Paciorek, która bardzo… Ambasador jej dziękował bardzo. Potrafiła tak te wszystkie grupy polonijne… Od pierwszych górników w Belgii, po żołnierzy Maczka, po młodzież ze szkoły i dzieci ze szkoły w Antwerpii – wszyscy przybyli, wszyscy świętowali.

I co muszę w tym miejscu podkreślić, Państwo Senatorowie, Członkowie Komisji? My tak Wschód, Wschód, a do Belgii… To, co podkreślali… Oni z takim wzruszeniem odbierali obecność senatora, jakby naprawdę coś zrobili, jakby nie wiadomo co to było. Po raz pierwszy od dwudziestu iluś lat był senator z komisji. My nigdy nawet o tej Polonii nie mówiliśmy. To było takie święto, że… Ale czego to dowodzi? Ja zaczęłam właśnie mówić o tym: musimy jeździć do tych miejsc i skupisk polonijnych, gdzie jakiś… Oni piękną pracę wykonują, prowadzą szkoły, utrzymują tę kulturę polską, więź z Polską i robią to, nie patrząc na to, czy ich ktoś chwali, czy nie. Trwają w tej polskości, robią. A jeżeli ktoś przyjechał, tak jak ja miałam ten zaszczyt, bo po prostu sama byłam bardzo jakby… nawet tak się czułam wyjątkowo podniośle, bo oni tak traktowali tę obecność senatora. I w imieniu właśnie ich też… Bardzo dziękowali Senatowi. I proszę sobie wyobrazić – przekazałam to panu marszałkowi, bo chciałabym, żeby pan marszałek nawet pojechał – że w październiku mają być obchody 65-lecia Polskiej Macierzy Szkolnej w Belgii. I też o tym cicho. My o tym… Tutaj tak patrzę na starszych, chociażby pana senatora Gogacza. My 14 lat tu pracujemy i nigdy nic o Brukseli, o Belgii nie było, ani wyjazdu, ani nic. A ja przyjechałam i ze zdumienia po prostu… nie ze zdumienia, ale z taką wdzięcznością patrzyłam na to, co robią, że naprawdę… I muszę to mocno podkreślić i wypowiedzieć.

I kontynuacja była – nie kontynuacja wydarzenia, ale tej takiej wzniosłej, podniosłej atmosfery – gdy pojechałam właśnie do Szkoły Polskiej w Antwerpii. Proszę sobie wyobrazić, że tam jest blisko 700 uczniów. Jest i liceum. Bardzo mają… O, tutaj byłam. To jest szkoła, jak widzicie, w dawnym kościele, są witraże. Oni mają więc tę szkołę w pięknie, a piękno jest na to, by zachwycało. Więc oni właśnie w takich murach uczą się, naprawdę, że pani dyrektor… I prowadzona jest ta szkoła w bardzo też skromnych warunkach. Ja weszłam do sekretariatu i pytam: „Pani Dyrektor, to pani tu urzęduje?”. Bo to taki malutki pokoik, u nas by powiedzieli, że to jakaś taka pakamera. A tu w kolejnej sali jestem na spotkaniu z rodzicami. A pierwsza rzecz, którą ona… O właśnie, to jest sekretariat pani… Wpisuję się do księgi pani dyrektor. Tu jest pani dyrektor. I ona mówi… Ona mnie urzekła czym? Bo ważna jest pierwsza reakcja, gdyż pokazuje, co jest w sercu. Ja pytam: „Pani tu urzęduje?”. A ona mówi: „Ja nie urzęduję. Ja uczę i służę”. Pierwsza reakcja dyrektora, proszę sobie wyobrazić: ja nie urzęduję. Ja muszę powiedzieć, że to są może takie małe, ale dla mnie bardzo znaczące sprawy, bo to świadczy o człowieku, o tym, kto prowadzi placówkę, kto stoi na czele takiej placówki. Proszę zobaczyć, była to sobota, a tyle… Widzicie, ilu uczniów siedzi. Rodzice, jaka jest mobilizacja rodziców. Chcieli przyjechać na święto i przywieźć swoje dzieci tam właśnie, w Antwerpii. Ja z tego miejsca poszłam także…

O, ten uczeń, Vincent… ma takie nazwisko…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Nie, ten najwyższy.

To laureat jakichś nagród, który przygotował… Wygrał konkurs, przygotował krótki film o Polakach, o Sienkiewiczu, o innych. A tak ułożony! Powiedziałam mu, że wróżę mu jakąś wielką przyszłość, bo naprawdę zrobił bardzo dobre wrażenie, tak jak inni wielcy.

Teraz dotknę tego problemu, który poruszałam, pamiętacie, w Sztokholmie. To jest wejście. Tak, to jest… Nie, to jest…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Proszę?

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Tak. Bo chciałam… Zaraz powiem jeszcze o szkole.

Później pojechałam… To są 3 bracia kapucyni, też w Antwerpii. Oni mi mówili o Polakach… Zorganizujemy posiedzenie komisji poświęcone bezdomności. Oni mi mówili o Polakach z problemami alkoholizmu, narkomanii i innymi. W krajach, w których wydawałoby się, wszystko jest takie bezstresowe itd., jest to duży problem. Ale oni robią – jest ich 3 braciszków – taką wspaniałą pracę. W takim malutkim pokoiku mają ileś rowerów. Jeżdżą, biorą tę młodzież w trójkę… No, rodzice i nauczyciele nie kryją słów uznania dla nich. Tych 3 młodych kapucynów wykonuje tam niesamowitą pracę, taką pracę duchową na rzecz właśnie Polski. Papież zawsze mówił, że nasza ojczyzna Bogiem silna, a oni też doskonale tutaj to robią.

Jeszcze wracając do szkoły, bo to się powtórzy… Właśnie tam, a ja to powiedziałam później w Sztokholmie… Pani dyrektor powiedziała, że mają wszystko i rodzice chcieliby już środki przekazać i ufundować sztandar. Pani dyrektor powiedziała… O, zaraz to powiem, pani zatrzyma, to jeszcze o tym powiem. W Antwerpii… Dwa słowa… Pani dyrektor powiedziała: „Pani Senator, cała nadzieja w Senacie i w rządzie, że my przestaniemy wreszcie się nazywać: szkolny punkt konsultacyjny, a będziemy się nazywać: szkoła. Bo rodzice i my nie chcemy wydawać pieniędzy na sztandar, na którym będzie: szkolny punkt konsultacyjny przy ambasadzie”. Kiedyś szkoły pięknie się nazywały: szkoła itd. To jest słusznie… To było właśnie w Antwerpii. Pamiętacie, jak byliśmy w Sztokholmie, było to samo. Teraz byłam w Paryżu. Ludzie już są u kresu wytrzymałości: dlaczego to dalej się utrzymuje, dlaczego tego nie zmieniamy?

Ja w tym miejscu, jeżeli senatorowie pozwolą, bo mówiliśmy o tym w Sztokholmie… Ja już skierowałam pismo do pani premier.

(Głos z sali: No to dziękujemy.)

Tak.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Napisałam właśnie, że w ostatnim czasie miałam itd. Napisałam, że takie stanowisko podzielają pan marszałek i komisja, której mam zaszczyt przewodniczyć. W ocenie Senatu – tak napisałam, czyli całego – Rzeczypospolitej Polskiej istnieje pilna konieczność zmiany nazwy „punkty przy ambasadach” na właściwą. I tutaj jest takie krótkie uzasadnienie. Już poszło pismo do pani premier. To chciałam właśnie… Bo pamiętacie, że wszędzie nam o tym mówią i to jest właśnie pokłosie tych naszych wizyt.

Tam stałam przy takim punkcie w Antwerpii przy samym porcie. Magazyn nr 1 kompanii… To jest punkt i tam jest zdjęcie. Specjalnie zrobiłam, bo byłam wzruszona. Tam może widać, jak na bosaka w takich płachtach stoją. Bo tam był punkt… Oni w drodze… O, proszę sobie wyobrazić, nasi rodacy przechodzą przez tę rampę. Popatrzcie, ta babinka przez tę rampę… Tak Polacy szli, bo tam byli myci – ta pani powiedziała, że prawie jak w obozie koncentracyjnym byli traktowani – przebierani i puszczali ich dalej w zależności od tego, czy mogli dalej iść w świat, wędrując do kolejnych krajów świata. Tam był jakby taki punkt – powiem brzydko, nawet się boję – przeładunku…

(Wypowiedzi w tle nagrania)

…punkt konsultacyjny… nie, przeładunkowy, jeżeli tak o ludziach bym mogła powiedzieć, ale prawie tak byli traktowani. To było w Antwerpii. Tak Polacy musieli przyjść, na bosaka, w takich… O, tutaj właśnie, popatrzcie, idzie taka babinka w płachtach. Tak Polacy wyruszali w świat.

Teraz jeszcze kolejny, bo nie chcę tak zamieniać tego… Byłam na cmentarzu polskim w Lommel. Muszę tutaj coś powiedzieć. W swoim wystąpieniu w kościele, w tej katedrze Notre-Dame to powiedziałam i podziękowałam, skierowałam w imieniu Senatu dwa zdania podziękowania narodowi belgijskiemu i rządowi. Tu jest cmentarz w tym Lommel. Rząd belgijski w uzasadnieniu też… Uznali, że trzeba właśnie w jednym miejscu zgromadzić tych, którzy oddali życie za wolność Belgów, oswabadzając ich – o, tu jestem z przedstawicielem, ich deputowanym – tak zrobić, żeby byli tam wszyscy Polacy, którzy polegli. I do czego zmierzam? Wiecie państwo, że z trudem te różne gminy i miejscowości jakby oddawały tych żołnierzy. Oni tak są im wdzięczni, że są gminy, które nie oddały. Oni powiedzieli, że to są nasi. Oni walczyli o ich wolność i oni chcą mieć ich w swoich miejscowościach, w swoich gminach. I ambasador mi mówił, że są po prostu w ich miejscowościach Polacy. Naprawdę wzruszające. Beldzy jako naród są bardzo, bardzo wdzięczni Polakom. Ja tego doświadczyłam i naprawdę uznałam, że to jest wspaniała Polonia, z wielkim pietyzmem w ogóle…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Bardzo.

Później pojechałam, proszę sobie wyobrazić, także do Domu Polskiego „Polonez” w Beringen. Jest tam muzeum barak. Tam byli polscy górnicy. Muzeum dofinansowała Unia Europejska. Tu obok ma pani zdjęcie tego muzeum. Jak pięknie audiowizualnie nawet… O, w takich baraczkach mieszkali górnicy. Bo to jest okręg, to miasto, tam byli… To muzeum w środku, obrazujące… Ja się śmiałam. Był z nami taki Polak, który pokazywał: o, tu ja jestem na rękach jako malutki. Mama go trzyma jeszcze jako niemowlę. I tam są właśnie ślady polskości. Belgowie zachowali to muzeum i jeszcze dofinansowali ten barak, żeby stworzyć muzeum i pokazać ślady Polaków. Pojechałam właśnie do tego domu „Polonez” i tam też miałam z nimi spotkanie. No, naprawdę bardzo to jest wzruszające, bo tam by w życiu oni… Wręczyłam im, bo było niedawno 70-lecie tego związku… Żebyście wiedzieli – bo zawiozłam tego takiego naszego pięknego orła senackiego – z jakim oni odbierali to jakby takie wyróżnienie, tego orła…

Ja jestem tak szczęśliwa, że mogłam reprezentować Senat w takich miejscach, w których właśnie nikogo z odrodzonego Senatu tyle lat nie było. Muszę to mocno, mocno podkreślić. A tak się złożyło, że naprawdę placówka konsularna, ambasador stanęli na wysokości zadania. To było duże przeżycie. Byłam z panią Kasią i wie, jak myśmy to przeżyli i jakie to było wielkie święto.

Żeby już się tu nie zatrzymywać… Ja myślę, że jak ktoś… Ja chcę tylko powiedzieć, że jeżeli będą znowu jakieś święta w Brukseli, w Belgii, to ja jak będzie jakiś senator… Chciałabym, żeby ktoś z państwa jeszcze tam był kiedyś i zobaczył to na własne oczy, bo to są duże przeżycia.

Ale w tym miejscu są pytania.

Proszę bardzo.

Senator Antoni Szymański:

Pani Przewodnicząca! Szanowni Państwo!

Proszę dopuścić nie pytanie, tylko bardzo króciutką wypowiedź. Mianowicie odnośnie do tego, o czym pani mówiła, tego, jak senator był tam oczekiwany, chciałbym powiedzieć, że w wielu miejscach, gdzie jestem, również tego typu sytuacja ma miejsce. Co to oznacza? Że jest oczekiwanie, żebyśmy my, którzy uważamy się za opiekunów Polonii, w rozmaitych miejscach byli. W tym kontekście zastanawiam się nad Dniem Polonii. W roku bieżącym byliśmy wspólnie w Sztokholmie. Było to ważne wydarzenie, była cała grupa senatorów. Ale zastanawiam się, czy nie byłoby efektywniej, gdybyśmy w przyszłym roku byli bardziej rozśrodkowani. Oczywiście pan marszałek na centralne uroczystości zawsze z kimś powinien jechać, więc nie postuluję tutaj tego, żeby jechał sam. Jednak wydaje mi się, że gdyby wiele osób, które były w Sztokholmie, pojechało do rozmaitych stolic z listem marszałka i ze swoją wypowiedzią, to byłoby…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Ale również z listem marszałka, prawda?

…To byłoby to bardziej efektywne z punktu widzenia kontaktu w wielu miejscach. Tak że prosiłbym, żebyśmy też przemyśleli to i zaproponowali marszałkowi. Bo tam było bodaj 11 senatorów, prawda?

(Głos z sali: W Szwecji?)

W Szwecji.

Myślę, że gdybyśmy może w rozmaite miejsca pojechali, tobyśmy naprawdę „obsłużyli” większą liczbę Polonii.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Bardzo cenny wniosek. Ja na pewno przychylam się do tego stwierdzenia, bo jest wielkie oczekiwanie, szczególnie że jeszcze tyle miejsc jest jakby przez nas nieodkrytych, zapomnianych, a tam się toczy piękne życie polonijne.

Pan senator Warzocha w tym punkcie. Proszę.

Senator Artur Warzocha:

Ja bym chciał tylko państwa poinformować, że na moje oświadczenie, które złożyłem w sprawie szkolnych punktów konsultacyjnych 17 listopada w ubiegłym roku, odpowiedziała pani minister Wargocka, która podziękowała mi za przekazaną opinię. Skracając, przeczytam ostatnie zdanie: podniesiona przez pana senatora Artura Warzochę kwestia będzie poddana wewnętrznej analizie i dyskusji podczas prac nad przepisami oświatowymi, które planowane są przez Ministerstwo Edukacji Narodowej na połowę przyszłego roku. Chodzi o rok 2017. Odpowiedź jest udzielona z datą: listopad ubiegłego roku. A ja tam – już nie będę streszczał swojego oświadczenia – oczywiście postulowałem, żeby przemianować te szkolne punkty konsultacyjne na szkoły polskie przy ambasadzie. Dziękuję.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Ja w tym miejscu jeszcze tylko złożę taką informację, że właśnie MEN powołuje zespół oświatowy, do spraw oświaty ze granicą i do marszałka się zwrócił, żeby oddelegować tam osobę. I ma być posiedzenie trzydziestego pierwszego i pan marszałek mnie jakby upoważnił, żebym brała udział w tych pracach. Tak że będę miała okazję o to wszystko się dowiedzieć.

Kolejna uroczystość – będę chyba skracać – na której byłam z panią Kasią, przepiękna, bardzo podniosła i wzniosła uroczystość 175-lecia – nie mylę się, proszę zobaczyć – Ecole Polonaise: 1842. Szkoła pamiętająca Mickiewicza, Norwida, największe nazwiska Polaków na świecie. Wystawa przepięknie zorganizowana. To jest w pałacu, bo tak trzeba powiedzieć, to tak pięknie wygląda. Chyba najpiękniejsza ambasada na świecie jest w Paryżu. To jest własnością Polski. Piękny budynek. No, tu do kościoła idziemy na mszę, zresztą też w pięknym kościele była cudowna msza w barwach patriotycznych. Tarcze mają i powiedzieli, że nie zamieniają. To jest znamienne. Pani z bliska może… Pani Kasiu, nie wiem, czy pani ma tarczę? Ale z daleka widać, że jest tam szkoła. Dyrektor jest dumny. Mówi: my nie mamy tarczy z punktem konsultacyjnym, tylko Szkołą Polską w Paryżu. Kiedyś, przed 175 laty ci wielcy, jak widzieliście, nazwali ją: Ecole Polonaise, Szkoła Polska, a nie jakiś punkt konsultacyjny. O, proszę: Paryż, Szkoła Polska. I Adam Mickiewicz, bo to jest szkoła imienia Adama Mickiewicza. Jest pięknie prowadzona. Zatrudnionych jest tam ponad 30 nauczycieli. Tu właśnie są zdjęcia z wystawy. Wystawa jest przepiękna, oparta na dokumentach z polskiej biblioteki w Paryżu. Był zresztą pan prezes. Były naprawdę znamienite osoby na tych uroczystościach. O, tu już jesteśmy na dziedzińcu szkoły. Ja w imieniu Senatu się wypowiedziałam, wręczyłam też list od pana marszałka. Tu odsłaniamy tablice ufundowaną z kolei przez ambasadora. Ten z mikrofonem to jest dyrektor szkoły, pan Konrad Leszczyński. No, niesamowita osoba, wulkan energii, pomysłów. On np. zaraża… O, jaka piękna wystawa, wszystko oparte na dokumentach z biblioteki polskiej. Tu jestem z orłem, którego zaraz będę wręczać. Ale proszę zobaczyć… Dobrze, że to mamy, naprawdę ten orzeł jest przepiękny, wykonany przez Mennicę Polską. Pani prowadząca bibliotekę w tej szkole, 6 tysięcy woluminów. Dyrektor nawet wpadł na taki pomysł, że jak są np. święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc, dzieci robią kartki i do wszystkich sąsiadów wokół szkoły wysyłają kartki: do mera, do Francuzów, do innych. Tak przyjazną atmosferę w tej dzielnicy wywołują, że… Ale to są pomysły właśnie, to są cudowne pomysły Polaków, których także nikt nie odwiedzał.

I muszę tu jeszcze raz w imieniu… Właśnie dziękowali bardzo Senatowi licząc – i to kolejna uwaga dla senatorów – że to nie ostatnia wizyta w ich szkole. Ja powiedziałam, że jak za 5 lat będą obchodzić sto osiemdziesiątą rocznicę powstania, to może – wszystkim tu obecnym senatorom tego życzę, bo to nie tak daleko, co to jest 5 lat – ktoś z nas tu obecnych, czego życzę wszystkim, Panie Senatorze, pojedzie na taki jubileusz, zresztą wszyscy…

(Głos z sali: Europosłów zobowiązać…)

Tak, no właśnie. Ale oni czekają na Senat. To jest piękne. Ja muszę powiedzieć w tej chwili – i jeszcze raz nawiążę do tego, co podkreślamy – naprawdę, wierzcie, jest przekonanie Polonii o tej roli Senatu i naprawdę, chociaż są gdzieś inni, oni czekają na senatora, bo Senat jest opiekunem Polonii. To naprawdę się zakorzeniło. Tak jakoś jest to bliskie ich sercu. Senatorowie, co podkreślają, pochodzą z powszechnych wyborów i naprawdę to jest ważne, szczególnie na Zachodzie, że senator… No, ten wybór bardzo przesądza i tak jakby nas…

(Wypowiedzi w tle nagrania)

Tak, dokładnie.

Tak, że piękny, wspaniały jubileusz. Dziękuję właśnie jeszcze raz, naprawdę. Jacy wspaniali rodzice. Jedna… O, muszę to podkreślić, jak są oddani. Jedna z pań, matka dziecka, ufundowała w tej chwili piękną – była właśnie, oddała ją na ten jubileusz – tablicę… Jak się nazywa ta nowoczesna tablica, Pani Kasiu?

(Głos z sali: Multimedialna.)

Multimedialna tablica. Ona kosztuje 3 tysiące euro. Jeden z rodziców, jedna pani ufundowała ją jako osoba prywatna, po prostu zrobiła szkole taki prezent – jak podkreślała – w podziękowaniu. Bardzo skromna, młoda osoba. Ja podeszłam do niej, ona powiedziała, że to jest taka szkoła, że ona nie ma słów… Jej dzieci… jedno ma chyba malutkie, drugie chodzi do szkoły. Ona chciała to zrobić w geście uznania dla tej szkoły, dla dyrektora, nauczycieli, to było dla niej takie wołanie serca, że ona musi zrobić taki gest. Tak ofiarni są rodzice i tak wszyscy są tam zaangażowani na rzecz tej szkoły… Wszyscy byli obecni, tylu rodziców, księży, rektor Polskiej Misji Katolickiej.

I co chcę w tym miejscu dodać, to to, że – dotknę tu swojego okręgu wyborczego – czułam się jak u siebie na Podkarpaciu, bo prawie wszyscy uczniowie są z Podkarpacia: Kolbuszowa, powiat stalowowolski. Prawda? Nawet księża. Bo tam akurat jest taka duża dawna Galicja, tak duża jest emigracja z tych rejonów. I ktokolwiek do mnie podszedł, to… Jedna pani była nawet z mojej parafii, ale to już tak na marginesie.

To wszystko tak naprawdę w skrócie, bo trzeba by długo opowiadać. Musiałabym opowiedzieć całą historię szkoły krok po kroku, ale zachęcam do… resztę na pewno można znaleźć na różnych stronach internetowych. A dyrektor… Dyrektor jest tak aktywny, uruchomił facebooki i inne i mówi, że ze wszystkich polskich szkół na świecie właśnie ta szkoła ma najwięcej polubień. Była obecna również pani dyrektor ORPEG z listem od pani minister Zalewskiej i też była naprawdę zachwycona, a była tam pierwszy raz. Tak że warto pomagać. Warto pomagać i być, po prostu być. Oni robią wspaniałe rzeczy.

Dziękuję bardzo, bo jest jeszcze parę punktów i relacji, nie chciałabym zagospodarować tu całego czasu, bo czekają także państwo senatorowie. Dziękuję i zachęcam do zapoznania się z dorobkiem tej tak wspaniałej polskiej szkoły, naszej wizytówki na świecie. Dziękuję bardzo.

Punkt 3. porządku obrad: sprawozdanie senatora Stanisława Gogacza ze spotkań z Polakami na Ukrainie w ramach 17. akcji Polacy – Rodakom

Przechodzimy do punktu trzeciego. O właśnie, pan senator przybliży nam teraz Wschód. Jest tak zaangażowany, zrobił już 17 tak cudownych akcji. Ja, a myślę, że i inni senatorowie…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Tak, opowiadają… Nasz pan senator to już legenda, przeszedł do historii.

(Senator Artur Warzocha: Gdziekolwiek się pojedzie, tam pytają o senatora Gogacza.)

Tak. O, zaraz będziemy tu… O, proszę bardzo…

Proszę, pan senator Stanisław Gogacz opowie o Polakach z Ukrainy i o ofiarnej pracy na ich rzecz. Proszę, Panie Senatorze.

Senator Stanisław Gogacz:

Proszę państwa, ja mam za zadanie przedstawić mój wyjazd, który odbył się w terminie 15–16 stycznia br. To był wyjazd w ramach akcji „Polacy – Rodakom”. Akcja „Polacy – Rodakom” to jest akcja społeczna. To nie jest żaden projekt senacki czy unijny, czy rządowy, tylko jest to zbiórka społeczna, zaangażowanie szkół. I na początku to będzie cykl zdjęć, które przybliżą państwu to, czym tak naprawdę jest akcja „Polacy – Rodakom”.

To są na razie zdjęcia z Polski, widzimy, jak są przygotowywane paczki.

Poproszę o przesunięcie dalej. O, właśnie, proszę o zatrzymanie przez chwilę.

Proszę państwa, to jest 700 kartonów, bo jeszcze tam po bokach troszeczkę… I teraz tak, trwa to od 6.00 czy 7.00 rano do 21.00, 22.00 wieczorem. Wygląda to w ten sposób, że wszystko układane jest warstwowo. Najpierw układany jest list, potem jakaś książka, później konserwy, później jeszcze coś, jeszcze… Ja mam instrukcję i jeśli ktoś będzie chciał, to ją dam. Ale jak to wygląda? No więc przychodzi jedna klasa i ma za zadanie wrzucić tylko jedną rzecz, bo oni mogą być godzinę, półtorej. Przychodzi następna, następna, następna, aż to dochodzi do końca, kiedy trzeba taśmować, przyklejać flagi itd. Jeden dzień i jest 700 kartonów, a w tym roku udało się zrobić 4 tysiące 300 paczek. Tak że w ten sposób można to zrobić. To nie są paczki robione pojedynczo.

Proszę o przesunięcie. Dalej proszę, to też możemy… Tak, no dobrze. To też można przesunąć, bo to jest to samo.

O, właśnie tak to wygląda. Tu widać, że na wierzchu zawsze jest maskotka. Powiem państwu, że dużo ja przewożę w konwoju, ale to jest tylko 1/3 wszystkich paczek. Na wierzchu zawsze jest maskotka. I ktoś mi opowiadał, jak przewoził te paczki i celnicy chcieli to oclić. Po stronie ukraińskiej celnik przeciął bagnetem i wyskoczyła mu maskotka, na co on: ach, ja nie będę już tego sprawdzał, niech to jedzie. Ale maskotka w paczce jest tylko jedna. Na dole jest pakowane, według instrukcji. Jak państwo będziecie chcieli, to ją dam. Zawsze jest 3/5 jedzenia, 2/5 – słodyczy, jest list itd., itd. Tak że zawsze to jest taka bardzo efektowna paczka i na najwyższym poziomie.

Dalej poproszę. No, tak wyglądają… Dalej poproszę.

Dzieci przyklejają naklejki. Proszę zwrócić uwagę, są biało-czerwone flagi. Tu część paczek jest białych sprezentowanych przez Fundację PZU, po raz pierwszy w tym roku, ale standardowo na paczkach są biało-czerwone flagi, logo akcji i naklejki. To są naklejki różnych szkół, żeby było wiadomo… Szkoły, dzieci przygotowują, same rysują… Albo są naklejki instytucji. Tak że ta paczka jest bardzo kolorowa.

Poproszę o następny slajd. Tu widać, że wszyscy stoją, zmęczeni, ale chcą zrobić zdjęcie, bo to jest ważne.

Proszę dalej. Tutaj też wszyscy z paczkami. Proszę zobaczyć, jak dużo jest tych paczek.

Proszę przewinąć dalej. A, tu właśnie widać, jak dziewczynka weszła na te paczki, stoi na desce, żeby ich nie zgnieść.

(Głos z sali: One są zaplombowane czy tak normalnie…)

Normalnie, ale są… jest biało-czerwona flaga…

O, proszę zobaczyć, ile jest paczek. Tu jeszcze lepiej widać. Dokładnie 4 tysiące 300 paczek, to jest ogrom. Kiedyś, w czasie pierwszej akcji, zapytał mnie dziennikarz, trochę ironizując: Panie Senatorze, a kiedy tir będzie jechał? A teraz to już jest prawie 90 t czy tam 100 t. Ja nie pamiętam. O, proszę zobaczyć, tak wyglądają te ilości paczek.

Dalej. O, jak falują, falują i falują…

A tu widać pałac Czartoryskich. Akcja się rozszerzyła. Są 3 punkty oficjalnego przekazania w ramach tej samej akcji: w Lublinie – tu przekazywane jest najwięcej, w Łukowie, gdzie mam biuro, i w Puławach, gdzie też miałem biuro przez pewien czas. I teraz proszę zwrócić uwagę, jak pięknie wygląda pałac Czartoryskich w Puławach – Sala Balowa, ułożone paczki. To wszystko poukładali miejscowi działacze. Akcja polega na tym, że przychodzą uczniowie, przychodzą szkoły, przedstawiciele różnych instytucji i przyjeżdża konsul, bo w przypadku 3 punktów to mam opanowane, że konsul przyjeżdża w 3 miejsca: Puławy, Łuków i Lublin. Paczki są oficjalnie przekazywane konsulowi, a przy okazji jest to, co wszędzie się spotyka, czyli część artystyczna, przemówienia itd. I wszyscy dowiadują się, co ci Polacy tam robią, skąd się tam wzięli, i pan konsul opowiada, ktoś tam jeszcze dopowiada.

Dalej. No właśnie, tu widać, ile jest tych paczek, one się tak ciągną i ciągną. A tutaj widzimy, jak uczniowie je przenoszą. Czasami narzekają, że są za ciężkie. Kiedyś, kiedy było oficjalne przekazanie, wystawiałem je wszystkie z magazynu. Kiedy doszło do 1 tysiąca, zaczęli mi się buntować. Mówią: panie, po co… może my zrobimy jakiś wizualny przekaz, elektroniczny, za pomocą kamer? No i w końcu pomyślałem, że już nie ma co wyciągać wszystkich paczek, że wystarczy, jeśli wyciągną 300, 400.

A tu, na tym zdjęciu, jesteśmy już właśnie na Ukrainie. To był wyjazd 4-dniowy. Pierwszy dzień… Zdjęcia chyba nie są w chronologicznej kolejności…

Tu jest Baranówka, miasto zaprzyjaźnione z Łukowem. Proszę zwrócić uwagę na atmosferę zabawy, jest uroczyście, są choinki, dzieci coś przedstawiają i każde dziecko dostaje paczkę.

Następny slajd to Czerniowce, widać profesora Strutyńskiego, szefa wszystkich Polaków na całą Bukowinę. Dalej jest podobne zdjęcie.

Tu widać Gródek Jagielloński. To jest też podobne zdjęcie.

Dalej. A to jest ksiądz z Izmaiłu. Kiedyś dzwoni do mnie ktoś… To w związku z tym, o czym państwo mówicie, że widzieliście tę akcję w internecie… Pytam się: a skąd ksiądz o tym słyszał? Bo dzwoni jakiś ksiądz z Izmaiłu. A on mówi, że z internetu. A gdzie ten Izmaił? A on mówi: „A to nie wie pan? To przecież stepy akermańskie”. Do niedawna najdalej był Izmaił. 50 rodzin i każda dostaje paczkę. Proszę sobie wyobrazić, że ksiądz pisze do mnie – bo od 3 lat jest organizowana tam pomoc – i mówi: „Patrzę, a ci, którzy wzięli paczki, te 50 rodzin, w ogóle nie wsiadają do autobusów miejskich, tylko idą przez miasto z paczkami. Pytam się: «O co chodzi?». A oni: «Niech cały Izmaił zobaczy, że Polska nam pomaga, i niech zobaczą Czesi, którzy tu mieszkają, i inni»”. Tak że to jest już akcja bardzo propagandowa, jeżeli chodzi o polskość. Ale Izmaił teraz nie jest najdalszy. Najdalej jest teraz Nowa Kachowka. Nowa Kachowka to jest Chersoń, to są okolice Krymu, i tam jest naprawdę dużo Polaków. To, co pani przewodnicząca mówi o Brukseli, to… Na Ukrainie poza tymi miejscami, do których jeździmy, jest dużo innych miejsc, gdzie jeśli nie całą, to połowę wioski stanowią Polacy.

Tu jest – zdaje się – Kamieniec Podolski. Tak mi się wydaje.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

I paulini są, itd. Tak, dobrze.

Idźmy dalej. A tu jest klasyczne zdjęcie. Proszę zobaczyć, to jest – zdaje się – zdjęcie z Mościsk. Otrzymują paczki i robią zdjęcia. Najlepsza szkoła fotografików mogłaby się tym posiłkować, dlatego że tu nie trzeba nic dodawać: paczka jest w ręku, są dzieci, jest liczna rodzina. I proszę zobaczyć, jak pięknie, kolorowo ta paczka wygląda, i jeszcze można byłoby na jednej stronie coś nakleić.

Bardzo proszę, dalej. A tu podobnie, też rodzina z pięcioma… To też są Mościska.

Dalej. Albo tu, jak pięknie to wygląda.

A tutaj, proszę zobaczyć, uważam, że to najpiękniejsze zdjęcie z tej akcji. Dzieci z Mościsk otrzymały paczki i zrobiono zdjęcie. Tych dzieci jest dużo, one się prawie wylewają… wyłaniają się zza krzaków itd., i są też malutkie. I widać paczki, one są ułożone jakby w głąb, na jednej wysokości, ale tam jest ich kilka rzędów. Oni dostali 50 takich paczek i bardzo się ucieszyli.

Dalej. No, tu też jest rodzina.

Następny slajd. Tu… Już nie pamiętam, gdzie my tu jesteśmy…

(Głos z sali: To jest Winnica.)

Winnica. A może Winnica…

(Głos z sali: Nietyszyn.)

Albo Nietyszyn tak, Nietyszyn. Nietyszyn to jest ta pierwsza miejscowość, do której się jeździ. Tak, to jest Niecieszyn. Tam jest elektrownia atomowa i tam właśnie Polacy dostali 30 paczek.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Oni się bardzo cieszyli. I w związku z tym, o czym pani mówiła i o czym mówiła wiceprzewodnicząca, pani Grażyna Sztark… nie, o czym mówił pan Szymański, żeby senatorowie jeździli w różne miejsca, to właśnie… Zwróciłem uwagę, jak bardzo w listach, które otrzymuję… Ja od razu mówię, że mam tu 10 pakietów, i jeśli ktoś z państwa będzie chciał, to oczywiście ja chętnie przekażę te listy. I mam jeszcze instrukcję układania paczek. 4 tysiące 300 paczek. Ja jako senator jestem liderem, a stowarzyszenia i inni mi pomagają, a nie na odwrót. A różne szkoły chciały się włączyć do akcji, czy to z Leżajska, okręgu pani senator, czy z innych części Polski. No to ja mówię: ja napiszę instrukcję, a wy układajcie według tej instrukcji. Przecież nie ma sensu, żebyście przywozili tutaj te różne produkty i żebyśmy je tu układali. Przywieźcie gotowe paczki. I tak powstała instrukcja. Chętnie się z państwem tą instrukcją podzielę. Pomagają Polacy z całej Polski, aczkolwiek teraz trafił się też jeden darczyńca ze Szwecji, tak że…

Tutaj to już nie pamiętam, gdzie to jest.

(Głos z sali: Nowa Borowa.)

Nowa Borowa, tak. Proszę zobaczyć, jak wszyscy ludzie przychodzą i każdy bierze te paczki.

Dobrze. Proszę dalej. Tutaj to jest… nie pamiętam, gdzie to jest.

(Głos z sali: Piotrowce.)

O właśnie, Piotrowce. Proszę państwa, moim wielkim marzeniem podczas tych wyjazdów – bo to jest mój osobisty chyba piąty wyjazd na 17 akcji – było to, żeby będąc w szkole… a w Starej Hucie jest szkoła i w Szepetówce jest szkoła i w Połonnem też jest szkoła. Wyobraźcie sobie, że jedzie człowiek do takiej szkoły z paczkami i ma tych paczek np. 30, a dzieci jest setka. To wiecie państwo… Tak jak tu pani jest pedagogiem, to wie o tym… Ja to odczułem i widziałem to, jak te dzieci, które nie otrzymały paczek, bo zostały zakwalifikowane do tzw. dzieci bogatszych, chętnie wyzbyłyby się tego „bogactwa” itd., byleby tylko tę paczkę dostać.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Powiem szczerze, że kiedy ja jadę do Połonnego z taką ilością paczek… w Połonnem jest dokładnie 137 osób – nauczycieli i dzieci. Ja mówię do nich: każdy z was otrzyma. No w tamtym roku każdy otrzymał i teraz każdy otrzymał, nawet kiedy było rodzeństwo, to każde dziecko otrzymało, i każdy nauczyciel otrzymał. I tak samo w szkole w Starej Hucie otrzymało je ponad 100 dzieci. Największa satysfakcja jest wtedy, kiedy jedziemy do jakiejś rodziny czy jakiejś instytucji i każdy otrzymuje paczkę.

(Głos z sali: Tak.)

I mogę śmiało powiedzieć, że tak właśnie jest.

Tu są Piotrowce. Tak, to są Piotrowce.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

A tu jest Stara Huta, widać zespół, to są górale… Jak oni się nazywają? Chyba Czarneccy…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Właśnie. I proszę zobaczyć, że tu też każdy otrzymał paczkę.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Tutaj ja przemawiam, wszyscy słuchają. Proszę państwa, proszę zwrócić uwagę, na tym zdjęciu widać ustawione paczki i zaraz każdy taką paczkę będzie otrzymywał. Tu jestem ja i moja ekipa, z którą pojechałem, każdy wręcza paczkę. Proszę państwa, wierzcie mi, tak jak w Lublinie na początku, tak i tutaj… Nie wiem skąd, ale powiem nieskromnie, że chyba mam troszeczkę zmysłu marketingowego. Uważałem, że aby te paczki były oficjalnie przekazane, musiały być wniesione do pewnego pomieszczenia. A wielu chciało, żeby po prostu… bo po co tam wnosić, po schodach itd. To jest pierwsze piętro i wszyscy ci górale i inni wnieśli te paczki. Dopiero wtedy zobaczyli: no tak, to ma sens, że spotykamy się dopiero przy tych paczkach. Bo paczki są bardzo ważne na tym spotkaniu. To co, my będziemy mówili, że słuchajcie, mamy gdzieś tam paczki, a te paczki będą pod domem. I wszyscy te 137 paczek przenieśli, a to troszeczkę trzeba przejść.

A tu jest Szaróweczka, bardzo ładna nazwa. To są Mazurzy. Ksiądz jest z Warszawy. Kiedyś nas tu nawet odwiedził. Tam są paczki. To panie, które przyszły już po raz któryś z kolei.

Dalej proszę. A, właśnie. To jest w Szepetówce. Widzicie państwo, to jest mała Zosia, dzisiaj są jej imieniny. Zapamiętałem, że Zosia, bo ona śpiewała, pięknie śpiewała. Pytam ją: „Jak masz na imię?”. A ona: „Zosia”. No to Zosia otrzyma paczkę, a ponieważ każda z paczek waży 15–20 kg, to pytam, czy jest ktoś starszy, żeby pomógł, bo Zosia nie udźwignie. Ktoś starszy się zgłosił i potem na moment tylko odstawił, ja patrzę, a Zosia jak chwyciła tę paczkę, tak nikomu już jej nie dała.

(Wesołość na sali)

„To jest moja paczka, nikt nie będzie”… Ja patrzę, a ona ma te siły, żeby tę paczkę unieść.

(Głos z sali: No tak, ci to wszystko mają.)

Relacja dziecko – paczka jest niesamowita. To znaczy i my mamy takie relacje, że związujemy się z paczkami, z darami, jakie otrzymujemy. Ale relacja dziecka z paczką jest niesamowita. I to, że ja jako senator Rzeczypospolitej osobiście je przekazuję… Nawet się nie spodziewałem, ale w tych listach, które przysyłają – ja oczywiście chętnie je państwu dam – podkreślają to, piszą: to ważne, że pan osobiście przyjechał.

O, a tu mamy właśnie zdjęcie, na którym każdy trzyma paczkę. Ja poinstruowałem, żeby wszyscy wzięli paczki do rąk. A gdzie to może być?

(Głos z sali: Szepetówka.)

Szepetówka. Czyli tam jest szkoła. Już nie pamiętam, ale chyba pani tam kieruje?

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Tak, byłam tam…)

No i na tym slajdzie już mamy początek.

Chciałbym powiedzieć w ten sposób… To, jak akcja wygląda, to państwo widzicie. Było 17 akcji. Są takie miejsca… Najpierw było 200 paczek, ale akcja się wykształcała, bo to, że są teraz jednakowe kartony, że jest taki wystrój… Są takie miejsca, do których paczki przychodziły jeśli nie od początku, to od drugiej, trzeciej akcji. I wychowało się już grono dzieci, dla których tak jak jest taka koniunkcja: święta – choinka, tak samo jest koniunkcja: są święta – musi być paczka. Dlatego właśnie podkreślam, jak ogromna jest odpowiedzialność, bo wszyscy czekają na te paczki.

To zaś, o czym mówiłem, że jest to akcja społeczna… Ja korzystam z pomocy Senatu… Bo np. dziennikarze doczepili się do mnie w związku z tym, że mam na rachunkach dużo taśm. Mówią: proszę pana, co to jest, dlaczego pan tyle taśm samoklejących kupił? No, kiedy się dowiedzieli, że chodzi o paczki, to już nic nie mówili. Senat daje mi 1 bus, a ja jechałem 9 busami, tak że pomagali jeszcze najróżniejsi dobroczyńcy, sponsorzy. Staram się nie korzystać z pieniędzy czy to Senatu, czy MSZ itd. Nie dlatego, że nie chcę, tylko dlatego, że to by wprowadziło takie troszeczkę zamieszanie, no, że ja bym to wykonywał… A tak, to mamy poczucie, że wszyscy to od siebie robimy.

Na tej fotografii widzimy – proszę, przyjrzyjcie się – paletę i jeden wielki karton. Przysyła to chyba już od piątej czy szóstej edycji, od 6 lat, przedsiębiorca z Cieszyna. Proszę zobaczyć, ile paczek można z tego zrobić. To jest pudło – nie pamiętam rozmiarów – ale ogromnej wielkości. Powstało 4 tysiące 300 paczek, a każda paczka waży 15–20 kg – to są naprawdę ogromne ciężary. Ile te dzieci się nanoszą… itd., itd.

W każdym razie chciałbym, żeby i w tym roku udało się to poprowadzić. Akcja jest kojarzona z Senatem, żeby była jasność, pomimo że nie jest… Ale jak mówię, skoro robi to senator, skoro jest naklejka: www.senat… itd., bo moja strona, to senacka strona, to tak to wszystko wygląda.

Ja byłem teraz… Odwiedziłem: Niecieszyn, Sławutę, Szepetówkę, Połonne, Szaróweczkę, Bar, Latyczów, Nową Uszycę, Kamieniec Podolski, Czerniowce, Starą Hutę, Nowe Piotrowce. To były 4 dni, bardzo dużo miejscowości, naprawdę bardzo dużo miejscowości. Mógłbym długo opowiadać, ale…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

No tak. Proszę państwa, mam tutaj…

(Senator Małgorzata Kopiczko: Świętym, normalnie świętym zostanie.)

No właśnie. Ja mam tutaj instrukcję układania…

(Senator Małgorzata Kopiczko: Już nim jest.)

…paczek i pierwszy punkt mówi o aksjologicznym podejściu, czyli o tym, że paczkę można układać jednak tylko wtedy, kiedy chce się kogoś obdarować. No nie wiem, czy są jakieś…

(Senator Małgorzata Kopiczko: Wkładając w to własne serce…)

O, pan senator się przymierzał do tego, żeby się włączyć. Pan senator Peczkis się przymierza. Ja nie mam żadnych tajemnic, jeżeli chodzi o stronę organizacyjną.

(Głos z sali: Panie Senatorze, czy jakieś elfy pomagają?)

(Senator Małgorzata Kopiczko: Elfy pomagają…)

Wolontariusze, tak.

(Senator Grażyna Sztark: To znaczy, chcę powiedzieć, że to już jest historia, krążą po prostu legendy. To się słyszy, łącznie z historią, jaką opowiadała matka, jak to jedno jej dziecko dostało w paczce piłkę, a drugie coś innego.)

A, to ja powiem, jeśli chodzi o te opowieści…

(Senator Grażyna Sztark: I wtedy ten drugi zrobił buzię w podkówkę, no to ten starszy szybko wręczył mu piłkę i wszystko już było w porządku. Tak że faktycznie…)

Pani Przewodnicząca, jeśli chodzi o różne historie związane z akcjami, to jeszcze tylko dodam à propos tego, co jest w paczce. W paczce zawsze jest m.in. jedna książka, ja nie wysyłam osobno książek, i to jest tak, że co komu się trafi. W jednej z paczek, bo zawsze jest jedna książka, ludzie przynoszą książki i tam jest wysyłana literatura… I kiedyś w jednej z paczek był „Koziołek Matołek” Makuszyńskiego. Ta paczka dotarła na tereny, które teraz są na Ukrainie, a w II Rzeczypospolitej były w Polsce. Tę paczkę otrzymał starszy mieszkaniec Ukrainy, Polak, i on mówi tak: proszę pana, ostatni raz czytałem „Koziołka Matołka”, kiedy byłem dzieckiem, i teraz, kiedy przyszła z Polski paczka z biało-czerwoną flagą i znalazłem tego „Koziołka Matołka”, to poczułem, jakby Polska do mnie przyszła. Tak się ucieszył, że Polska jest tak blisko.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Ja chcę powiedzieć w tym miejscu, że ja się włączyłam, choć nie wiem, w której kadencji…

(Senator Stanisław Gogacz: W czwartej.)

…w każdym razie włączyłam się do tej akcji pana senatora w swoim okręgu wyborczym, w moim rodzinnym Leżajsku. Jak to zaraża! Ja muszę powiedzieć, że ogłosiłam przez moje biuro, że też przyjmuję paczki. Za pierwszym razem było mało, ale później tak się zarazili… Taka jedna pani się podjęła, tak zaczęła działać, że potem wysyłali z Leżajska już cały bus, potrafili zebrać cały bus paczek i dowozili tam do Stasia. Dlatego, kiedy Stasiu mówił, że Peczkis chce się przyłączyć czy inni, to… Ja wiem po sobie, jak ludzie reagowali.

Senator Stanisław Gogacz:

Pani Przewodnicząca! Szanowni Państwo!

Tu są listy. Mam jeszcze jeden komplet, gdyby ktoś chciał. Jest też oczywiście instrukcja. Ta instrukcja to nie jest jakiś mój teoretyczny wytwór. To jest po prostu suma różnych moich doświadczeń, jeżeli chodzi o pytania dotyczące tego, jak powinna wyglądać paczka i co w paczce powinno się znaleźć, jakie są ważne aspekty przygotowania paczki. Ale są listy. I teraz wyobraźcie sobie, że ja wysyłam 1 tysiąc 500, 1 tysiąc 600 kompletów listów do darczyńców. Każdy darczyńca otrzymuje takie listy, i ten, który przyniósł troszeczkę, i ten, który przyniósł bardzo rzeczy dużo.

(Senator Małgorzata Kopiczko: Każdy?)

Tak, każdy otrzymuje taki pakiet. Instrukcję nie, instrukcję dostają tylko ci, którzy chcą pakować. Ludzie to czytają i proszę sobie wyobrazić, to jest jak najlepszy podręcznik do historii, to jest dostęp do informacji, gdzie się znajdują Polacy, w jaki sposób tam wyjechali. Bo kiedy państwo poczytacie, ci, którzy tych listów jeszcze nie czytaliście, to przekonacie się, że tam jest informacja, skąd przybyli rodzice, dziadkowie, że oni kościół budowali, jaka była historia całej rodziny, co teraz ci Polacy tam robią, jakie mają potrzeby. Nawet czasami to piszą te listy starsze osoby. Tak że, kiedy ktoś otrzymuje taki list, to… nagle liczba darczyńców urosła z 50 do 1 tysiąca 500 osób. To dlatego, że ludzie uważają, że ta akcja jest wiarygodna. Bo proszę zwrócić uwagę… Czy wiadomo, że paczki dotarły? No, przecież na tych listach są adresy, oczywiście adresy osób prawnych, parafii, stowarzyszeń itd., a w czasach elektronicznego przekazu, kiedy można mailować… Nawet jest grupa przedszkoli, która bierze udział w akcji, szczególnie w Łukowie. Przedszkolanka – nie w tej akcji, tylko w poprzedniej – była cała w szoku, bo… Przedszkolaki przygotowały 35 paczek, na każdej była naklejka przedszkola, w środku był list. Ona mówi: proszę pana, miałam telefon od księdza, zdaje się, z Piotrowiec, i zapytał, czy to na pewno przygotowywały dzieci z przedszkola. Odpowiedziała: no, na pewno. I ta pani była po prostu wzruszona tym, że ktoś zareagował. No, zareagował, co świadczy o wiarygodności akcji, i o to mi chodziło. Ja wiem, że zwrócicie państwo uwagę na to, że poza kilkoma przypadkami wszędzie jest: panie senatorze, panie senatorze… No, tak to jest, ale tu chodzi o uwiarygodnianie tego wszystkiego. Tak że tak to wygląda.

Proszę przeczytać listy. Gdyby trzeba było… nie mam tajemnic na temat tego, jak się przygotowuje paczki.

Senator Maciej się przymierzał do akcji. Zobaczymy.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

No tak. Nie, chodzi o to, żeby nie robić tych błędów, które ja robiłem, żeby od razu wprost wejść. Dobrze.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Bardzo dziękujemy. No, bardzo pięknie… Bardzo dziękujemy panu senatorowi i wszystkim tym, których pan potrafił zarazić taką szlachetną misją tak, że wszyscy działają, począwszy od przedszkola – jak pan senator mówił – po wszystkie inne instytucje, PZU i inne. Bo to jest właśnie takie gromadzenie dobra. Dziękujemy za to. Działając wokół takiej sprawy, jedni Polacy się cieszą, drudzy i wszyscy mają radość.

(Senator Stanisław Gogacz: Pani Przewodnicząca…)

Proszę.

Senator Stanisław Gogacz:

Pani Przewodnicząca, proszę zwrócić uwagę na to, że w tych listach – bo tu chodzi o promowanie Senatu i polskości – zawarta jest też odbita strona z gazety z Szepetówki: Polski senator prizdiw do Szepetówki. No i proszę zwrócić uwagę, jest ogromne zdjęcie z paczkami…

(Głos z sali: Gdzie?)

(Senator Małgorzata Kopiczko: W materiale jest.)

To czytają Ukraińcy i większy jest szacunek władz ukraińskich itd. No dobrze, zająłem dużo czasu, ale po prostu nie wiadomo, w jakim aspekcie o tym mówić.

(Senator Małgorzata Kopiczko: Tak, bardzo to przyjemne.)

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękujemy. Coś pięknego, Panie Senatorze. Pani senator tu podpowiadała, że gdyby pan startował na prezydenta Ukrainy, to ma pan szanse.

(Wesołość na sali)

(Głos z sali: To Polacy wybiorą, prawda?)

Tak.

Senator Stanisław Gogacz:

Proszę państwa, to jeszcze jedno zdanie. Podczas mojego wyjazdu rok temu i teraz przybył gubernator z Czerniowiec i dziękował mi: dziękuję panu w imieniu Ukrainy za to, że prowadzi pan pomoc humanitarną. Tak że, żeby była jasność, my robimy paczkę dla rodaków, ale to są obywatele Ukrainy i władze Ukrainy odbierają to w ten sposób, że to jest pomoc humanitarna.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Bardzo pięknie. Dziękujemy. Myślę, że nie ma pytań. Wszyscy wsłuchaliśmy się i przyjęliśmy to z wielkim uznaniem. Dziękujemy. Wyrażamy wielkie uznanie i szacunek. Dziękujemy, Panie Senatorze.

Punkt 4. porządku obrad: sprawozdanie senatora Artura Warzochy z udziału w I Festiwalu Muzyki i Tańca Polskiego w Moskwie oraz z udziału w Polskiej Wielkanocy na Syberii

A teraz przechodzimy do punktu czwartego: sprawozdanie senatora Artura Warzochy z udziału w I Festiwalu Muzyki i Tańca Polskiego w Moskwie oraz udziału w Polskiej Wielkanocy na Syberii. Bardzo ciekawe.

Proszę, Panie Senatorze.

Senator Artur Warzocha:

Pani Przewodnicząca! Szanowni Państwo!

Mam taką propozycję: puścimy pokaz slajdów z Moskwy, czyli z mojego pierwszego tam pobytu, który miał miejsce mniej więcej w połowie lutego, a potem dosiądę się tam do pani Kasi i spróbuję odtworzyć kilkadziesiąt zdjęć z mojego Facebooka, ponieważ zaraz po powrocie z Syberii, tuż po świętach miałem awarię iPhona i niestety praktycznie wszystkie zdjęcia z Syberii, a miałem ich sporo, straciłem, czego bardzo żałuję.

Jeszcze w nawiązaniu do poprzedniego punktu chciałbym powiedzieć, że podczas uroczystej gali wręczenia nagród za zasługi dla Polski i Polaków za granicą jedna pani nauczycielka z Ukrainy publicznie – podkreślam, że podczas uroczystej gali na Zamku Królewskim – podziękowała panu senatorowi Stanisławowi Gogaczowi za wieloletnią pomoc. Mówiła o tym, tak że padło tam… Byliśmy świadkami, prawda? Słyszeli to na własne uszy m.in. pani senator Kopiczko, pan senator Bonisławski, pan senator Szymański.

Proszę państwa, ja pojechałem do Moskwy w połowie lutego. Sam tam pojechałem na zaproszenie środowiska rodziców, którzy posyłają swoje dzieci do szkolnego punktu konsultacyjnego. Pani dyrektor Barbara Waliczko jest szefową tego szkolnego punktu konsultacyjnego. Ona wcześniej nawiązała ze mną kontakt i zaprosiła mnie na festiwal. To była pierwsza edycja festiwalu, który miał charakter, powiedzmy, szkolno-parafialny, ponieważ nie odbywał się w samym punkcie konsultacyjnym, tylko brały w nim udział dzieci i młodzież z całej Moskwy, a salę udostępniła katolicka katedra, zwana tam popularnie „polskim kościołem”, „polską katedrą”. Chodzi o katedrę, która została wybudowana przez Polaków ponad 100 lat temu, potem, no wiadomo, jak to kościoły katolickie w Moskwie, była magazynem chemicznym, bardzo zniszczona od środka, ale po odzyskaniu została odrestaurowana, odremontowana i w tej chwili służy jako katedra. I pięknie się prezentuje. Trzeba tu od razu powiedzieć, że to nie jest łatwe na tym morzu prawosławia, jakie mamy w Rosji, gdzie są naprawdę przepiękne obiekty – tutaj zresztą to widać, choć nie wszystkie zdjęcia, które tam zrobiłem, prezentuję. Widać, że jest to po prostu bogactwo kultury w tym wschodnim wydaniu, kościoła wschodniego.

Ten slajd to jest akurat widok na Kreml. Widać tutaj pomnik Pożarskiego, niestety przykro nam się kojarzący, bo upamiętniający wypędzenie Polaków z Kremla. To są zdjęcia zrobione na krótkiej wycieczce po Moskwie. Ja, żeby się usprawiedliwić, powiem, że kiedy leciałem do Moskwy, na pokładzie samolotu czułem, jak z minuty na minutę jest coraz gorzej, i wylądowałem tam z 39-stopniową temperaturą. Przez 4 dni pobytu, bardzo intensywnego pobytu, byłem cały czas po prostu chory.

Zasygnalizowano mi jednak, że były pewne problemy, jeżeli chodzi o relacje między szkolnym środowiskiem, rodzicami, dziećmi i kierownictwem szkolnego punktu konsultacyjnego a ambasadą będącą gospodarzem terenu, na którym znajduje się polska szkoła. Sprawy dotyczyły m.in. tego, że za poprzedniej pani ambasador nie wytyczono odpowiednich stref, które byłyby dostępne dla dzieci i rodziców, opiekunów dzieci, które są tam dowożone. Szkoła jak to szkoła, jak to szkolny punkt konsultacyjny działa oczywiście w systemie sobotnio-niedzielnym, a właściwie sobotnim, czyli jest to nauczanie dodatkowe, uzupełniające. Oczywiście dyrektor szkoły jest delegowany przez ORPEG i pani Barbara Waliczko ma delegację podpisaną przez ORPEG, przez ministra edukacji narodowej. Dzieci, które się tam uczą, pochodzą najczęściej z mieszanych rodzin polsko-rosyjskich bądź są to dzieci, których rodzice pracują w Moskwie na kontraktach. Jest spora grupa takich dzieci. Ale zdarzało się, że przychodzili rodzice, którzy przedstawiali się jako Polacy, a którzy od urodzenia mieszkają w Moskwie. Ponieważ te problemy występowały… No, ja miałem możliwość spotkania się z tymi rodzicami, którzy złożyli mi…

Tutaj jest takie ciekawe zdjęcie: izwinitie, my nie prinimajem dołłarow i euro, tolko rubli i karty. A firma jest ciekawa, bo to jest międzynarodowy koncern amerykański Burger King, gdzie można płacić tylko kartą… No, ale oni tam to mają.

Ja nie miałem zaplanowanych żadnych spotkań z politykami za wyjątkiem jednego spotkania, właściwie z dyplomatą – arcybiskupem Celestino Migliorem, który od listopada jest nuncjuszem apostolskim w Moskwie, a do listopada był nuncjuszem apostolskim w Warszawie. Jest nam znany tutaj, świetnie posługuje się językiem polskim, bo spędził tutaj wiele lat.

Na tym zdjęciu jest zaś zarząd stowarzyszenia rodziców. To jest gabinet pani dyrektor. No, gabinet to jest trochę za dużo powiedziane. Ładnie się to wszystko tutaj prezentuje, oczywiście polskie symbole, godło, ale to jest bardzo skromne pomieszczenie. Tak samo szkoła ma bardzo skromne pomieszczenia.

Powiem, proszę państwa, nie wchodząc w szczegóły, że po tym moim pobycie, po moich rozmowach zarówno z rodzicami, jak i przede wszystkim z ambasadorem – zgodnie z tym, co słyszałem – udało mi się te wszystkie sprawy wyprostować. A one były chyba proste, tylko że nikt się nimi wcześniej po prostu nie zajmował, a wątpliwości i niepotrzebne – powiedziałbym – konflikty, wzajemne pretensje narastały.

Proszę sobie wyobrazić 16-milionowe miasto, jakim jest Moskwa. Odległości, jakie są do pokonania, to jest czasami 30, 40 km i to wcale nie z obrzeży, tylko po prostu z innych dzielnic. Rodzice się poświęcają. Często np. ojciec Rosjanin wiezie dziecko do szkoły w sobotę, po czym czeka w samochodzie 3, 4 godziny, aż dziecko skończy zajęcia w szkole, ponieważ nie ma prawa wejścia na teren ambasady, nie tyle do budynku ambasady, ile na teren ambasady, bo szkoła znajduje się po prostu w budynku znajdującym się na terenie ambasady. A mrozy są tam zimą bardzo solidne, no dużo większe niż w Warszawie. Ja zresztą tam właśnie przekonałem się, na czym polega różnica między kontynentalnym klimatem w Moskwie a klimatem… o tym, dlaczego możemy śmiało mówić, że my mamy w Polsce klimat umiarkowany. Bo on rzeczywiście jest umiarkowany. Powiedziałbym nawet, że bryza, która owionęła mnie na lotnisku, wydawała mi się wręcz południowa. Tam panuje chłód, zimno przeszywające do szpiku kości. No i teraz można oczywiście podejść do tego tak restrykcyjnie, że nie wpuszczamy obywateli obcego państwa na teren naszej ambasady. Mało tego, dzieci, które uczęszczają do tej szkoły, przechodziły normalną sprawdzającą procedurę, która nie była przyjemna. I teraz trzeba wytłumaczyć dziecku, dlaczego musi niejako wszystko, co posiada, wyciągnąć z kieszeni, przejść przez bramkę i jeśli bramka pika, to jeszcze wrócić i być obszukiwanym dodatkowym narzędziem. No, uznałem, że takich sytuacji powinno się unikać, i na ten temat również rozmawiałem z panem ambasadorem. Wykazał otwartość. Odbywały się potem całe serie różnych spotkań, rozmów, uzgodnień i podobno problemy zostały zniwelowane. Tak że jakiś efekt był.

Szanowni Państwo, miałem również okazję uczestniczyć we mszy świętej w katedrze. Potem było spotkanie z salezjanami, którzy są tam na miejscu i prowadzą parafię. Zresztą to nie jest polski kościół, tylko… No, wiadomo, księży z Polski jest tam chyba najwięcej, ale byli wśród księży też przedstawiciele innych nacji.

Na tym zdjęciu są moi mili przewodnicy. To typowa polsko-rosyjska rodzina. Pani jest Polką – jeżeli dobrze pamiętam – spod Legnicy, a jej mąż jest Rosjaninem. Rosjanie w bezpośrednich kontaktach są bardzo serdeczni, przyjaźni, wspaniali, można powiedzieć. Aha, i bardzo miło wspominają Polskę, szczególnie lata siedemdziesiąte, kiedy Polska – usłyszałem wręcz takie określenie – miała olbrzymi kulturotwórczy wpływ na Rosję i nie tylko, ale…

Miałem okazję, proszę państwa, przejeżdżać też koło skweru Patriarsze Prudy, miałem okazję przejeżdżać koło domu Włodzimierza Wysockiego. No, jest to miasto, które rzeczywiście można podziwiać na każdym kroku, i są tam znane miejsca. Chcę też od razu powiedzieć, że ja byłem w Moskwie pierwszy raz w życiu, że wrażenie, ale takie inne…

A to jest GUM, czyli Gosudarstwiennyj Uniwiersalnyj Magazin, który wybudowany w połowie XIX w. do dzisiaj robi niesamowite wrażenie, dlatego zrobiłem tam sporo zdjęć, prezentuję tutaj państwu tylko dwa. Do dzisiaj jest to najbardziej ekskluzywne miejsce handlowe na terenie Moskwy. Jest jeszcze CUM, czyli Centralnyj Uniwiersalnyj Magazin, ale tam nie byłem.

Na tych zdjęciach pojawia się Plac Czerwony i muszę powiedzieć, że Plac Czerwony… A to jest akurat zwieńczenie jakiejś wieży z dwugłowym rosyjskim orłem, to jest stary Kreml. Chcę powiedzieć, że na mnie Plac Czerwony zrobił wrażenie bardzo kameralnego miejsca. Wyobrażałem sobie, że to jest coś większego.

Zaczynała się maslenica, czyli takie ichniejsze ostatki, kiedy Rosjanie jedzą duże ilości naleśników.

To jest pomnik marszałka Żukowa na tle starego Kremla. Pod murami Kremla jest również grób nieznanego żołnierza z wartą. Widzimy, że żołnierze stojący na warcie muszą chronić się przed chłodem, wiatrem.

To jest Lenin, stacja metra. Nie stawia się tam już nowych pomników Lenina, a stare, można powiedzieć, po cichu się usuwa. Ale oczywiście Mauzoleum Lenina – tam też mam zrobione jedno zdjęcie – cały czas funkcjonuje, tylko tego dnia nie można było wejść.

To są właśnie salezjanie, którzy byli naszymi gospodarzami.

To jest Teatr Bolszoj. Nie wytrzymałem do drugiego aktu, taki byłem chory. Wróciłem. Ta choroba spowodowała np. to, że nie zrobiłem ani jednego zdjęcia podczas występów, podczas tego festiwalu, bo po prostu byłem… No, ja piłem tylko wodę i jadłem tylko to, co swoim kształtem przypominało tabletkę.

Rozmowa z ekscelencją Migliorem była podobno bardzo długa jak na standardy watykańskie, bo trwała 50 minut. Była bardzo serdeczna, wspaniała. Ekscelencja bardzo miło wspominał Polskę. Mówił, że jest w szoku, ponieważ, żeby w Rosji spotkać się z grupą kilkunastu, kilkudziesięciu wiernych, musi pokonywać…

To są znowu franciszkanie i siostry, które tam się zgromadziły. Wypytywały mnie, co się dzieje w Polsce. One były bardzo przejęte. To było zaraz po wypadku pani premier Szydło. Podarowały pani premier ręcznie robiony przez nie przepiękny różaniec, który przekazałem przez pana marszałka. Opowiadały o swojej pracy duszpasterskiej wśród Polonii, ponieważ w przypadku Rosji mówimy o Polonii, a nie o Polakach za granicą, bo tam nigdy nie było Polski. Ci franciszkanie i te siostry robią wspaniałą robotę… Ale opowiem o tym jeszcze później, kiedy będę opowiadał o Syberii.

Poproszę o następne zdjęcie, nie to, tylko to… No, my narzekamy na Pałac Kultury i Nauki, a chcę powiedzieć, że moskwianie są skazani na widok 7 takich pałaców, a każdy jest trzy, cztery razy większy od tego naszego. Są przeolbrzymie.

Tam jeszcze na którymś zdjęciu jest Łubianka. To takie miejsce, o którym nie chciałbym…

A to jest najwspanialsza, największa cerkiew, Chram Christa Spasitiela, czyli cerkiew Chrystusa Zbawiciela.

Na następnym zdjęciu jest pomnik Piotra Wielkiego, już współczesny. Tam gdzieś jest jeszcze ta najstarsza cerkiew Wasyla Błażenowo, ta kolorowa przy Kremlu.

Kończymy pokaz. Proszę państwa, no, takie były efekty.

To jest Bolszoj, Teatr Bolszoj.

Takie były mniej więcej efekty. I teraz ja podejdę do pani Kasi, otworzę Facebook i krótko opowiem jeszcze o…

(Wypowiedzi w tle nagrania)

Nie, Władimira Władimirowicza widziałem i trzeba przyznać, że Władimir Władimirowicz jest tam po prostu rozmieniany na drobne, no, w każdym sklepie pamiątkarskim można znaleźć a to kubek, a to koszulkę, a to coś tam.

Proszę państwa, ja pojechałem na zaproszenie, które wystosował pan Krzysztof Świderek, konsul generalny RP, który jest w randze radcy ministra, czyli ambasadora, a to jest najwyższa ranga, jeżeli chodzi o dyplomację w Irkucku. Powiem tak, ja i pan konsul Świderek organizowaliśmy listopadową konferencję o dziedzictwie polskim na Wschodzie – wspaniałą konferencję, którą do dzisiaj tam wspominają – i muszę powiedzieć, że widziałem na własne oczy, jak on i jego zespół konsularny wykonują tam wspaniałą robotę na rzecz Polski, utrzymania polskości i nie tylko zresztą. Tego dnia poleciałem z Warszawy najpierw do Moskwy, stamtąd do Irkucka, potem z Irkucka do Ułan Ude, to już z panem konsulem i z panią wicekonsul. I tam w Ułan Ude spotkałem się z przedstawicielami naszej Polonii. Stowarzyszenie nosi nazwę – o ile się nie mylę, Pani Kasiu – „Nadzieja”. Tak?

(Głos z sali: Tak.)

„Nadzieja”. I potem brałem udział we mszy świętej w kościele.

Ten ksiądz na tym zdjęciu, Tadeusz Romaniuk, pochodzący chyba z tych samych okolic co pani marszałek Koc, z Sokołowa Podlaskiego, jest jedynym proboszczem, jedynym księdzem na terenie Buriacji, a to jest już południowo-wschodnia strona jeziora Bajkał. Parafia liczy ok. 200 mieszkańców. I historia kościoła jest następująca… Tutaj widać… zrobiliśmy sobie zdjęcie na tle tego kościoła. W 2000 r. pojechała tam delegacja, byli m.in. nasza pani przewodnicząca, pani senator Sagatowska, pan senator Gogacz i pani marszałek Alicja Grześkowiak, która przewodniczyła tej delegacji. Kościół mieścił się wtedy w bloku, w mieszkaniu na parterze. I podczas tej delegacji zapadła decyzja o tym, żeby wesprzeć starania tej mniejszości o to, żeby wybudować kościół. I dzięki temu powstał kościół. Budowali go Chińczycy. Ksiądz opowiadał, że ta budowa odbywała się w takim tempie, że on nie nadążał przywozić materiałów budowlanych.

Proszę państwa, dominującą religią jest tam szamanizm, potem jest buddyzm, dopiero potem prawosławie – nie wspominam o niewierzących, których jest tam oczywiście bardzo dużo, bo komunizm zrobił swoje – i dopiero jako czwarte wyznanie jest katolicyzm. Są tam jeszcze jakieś wyznania protestanckie, ale to już nieliczne.

Jeżeli chodzi o przekrój społeczny naszej Polonii czy rodaków, którzy tam mieszkają, to jest to piąte bądź szóste pokolenie zesłańców, głównie tych, którzy byli tam zsyłani po powstaniu styczniowym. Ale sytuacje są dość zaskakujące, bo pani, którą tutaj pokazuję, jeżeli dobrze pamiętam imię… ona do mnie podeszła i przedstawiła się, mówiąc piękną polszczyzną: nazywam się Ania, jestem Polką. Proszę się przyjrzeć rysom twarzy. A potem podeszła jej mama, która też oczywiście jest Polką, ale mówiła dużo gorzej niż ta dziewczyna. Mama jest pół Polką, pół Buriatką, która ma tę Anię z Buriatem, czyli w tej dziewczynie płynie 1/4 polskiej krwi – tak można w uproszczeniu powiedzieć. Ale ona jest dumna z tego, że jest Polką, że mówi po polsku, była w Polsce, jest zachwycona naszym krajem. Jest aktywnym działaczem związku.

Na tym zdjęciu jest pani prezes. Nie pamiętam, Olga… Była teraz w Polsce…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Olga Gołowina, tak. Stara się mówić po polsku, mówi coraz lepiej.

To jest pan konsul Świderek. To jest właśnie sprawca tego całego zamieszania. Siostry są obok księdza, którego jeszcze tutaj pokażę. To jest ksiądz Tadeusz, ksiądz proboszcz, pasjonat swojej pracy. Oprócz niego są jeszcze 3 zakonnice, 3 siostry. Reszta towarzystwa na tym zdjęciu… wszyscy mówią z dumą, że są Polakami. No, są parafianami księdza, mieszkają w Ułan Ude, nigdy nie chcieliby się stamtąd wyprowadzić. No, może jest taka… Przedstawiono mi tam również młodą dziewczynę, która w parze z młodym chłopakiem powitała mnie chlebem i solą. I powiedziała, że jej siostra… Aha, to też ciekawa historia. Ona mi powiedziała, tzn. pani konsul mi powiedziała, że jej rodzice nie mówią po polsku, ale babcia mówi, mówiła po polsku, bo to oczywiście Polacy. I ta babcia właśnie postawiła sobie za punkt honoru… Ona nie uczyła swoich dzieci języka polskiego, ponieważ nie chciała im szkodzić, ponieważ było to bardzo niemile widziane, praktyki religijne były w Związku Radzieckim zakazane, wiadomo. Ale postanowiła się zrehabilitować i wnuki – ma 2 wnuczki – nauczyła mówić… dopilnowała, żeby się nauczyły mówić po polsku.

To jest jezioro Bajkał, które było wtedy jeszcze skute lodem, ale już nie jeździły po nim ciężarówki, co było oznaką tego, że nadchodziła wiosna.

Proszę państwa, Pani Kasiu, jak to teraz zamknąć? Aha. Nie, nie, nie, ja chcę zamknąć to okno tutaj.

(Głos z sali: Escape.)

A, Escape, dobrze.

Proszę państwa, i teraz widzimy tutaj Wierszynę. Ciekawe miejsce, ponieważ tam nie mieszkają potomkowie zesłańców, tylko potomkowie polskich osadników. 100 lat temu miała miejsce taka oto sytuacja, że car chętnym… nadawał ziemię polskim rodzinom. Ze wszystkich chyba 59 rodzin jedna czy dwie wróciły, reszta już tam została, podobno dlatego, że nie było pieniędzy. Oczywiście przeszli całą historię związaną z tym, jak to w Związku Radzieckim… A na tym zdjęciu tutaj składam kwiaty. O szarfę zadbała pani Kasia, zawiozłem ją tam, a o kwiaty – konsul. Składam kwiaty pod tablicą upamiętniającą ofiary NKWD, ponieważ tam, w górskiej wiosce, NKWD też oczywiście musiało włożyć swoje łapska i wyrządzić ludziom krzywdę nie wiadomo za co.

Kościół, przed którym stoimy, był wtedy po prostu zamknięty. Od 64 lat nie odprawiała się tam msza święta, a kościół oczywiście wybudowali zaraz po przybyciu Polacy, polscy osadnicy. Dopiero w roku 1990 odprawiono w nim mszę świętą.

A to są panie z zespołu, ze stowarzyszenia, które tam działa. Ci wszyscy to są oczywiście potomkowie tych polskich osadników. A ta pani dostała… To jest pani nauczycielka przysłana przez ORPEG. Warunki, w jakich ona tam żyje… A na tym zdjęciu rozdaję prezenty, o które też zadbała pani Kasia, miałem naprawdę wielką walizkę, ale udało się ją jakoś przewieźć jako lekki nadbagaż, za który nie płaciłem.

To jest ksiądz oblat, który jest tam proboszczem. On praktycznie, jak opowiadał, szukał sobie jakiegoś spokojnego miejsca na emeryturę i ktoś mu zaproponował… a bardziej interesowały go południowe kierunki, ale ktoś mu powiedział: wiesz co, tutaj na Syberii w Wierszynie jest parafia. No i on, już siedemdziesięcioparolatek, mieszka tam, pracuje i jednoczy tę…

O, widzicie państwo, nawet na dalekiej Syberii można się poczuć jak w Polsce.

To są… jest papież Jan Paweł II, jest polskie godło.

To jest szkoła. Jeśli ktoś narzeka na stan polskich szkół, to polecam mu taki krótki wyjazd. Tak wygląda polska szkoła.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Tak. Dom Polski w Wierszynie.

Tak wyglądały polskie domki.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Szkoła.

(Senator Barbara Borys-Damięcka: Ci polscy mieszkańcy Wierszyny w poprzedniej kadencji byli… Pani przewodnicząca pamięta przecież?)

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Tak, pamiętam.)

Proszę państwa, a to już… tak króciutko, nie będę pokazywał…

Tutaj znowu widać… My mamy wielkie zasługi, jeżeli chodzi o badanie jeziora Bajkał, my jako naród oczywiście. Czerski i Dybowski do dzisiaj są tam upamiętniani. Tam gdzieś w górach jest Tunka, czyli miejsce zesłania marszałka Piłsudskiego.

Na tym zdjęciu ja z panem konsulem. Bajkał jeszcze zamarznięty, ale już nie radzili po nim chodzić.

Tu znowu widać… Tam też była wizyta nuncjusza apostolskiego, ale to czysty przypadek. Polscy księża.

To jest pomnik pod polską katedrą w Irkucku upamiętniający polskie ofiary m.in. obozów zagłady. Ksiądz nuncjusz odprawił mszę świętą. Również z konsulem złożyliśmy tam oczywiście wiązanki kwiatów. O księżach i o tym, co oni tam robią, można by było naprawdę długo opowiadać, ale byłoby warto, bo to są niesamowite historie.

Chcę państwu powiedzieć, że pan konsul, którego okręg konsularny…

A na tym zdjęciu widać – jeszcze tylko króciutko powiem – Piwowary, miejsce zagłady przez NKWD ofiar różnych narodowości, tam byli: Polacy, Żydzi, Rosjanie i przede wszystkim Buriaci. To Memoriał rosyjski, „Za szto?”, w ten sposób upamiętniają ofiary.

To jest więzienie, w którym krótko przebywał Józef Piłsudski, zaraz po przybyciu.

W tym domu z kolei żył, mieszkał św. Rafał Kalinowski. To jest Usole Syberyjskie. A tutaj pracował. Woda w tym zbiorniku, który widać na zdjęciu, jest słona.

Miałem nawet możliwość spotkania się z siostrami klauzurowymi. To są karmelitanki, niesamowicie pogodne osoby, wspaniałe.

Proszę państwa, powiem tylko tyle, że irkucki obszar konsularny to ponad 10 milionów km2, więcej niż liczy powierzchnia Europy. Ja byłem tylko w Irkucku, byłem w Ułan Ude – tam to już prawie jest egzotyka, bo raptem 200 km dzieli Ułan Ude od Ułan Bator – ale pan konsul mi powiedział, że ślady działalności polonijnej odnalazł również, uwaga, na Kamczatce, na Sachalinie, w Jakucji. Ja myślę, że…

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Pojedziemy tam.)

…musimy coś zrobić, żeby tam dotrzeć, żeby tych ludzi… Żeby pokazać im, że Polska o nich również pamięta. Ponieważ te wizyty… Wiecie państwo, oni wspominali to, co się wydarzyło w Ułan Ude 17 lat temu, że to było wielkie wydarzenie. Przez 17 lat nikogo tam nie było. Ja powiem szczerze, że my mamy bardzo trudne relacje polityczne z Rosją, ale wyjazdy…

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: W Wierszynie byli.)

Byli?

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Oczywiście.)

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Ale senatorowie? Tak?

(Głos z sali: Tak.)

(Senator Barbara Borys-Damięcka: Nasi senatorowie w tej kadencji…)

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: W Wierszynie.)

(Senator Barbara Borys-Damięcka: Przewodniczący był przecież.)

No może i tak. W każdym razie…

(Głos z sali: W Ułan Ude nie byli…)

Może w Ułan Ude nie…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

W każdym razie trzeba kontynuować tę pomoc i trzeba ją rozwijać, ponieważ to są środowiska, które też… Dziękuję bardzo.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Bardzo, bardzo dziękujemy panu senatorowi za wielką pracę. Ale już nas ponaglają…

Punkt 5. porządku obrad: sprawozdanie senatora Macieja Łuczaka oraz senator Małgorzaty Kopiczko z udziału w obchodach 40-lecia Zrzeszenia Organizacji Polonijnych w Szwecji

Proszę bardzo, jeszcze pan senator… bo ostatni punkt nam został. Prosimy, pan senator, pan przewodniczący Maciej Łuczak. Proszę bardzo.

Senator Maciej Łuczak:

Pani Przewodnicząca! Drodzy Państwo!

W dniach 22 i 23 kwietnia wraz z panią senator Kopiczko odbyliśmy wizytę w Szwecji na zaproszenie Zrzeszenia Organizacji Polonijnych. Wiązało się to z jubileuszem 40-lecia. Spotkanie odbyło się w polskiej ambasadzie.

Tutaj na tym zdjęciu jest pan…

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Pilat.)

…Pilat. Tak, pan Tadeusz Pilat. Spotkanie odbyło się, tak jak wspomniałem, w ambasadzie. Organizacja zrzesza ok. 2,5 tysiąca członków, jest to ok. 30 organizacji polonijnych. Gośćmi tego spotkania byli m.in. prezes Rady Polonii Belgii, pan Józef Ptaszyński, pani Urszula Stefańska-Andreini ze Związku Polaków we Włoszech, prezes Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. Władysława Warneńczyka w Bułgarii, pani Maria Przybyła-Daczewska, i oczywiście przedstawiciel „Wspólnoty Polskiej”, pan Krzysztof Łachmański. Prezes honorowy Tadeusz Adam Pilat przypomniał historię organizacji w Szwecji. Ja miałem przyjemność i zaszczyt przeczytania listu od pana marszałka, przekazałem również Polonii w Szwecji życzenia od pani przewodniczącej i od nas wszystkich. Pani Kopiczko wręczyła orła z Senatu –widzimy to właśnie na tym zdjęciu.

Następnie – widać na tym zdjęciu – głos zabrała pani Teresa Sygnarek. Mówiła o historii zrzeszenia. Na początku było również wystąpienie pana prezesa Pilata, w którym podkreślił on, że dochodzą już dobre sygnały, jeśli chodzi o dysponowanie naszym budżetem. Później mieliśmy spotkanie z przedstawicielami organizacji polonijnych, na którym, wiadomo, głównym tematem był podział środków. Sygnalizowano nam troszkę nierówne traktowanie dzieci i młodzieży z Zachodu w porównaniu z dziećmi np. z Ukrainy, chodziło o to, że nasi, że tak powiem, Polonusi z Ukrainy są finansowani w 100%, a młodzież ze Szwecji musi niestety często sama płacić za wyjazdy. No i chodziło też o sprawę zagwarantowanych miejsc, o to, że dzieci z Ukrainy mają większą liczbę gwarantowanych miejsc na różnych sportowych olimpiadach niż dzieci np. ze Szwecji.

Na drugi dzień mieliśmy przyjemność – tzn. ja miałem – z panią Anitą, która fantastycznie opiekowała się nami na tym wyjeździe, możliwość zwiedzenia Sztokholmu. Byliśmy również w Muzeum Vasa. I muszę powiedzieć, że nasz drugi wyjazd, z panem marszałkiem, był dość intensywny, ale wtedy właśnie mieliśmy więcej czasu…

A na tym zdjęciu jest, proszę państwa, przedstawiciel… Pani Anito, to jest związek Polaków…

(Głos z sali: Polish Riders.)

…którzy jeżdżą na motorach. Tak, Polish Riders.

A tu – jak widzimy – były też występy artystyczne w ambasadzie. To pan konsul, ten wyższy ode mnie.

(Głos z sali: Ambasador.)

Przepraszam, ambasador.

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Tak, ambasador.)

Występ zespołu…

(Głos z sali: Piastowie.)

…Piastowie.

A tutaj widzimy… Po lunchu zostaliśmy poproszeni na tzw. kanapę, gdzie musieliśmy bezpośrednio odpowiadać na pytania ze strony Polonii, która uczestniczyła w tym spotkaniu.

Tutaj – jak widać – zabrała głos pani Kopiczko, opowiadała o sprawach edukacji.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Dziękujemy bardzo.

Tak się złożyło, że w krótkim czasie Senat był reprezentowany jednak w wielu krajach. To jest tak duże spectrum: od Syberii po Paryż, po Sztokholm właśnie. Naprawdę. I to jest piękne, i chciałabym zapewnić wszystkich – jeszcze raz, bo pewnie oglądają nas, mam nadzieję, Polacy na całym świecie – że dla Senatu są ważni Polacy wszędzie, i na Wschodzie, i na Zachodzie. Cenimy ich pracę. Naszymi wizytami chcemy po prostu… To jest oddawanie im szacunku, czci za to, co robią. I mogą na Senacie polegać. Dlatego właśnie… Nie tylko Wschód, bo i Zachód jest ważny, tak samo nie tylko Zachód, ale i Wschód, w dwie strony. Chcemy, żeby to Polacy na całym świecie wiedzieli. A w miarę możliwości jeszcze udoskonalamy swoją pracę, a na pewno nie zapominamy o Polakach i będziemy dalej odpowiadać na to wielkie wołanie o obecność. Bo obecność poszerza nasze horyzonty, przybliża nam nie tylko ich działalność, ale ich w ogóle jako Polaków, jako Polaków, których łączy, proszę zobaczyć, flaga, których łączy godło, których łączy nasza piękna przeszłość jako narodu. I bardzo dziękuję wszystkim senatorom za to, że tak godnie w tych wszystkich miejscach reprezentują Senat, a przez to Polskę. Dziękuję bardzo.

Punkt 6. porządku obrad: sprawy różne

Pani senator Sztark.

Senator Grażyna Sztark:

Ja tylko na zakończenie, choć powinnam może na początku zgłosić… Chciałabym powiedzieć, że my również z panią marszałek Koc byłyśmy w Grodnie…

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Tak.)

…byłyśmy w Kamieńcu Podolskim. I muszę powiedzieć, że to również były wspaniałe wizyty. W Grodnie… Jestem zbudowana poziomem, naprawdę niesamowitym poziomem tych wszystkich zespołów. Proszę sobie wyobrazić, że byłam niesamowicie wzruszona, kiedy człowiek, który… Mówię, poziom niesamowity, przyniosę materiał na następne posiedzenie.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Tak. Łącznie z piosenkami… I muszę państwu powiedzieć, że za własne pieniądze kupuje stroje. Sprzedał samochód. Wyjeżdża za granicę do pracy, ciężkiej pracy, żeby kupić te stroje. Muszę państwu powiedzieć, że naprawdę łza się w oku kręci, dlatego że… Widać, jaka tam jest radość, pełna spontaniczność, a głosy – jak mówię – każdy jeden zasługuje na to, żeby być zapromowanym, a zresztą tam wielu, wielu… Dziewczyna idzie do szkoły filmowej. Ja zaproponowałam panu senatorowi Fedorowiczowi, bo… Zgłosił się chłopak, który kręcił film o AK, i mówił, że ma problemy. Mówiłam mu, że to nie jest taka prosta sprawa, ponieważ nie może w sposób profesjonalny wykonać tego filmu. Ale muszę państwu powiedzieć, że tyle energii i tyle pomysłów jest w tych ludziach, że naprawdę warto, warto o nich pamiętać i warto…

(Głos z sali: Warto pomagać.)

…ich wspierać. A poza tym ta radość… Powiedziałam pani marszałek Koc, że to, co my zupełnie straciliśmy, to jest właśnie taka wewnętrzna radość. Oni się autentycznie cieszą.

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Nawet z małych rzeczy.)

Tak. Te piękne głosy… I jeszcze potrafią to wszystko w taki wspaniały sposób przybrać i w taki nietuzinkowy sposób przekazać.

W sprawach różnych zaś, Pani Przewodnicząca…

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Tak…)

…chciałabym zgłosić wniosek, co prawda ja już zgłaszałam ten wniosek, ale… Ponieważ kończy się…

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: O Pułtusku?)

Tak, o Pułtusku. Ja bym bardzo chciała, żebyśmy jako komisja tam pojechali. Docierają do mnie różne głosy, różne głosy docierają, niestety i dobre, i smutne. To nie jest jakaś nagła sprawa, ale oni są tam chyba do końca czerwca i dobrze by było, Pani Przewodnicząca, żeby można było tam pojechać.

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Komisją to nie…)

(Głos z sali: Delegacją.)

A może delegacją.

(Przewodnicząca Janina Sagatowska: Może delegacją.)

Może po prostu delegacją.

Przewodnicząca Janina Sagatowska:

Może delegacją, bo komisją… Zdaje się, że znowu są inne wyjazdy, nie zdążymy. Ja mam sama, np. marszałek mnie… Bo są takie do zapytania, ale np. mam takie imienne, że pan marszałek się zwraca: proszę o uczestnictwo, a to jest na Ukrainie. I to jest właśnie już w maju… nie, 17 czerwca. Tu są inne. Tak że jest parę… I święto sportu we Lwowie.

(Senator Grażyna Sztark: To może jakąś delegacją…)

Może delegacja.

(Senator Grażyna Sztark: Może jakąś delegacją pojechać, żeby porozmawiać.)

Tak, to delegacją może, tak powiem do marszałka. To w takim razie to musi być… Pani Kasiu, proszę ewentualnie przedzwonić… Rozumiem, że pani senator mogłaby…

(Senator Grażyna Sztark: Bardzo chętnie, tak.)

…zapisać się i stanąć na czele. Proszę bardzo. Ale trzeba jeszcze zapytać o to, czy ktoś z senatorów chciałby pojechać.

(Senator Grażyna Sztark: Dobrze. To ja spytam może. Czy może ktoś z obecnych…)

A czy ktoś z obecnych tu…

(Senator Grażyna Sztark: To byście się…)

(Głos z sali: Pogadamy.)

(Senator Grażyna Sztark: To dobrze, bo…)

To nie, to trzeba się zastanowić, bo…

(Senator Grażyna Sztark: …ja jadę teraz, w piątek… Jedziemy we trójkę, chciałam powiedzieć, do Kostiuchnówki, bo tam są uroczystości…)

No właśnie, jedziecie też do Kostiuchnówki. Tych wyjazdów to jednak trochę jest.

(Senator Grażyna Sztark: Z harcerzami… To są bardzo ważne… bo tam są odkrywane kolejne groby i…)

No widzisz? A może ktoś w związku ze świętem sportu chce jechać do Lwowa? Są uroczystości, jest święto sportu.

(Senator Grażyna Sztark: O, Maciek… Kazimierz…)

O, Maciej może pojedzie… Może chce jechać?

(Senator Grażyna Sztark: …Kazimierz Górski… Maciek?)

(Senator Maciej Łuczak: Kiedy?)

(Senator Grażyna Sztark: Nie wiem, kiedy to jest.)

W maju.

(Senator Grażyna Sztark: 26 maja.)

I ósmego. Proszę przejrzeć.

(Senator Grażyna Sztark: Tak że ja jestem gotowa i…)

Ja spytam. To się zastanowimy jeszcze.

(Senator Grażyna Sztark: Dobrze. Dobrze. Ja będę…)

To w takim razie dziękuję pani senator za uwagi, ale ja myślę, że bardziej szczegółowe… Dziękujemy już za Grodno, ale ponieważ było kilka, to na następnym posiedzeniu zrobimy…

(Senator Grażyna Sztark: Bardzo chętnie.)

I będziemy chcieli, żeby szerzej opowiedzieć i pokazać zdjęcia. Dziękuję bardzo.

Zamykam posiedzenie…

(Wypowiedź poza mikrofonem)

O, razem z Kostiuchnówką.

Dziękuję bardzo za udział w posiedzeniu, w tym pani prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, i do następnego spotkania. Okazuje się, że to naprawdę są dobre i pożyteczne, uważam, sprawy, bo one nam przybliżają. Skąd byśmy wiedzieli, ile dzieje się chociażby w Moskwie czy na Syberii i jakie rzeczy tam się dzieją, kto z Polaków w tym uczestniczy, bo to też jest ważne. My poznajemy twarze tych, którzy służą, nie tylko czekają, ale po prostu służą, najczęściej bezinteresownie. Dziękuję bardzo.

Zamykam posiedzenie.

(Koniec posiedzenia o godzinie 16 minut 15)